~21~

355 17 0
                                    

Nie robiłam tego nigdy, ale wtedy nie myślałam, zaczęłam działać... Ja... Eh to boli w środku, chuj z bólem jaki sobie zaraz zadam.

Wzięłam tylko chusteczkę.

Doprowadzając ostrze do dłoni, zatrzymałam się na chwilę, zrobiło mi się tak mega dziwnie. Nie wierzyłam nadal w to, że już nigdy Jej nie zobaczę, nie przytulę, czy nie klepne w tyłek na przywitanie, teraz... chciałam tylko pogrążyć się w bólu. Chciałam Ją opłakiwać dniami i nocami.

Pierwsza kreska, była chyba najgorsza, potem druga, trzecia... szósta... nie bolało to tak bardzo, bardziej teraz boli mnie serce.
Patrzyłam się na skapującą krew, miałam mętlik w głowie, moje myśli się kłębiły i wplątały we wszystko.

Oparłam się o łóżko i już nic nie miało dla mnie znaczenia... Zaczęłam cicho płakać, moja koszulka, była przemoczona od łez, a krew zasychała na podłodze.

Na ręce nadal leciała, patrzyłam się na nią i zamarłam.

Nati mogła tonąć we krwi, a mnie przy niej nie było. Nie mogłam Jej pomóc...Nic kurwa nie mogłam zrobić. Co ze mnie za przyjaciółka!!!!

Tak strasznie mi przykro.

Nati wybacz mi.

***
Nie spałam całą noc. Układałam sobie w głowie różne scenariusze, co by było gdybym z Natashą wtedy była, czy zdążyła bym Jej pomóc... To takie głupie, że się żyje, a potem bum... ni stąd ni z owąd już Cię nie ma.

Dziś jest szkoła... Ale nie idę, nie mam ochoty. Z największą chęcią, bym się zamknęła w pokoju i nigdzie nie wychodziła, tak by było najlepiej. Pierdole tą szkołę, pierdolę to wszystko. KURWA. Chcę opłakiwać moją przyjaciółkę w samotności, niby miałabym słuchać w szkole wymuszonych kondolecji? To są chyba jakieś jaja.

Ale musiałam zejść na dół, bo zaczęło mi strasznie burczeć w brzuchu.
Założyłam sweter, żeby nikt nie zauważył mojej ręki.

- Dzień dobry kochanie. Jak się czujesz? - spytał zatroskany tata.
- Źle. - odparłam oschle.
- Zrobiłem Ci śniadanie, mama musiała pojechać do pracy... Pilne wezwanie. Kazała przekazać, że bardzo Cię kocha.

Szkoda, że nie mówi mi tego w twarz. Wtedy może i bym uwierzyła. Mówi, że mnie kocha, tylko wtedy, kiedy mi się coś stanie. Pierdole Jej "Kocham Cię" tak... wszystko pierdole. Nie ma sensu, życie bez Nati to nie to samo. Nie dam sobie bez Niej rady.

Nati proszę wróć... Potrzebuję Cię.

- Eh. - to była moja cała odpowiedź, na wszystko.

- Roxy, nie możesz się obwiniać, o coś czego nie zrobiłaś. To nie Twoja wina, skąd w ogóle mogłaś wiedzieć, że takie coś się wydarzy?. Kochanie bardzo Ci współczuję, ale ludzie tracą dzieci, rodziców, rodzeństwo i muszą żyć dalej... Dla nich, więc Ty też musisz dać sobie radę. - mówił to tak spokojnie... Jakby to nic dla niego nie znaczyło.

- Idę do pokoju. - odparłam.

Jak On tak mógł powiedzieć, że niby mam o tym wszystkim zapomnieć, i żyć jakby nigdy nic się nie wydarzyło? Jakby śmierć Nati miała być po to, żeby zapomnieć?

Nie... Cholera, nie wierzę w to, co usłyszałam... A miałam Go za kogoś lepszego, najwidoczniej się myliłam.

Siedząc na łóżku i oglądając zdjęcia z albumu, na których byłyśmy my... Ja i Natasha, znowu łzy zaczęły mi skapywać jak szalone. Już nie będzie wspólnych zdjęć i wspólnych zabaw, teraz jest pustka, i nic nigdy jej nie wypełni.

Moje myśli przerwał dzwoniący telefon.

To Noah. Nie teraz... Przepraszam Nie mam ochoty z nikim gadać, nawet z nim. Chcę być sama. Pieprzyć ten fałszywy świat.

Nie odebrałam... Drugi...Trzeci...Czwarty raz też nie. Nagle stwierdziłam, że najlepiej będzie jak wyłączę telefon.

Powróciłam do zdjęć... Natrafiłam na jedno bardzo miłe i ciepłe, pełne emocji, gdzie Nati ubrana w strój renifera siedziała u nas na kanapie, były to święta. Nati zawsze była mile widziana w naszym domu, w tym cudownym czasie.

Miałyśmy wtedy dziewięć lat.

Pamiętam nawet, jak szła obok choinki i nagle zahaczyła nogą o kabel od światełek. Huk był dość duży, nie powiem sprzątania, było też sporo, ale ile przy tym śmiechu. Z choinki dużo nie zostało, ale wspomnienia nadal są, w mojej głowie, i nigdy ich nie wyrzucę.

Serce mi płacze kiedy myślę o Niej.
Nati była najwredniejszą, ale za razem najmilszą osobą jaką znałam. Szkoda, że nie mogę Jej tego powiedzieć... A może mogę...

Podobno, że jak napisze się coś na kartce, do zmarłego i podpali, potem zaś wyrzuci przez okno i odleci... To ta wiadomość poleci do nieba i zostanie przeczytana.

Tak też zrobiłam... Wzięłam kartkę i długopis. Zaczęłam pisać:

Droga Natasho, piszę ponieważ nie zdarzyłam Ci powiedzieć tylu rzeczy... Byłaś i nadal jesteś dla mnie najlepszą przyjaciółką. Nie mówiłam Ci tego często, ale czasem swoją mądrością przerastałaś nawet mnie.
Tego dnia, miałam Ci przekazać to, że... Że jestem z Noah i powiedział o nas swojej mamie, pewnie w tym momencie, byś powiedziała coś w stylu " wiedziałam, to była kwestia czasu"
Tak bardzo mi Cię brakuję. Kocham Cię Nati. Na zawsze pozostaniesz w moim sercu.

Płakałam, tak dużo przez to płakałam. Czasem nawet, miałam myśli w których... Jesteśmy razem... TAM i nikt nas nie rozłączy.

Ogarnęłam się i wzięłam zapalniczkę.
Otworzyłam okno i stanęłam na parapecie.

- Przepraszam Cię Nati, za wszystko. Nigdy Cię nie zapomnę. - szepnęłam pod nosem.

Złożyłam papier i go podpaliłam, potem zrzuciłam, a on poleciał... Jego iskry były wszędzie. Nagle spojrzałam się w dół i co? I nic..., uczucie pustki w sercu jest gorsze, niż jakikolwiek ból.

Zeszłam z parapetu i sięgnęłam po raz kolejny po ostrze. Widok krwi nie wiem, czy mnie uspokajał, ale wtedy wiedziałam, że muszę się jakoś ukarać, za to że nie spełniłam się w roli przyjaciółki.

Boli, ale to nic. Dam radę.

Stay With Me •||• Noah Centineo 🖤Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz