~28~

307 10 2
                                    

ROXY

Noah, to moja pierwsza, prawdziwa miłość. Zdaję sobie sprawę z tego, co zrobił.

Myśląc ogólnikowo, a nie szczegółowo, to może nic się nie stało? Było minęło, idziemy dalej, czy tak się teraz nie robi? Jest XXI w, wszystko jest cacy.

Sprawa z Paulą się rozstrzygnęła, okazało się, że była pod wpływem narkotyków, tym samym odurzyła też Noah. Zeznawał przeciwko niej na policji, ona twierdziła, że nic takiego nie miało miejsca, ale czy np. morderca, od razu przyzna się do winy? To byłoby bardzo dobre, ale niestety rzeczywistość trochę odstaje, od fikcji.

Do wyjazdu Noah na uczelnię, a zatem końca naszych wspólnych minut, zostało cztery dni.

Nie cieszę się z tego powodu, aczkolwiek nie chcę go zatrzymywać. To jest jego czas i jego życie. Oboje jesteśmy już pełnoletni, a co za tym idzie… musimy zacząć myśleć, o naszej przyszłości, powoli małymi kroczkami ją budować, dzień po dniu, klocek po klocku. Musimy dodawać do tego, nawet nieważne okruszki własnego temperamentu. Wtedy będzie już połowa za nami, drugą połowę, będzie trzeba przepracować, ale tak wygląda życie. Przejebane co?

Oddalając się myślami od rzeczywistości, a tak naprawdę, nadal przy niej trwając, ale teraz bliżej. To znaczy, chodzi mi o aktualny czas, to te cztery dni, to bardzo mało. Rozstanie z Noah będzie trudne. Obiecuję, że będę się z nim spotykała w każdy wolny czas. Co prawda, też muszę zająć się swoją nauką i uczelnią, ale uważam, że tak jak zawsze dam sobie radę.

Zostało kilka dni, a ja zamiast spędzać go z Noah, leże na łóżku z ciastkami i patrzę się w sufit, jakby nie było co innego do roboty. W tym momencie przyszedł mi do głowy pewien pomysł. Skoro ja byłam u niego, na rodzinnym obiedzie, to czemu by nie zrobić teraz na odwrót? Relacje mojej mamy z Noah, nadal są w dziwnym stanie, ale mniej dziwnym jak na początku ich znajomości.

Wstając z łóżka, otrzepałam okruchy z ciastek na podłogę… później się sprzątnie. Poszłam w stronę dużego podłużnego lustra, spojrzałam na siebie, badając wszystko, co się w nim znajdowało.

-Dasz radę. Musi się zgodzić, przecież Cię kocha. - szepnęłam pod nosem i ruszyłam w stronę drzwi.

Po drodze na dół, liczyłam każdy stopień. Mamy ich dwadzieścia jeden. Nie wiem, po co mi to wiedzieć, ale nerwy robią swoje.

Mama miała dziś wolne, z pewnością ten czas spędza przed telewizorem, albo przed laptopem. Wychylając głowę zza ściany, zerknęłam co robi. Oszacowałam szanse, wyliczyłam procenty, na ile może się zgodzić , a na ile nie. Wszystko wskazywało na ponad pięćdziesiąt procent na NIE. Obym się myliła. Wie, że mi na nim zależy. Powolnym krokiem, z przyspieszonym tętnem, szłam w jej stronę. Usiadłam na brzegu kanapy, która znajdowała się na środku salonu. Po bokach były dwa fotele, jeden po lewej, drugi po prawej. Mama siedziała, bliżej kaloryfera, czyli po lewo.

-Co tam oglądasz? - spytałam błądząc wzrokiem po ekranie.

-Mumie. Chcesz się przyłączyć?

-Nie dziękuję, może później. W sumie to mam sprawę, a raczej pytanie.

WDECH, WYDECH.

-Hmm? - odwróciła się, w moją stronę. Nie widziałam u niej, żadnych nie pojmowanych przeze mnie emocji, więc jest dobrze. Lepiej niż się spodziewałam.   

-Wspominałam Ci, że za kilka dni Noah wyjeżdża? - zaczęłam obgryzać wargi.

-Tak. - wróciła wzrokiem na ekran.

-Może… Byśmy go zaprosili do nas na obiad? - Kamień spadł mi z serca, gdy wydusiłam w końcu to z siebie.

-Dziewczyno, ja już nic tu nie mam do gadania. Z waszą szczenięcą MIŁOŚCIĄ nie wygram. Nic już Ci nie wytłumaczę, bo jesteście sobą zaślepieni. Pamiętam moją pierwszą miłość, robiło się tyle niewytłumaczalnych rzeczy, byleby zostać z druga połówką chociaż pięć minut dłużej.

-Wow, czego ja tu się dowiaduję. Trzeba by ją o to zapytać.

-To znaczy? - Usiadłam na całej kanapie, mając nadzieję, że usłyszę coś wartego uwagi.

- Nie wiem, czy powinnam Ci to mówić. Skoro jestem twoją matką. - uśmiechnęła się.

-Ojjjj tam. - machnęłam ręką.

-No dobra, ale Ty tak nie rób. NIGDY. - spojrzała się na mnie, grożącym wzrokiem.

-Spokojnie, nie zrobię nic, co miałoby spowodować, że przez to będziesz na mnie zła. -Owinęłam się kocem i usiadłam  wygodnie tam, gdzie siedziałam przedtem.

-Więc… Kiedy miałam tyle lat co ty teraz, a uwierz mi, mając te dziewiętnaście, czy osiemnaście lat w tamtych czasach, robiło się naprawdę głupie rzeczy. Mniejsza z tym. Byłam szaloną osobą, przez to, że woziłam się z szalonymi ludźmi, co mi pasowało, bo nie lubiłam siedzieć w domu sama, kochałam smak adrenaliny.

Coraz bardziej łaknęłam dalszej części opowiadania.

-W moje bodajże osiemnaste urodziny, razem z przyjaciółmi, a było ich kilku, stwierdziliśmy, że jest za gorąco… był wtedy lipiec.

-Siedemnasty. - dodałam. Wtedy moja mama ma urodziny.

-Dokładnie i słuchaj dalej. Było faktycznie gorąco, ale kiedy ktoś Ci o tym mówi, to dopiero wtedy patrzysz na to bardziej, wczuwasz się w ten upał i zdajesz sobie sprawę, że jest cieplej niż pięć minut temu. Jeden z moich przyjaciół, gdybym Ci teraz powiedziała kto to był, to byś wiedziała o kogo chodzi, ale Ci nie powiem. Obiecaliśmy sobie wtedy, że nie wyjdzie to za nasz krąg.

-Ale mamo… - zapytałam z wielkim uśmiechem na twarzy.

-Roxy nie przesadzaj, nie wiem nawet dlaczego Ci to opowiadam. - zmarszczyła brwi.

-Dobrze już będę cicho. Nie przeszkadzaj sobie.

-Na czym to ja? A tak, jako, że ostatnia z nich obchodziłam osiemnaste urodziny, mogliśmy iść do baru na małe piwo… oczywiście na jednym się nie skończyło. Zimne piwo unormowało w nas temperatury. Potem zaczęło się dziać. Po wyjściu z baru… Słuchaj uważnie, bo będzie tu mowa o czymś czego masz nie robić.

-Okey.

-Mój genialny przyjaciel, a po tym zdarzeniu moja pierwsza miłość, wpadł na pomysł, żeby popływać w pobliskim jeziorze. Noc była piękna, naprawdę… ah jak teraz o tym myślę.

-Mamo. Do sedna. - zaśmiałam się.

-No tak. Chcesz ze szczegółami? - zachichotała w poduszkę.

-Emmm, a mam się bać?
Zaczęła się śmiać, tak bardzo, że trzymany przez nią pilot, wylądował na podłodze.

-Halooo mamo, chcę wiedzieć co się stało.
-Poczekaj, bo nie mogę z tego.

Ja też mam się śmiać? Może gdyby ten śmiech, tak bardzo nie irytował to owszem, czemu nie, ale jestem bardzo zainteresowana końcem historii.

-Mamo nooo!! - rzuciłam w nią moją poduszką.

-Roxy… Głupku. Już spokojnie. Więc, poszliśmy popływać. - dokończyła.
Zapadła cisza, ale mama nadal się śmiała.

-I to tyle? - zapytałam, chcąc czegoś bardziej ODWAŻNEGO. Z tego jak się opisywała, myślałam, że będzie hmm… coś innego.

-Na golasa. - dodała.

OŁ.

-Na co? - moje oczy wyglądały, jak pięć złotych.
-Oj Roxy, byłam młoda, pijana i głupia.
-No… byłaś. - teraz to się nawet zaśmiałam.

Po jakichś kilku dobrych godzinach, wymienianiu przez mamę różnych serio, szalonych historii, zachciało mi się spać, ale to tak bardzo. Zaczęłam czuć w środku wielką ciągotę w stronę łóżka. Może dlatego, że było już po północy. Padnięta pożegnałam się z mamą. Ja wiem, że gadałaby mi całą noc, ale lepiej jakby też poszła spać.

Pozbawiona sił rzuciłam się prosto na łóżko i zasnęłam.

Stay With Me •||• Noah Centineo 🖤Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz