Siedziałam tak na łóżku gapiąc się przed siebie... Dobiegała 03:00, nie mogłam zasnąć... trudno tu mówić o jakimkolwiek spaniu, jak moja siostra... Tak, Nati była i będzie dla mnie jak siostra... Zawsze.
Życie jest kruche. Żyjemy by umrzeć. Umieramy, by na nowo zaistnieć... Ale czy to prawda? Czy po śmierci coś jest? Czy to tylko brednie, i ten kto umarł błąka się, po najciemniejszych odchłaniach. Muszę żyć z nadzieją, że tak nie jest... Ale nie umiem, teraz już nawet, nie umiem racjonalnie nic wytłumaczyć, po prostu brak mi sił.
Ja już nie mam sił.Ojjj Nati, jeśli mnie słyszysz. Daj mi znać, że jest Ci tam dobrze.
***
Obudziłam się o 10:00. Od tygodnia nie byłam w szkole. Moja mama mówi żebym poszła, ale ja nie mogę... Jeszcze nie teraz. Jutro jest pogrzeb Natashy. Mam na nim przemówić.
Nie wiedziałam, że doczekam takiego dnia, że to ja pierwsza będę Ją żegnała. Tego nie było w planie...Po obiedzie poszłam do siebie i znowu odpłynęłam myślami. To nie jest łatwe, zapomnieć... Tak się nie da. Tego się nie zapomina.
Rozmyślanie przerwał mi dzwoniący telefon.
Noah.
Nie wiem, czy mam odebrać. Nie odzywałam się prawie tydzień. Nie powinnam tak, ale chciałam być sama, a On pewnie, by starał się mnie pocieszyć, co sprawiło by mi większy ból.
- Halo. - powiedziałam chłodno.
- Jezu tak się martwiłem. Jak dobrze Cię słyszeć. - odetchnął.
- Ta, Ciebie też.
- Jak się czujesz? Mogę wpaść? Nie powinnaś być, teraz sama. - mówił z zatroskanym głosem, ale nie przejmowałam się tym.
- Nie wiem. - odpowiedziałam.
- Dobrze, ja będę czekał, ale proszę nie odtrącaj mnie. Kurewsko trudno mi wytrzymać bez Ciebie.
- Nie odtrącam Cię... Ja... tylko potrzebuje czasu. Jutro przemawiam na pogrzebie Nati. - spojrzałam w dół, na zdjęcie, które trzymałam na kolanach.
- Tak bardzo, mi przykro Roxy.
- Kochałam ją... A nie żyje przeze mnie. - zaczęłam płakać.
- Ej ej ej... To nie Twoja wina. Roxy nie przez Ciebie Ona nie żyje. Ty nic złego nie zrobiłaś. Kierowca był pijany. On za to zapłaci, zobaczysz.
- To nie przywróci Jej życia...- zaszlochałam.
- Wiem, niestety. Bądź silna... Ona by tego chciała, żebyś się nie poddała, zrób to nie dla mnie, czy dla siebie, czy dla rodziców... Tylko dla Natashy. Ona chce tego. - próbował mnie uspokoić.
To samo mówił mi tata.
- Noah?
- Tak skarbie?
- Dziękuje Ci, że jesteś... - oznajmiłam, wycierając zły z policzka.- Wszystko dla Ciebie. Kocham Cię mała i nigdy Cię nie zostawię.
- Też Cię kocham... Ale teraz jestem zmęczona.- Dobrze. Wyśpij się, bo jutro masz ważny dzień. Dobranoc.
- Dobranoc.- pożegnałam się i rozłączyłam połączenie.
***
Przez całą noc, nie wiedziałam co mam napisać... Jak mam Ją pożegnać, tego nie da się, opisać na kartce. Nie da się opisać tego, nawet milionem słów. To po prostu było... I nie wróci. Choć wspomnienia zawsze pozostaną w pamięci.***
- Gotowa? - zapytał tata, patrząc na mnie, kiedy ja zahipnotyzowana wpatrywałam swój wzrok w kartkę.- Czy na takie coś można być gotowym? - odparłam.
- Masz rację... Przepraszam.
- Nie przepraszaj.
- Roxy, dasz sobie radę.- wtrąciła się mama.
Skąd oni wszyscy wiedzą, czy dam sobie rade, czy nie. Ja nawet tego, nie wiem.
Ubraliśmy się i pojechaliśmy do kościoła. Tam po mszy udaliśmy się ze wszystkimi na cmentarz, żeby pożegnać Natashę... Moją Nati.
Kiedy nadszedł ten czas... Czas, w którym miałam wyjść przed wszystkich i publicznie powiedzieć Kilka słów... Zrobiło mi się bardzo źle... Emocje były ogromne, serce waliło jak szalone... Nagle, kiedy wyszłam z tłumu i weszłam na stopień... Moim oczom w oddali ukazał się Noah. Przyszedł... Choć wcale nie musiał, miał na sobie czarny garnitur, a w ręce trzymał kwiat. Pokiwał mi głową na znak, że dam sobie radę. Momentalnie zrobiło mi się lżej na sercu. Wzięłam głęboki oddech, patrząc ostatni raz na rodziców i odwinęłam kartkę. Przełknęłam ślinę i zaczęłam.
" Nazywam się Roxy Willer. Byłam i można śmiało powiedzieć, że nadal jestem przyjaciółką Natashy.
Natasha, była najcudowniejszą osobą jaką znałam. Przez te kilkanaście lat naszej bez granicznej przyjaźni, dużo się o Niej dowiedziałam.
Mogę powiedzieć, że z pewnością wyszła by z tego dobra książka.
Natasha była cyniczną, mądrą... Zadziwiająco mądrą, śmiałą i nie bojącą się niczego dziewczyną... Która, w wieku 9 lat zakochała się w woźnym ze szkoły i zepsuła nam choinkę. Była to Jej pierwsza miłość.
Miała plany... Nie będę o nich teraz mówić, bo bym zerwała nasz pakt milczenia... Ale dodam jeszcze jedno.Natasho, byłaś dla mnie jak siostra. Brałam z Ciebie przykład, chociaż nie było tego widać. Dawałaś mi radość i sens Życia... Motywowałaś. Przez Ciebie tak daleko zaszłam. Więc życzę Ci spokojnej podróży. Kocham Cię i na zawsze pozostaniesz w naszych sercach."
Po tych słowach łzy zaczęły kapać z moich oczu, lać się, cisnąć... Nie wiem jak to nazwać. Spojrzałam się od razu na rodziców Nati... Jej mama uśmiechęła się do mnie, wycierając mokry od łez policzek, tata zaś trzymał ją za dłoń i przytaknął w moją stronę.
Zeszłam z podestu i ruszyłam przed siebie. Nie patrzyłam na nikogo. Chciałam być sama, ale się nie udało.
- Roxy stój. - usłyszałam głos Noah, za plecami.
Nie odwróciłam się, przyspieszyłam tylko kroku.
Zostałam pociągnięta za rękę.
Odwrócił mnie w jego stronę i przycisnął do siebie. Ja w tym momencie zaczęłam mu płakać w ramię.
- Przepraszam. - odparłam, głaszcząc jego ubrudzoną podkładem koszulę.
- Nic się nie stało... Upierzesz później.- uśmiechnął się.
- Noah, zawieź mnie do domu, proszę.
Pocałował mnie w czoło i złapał za rękę. Po kilkunastu minutach staliśmy już przed moim domem. Siedziałam w Jego aucie i jakoś nie mogłam wyjść...nie miałam siły. Byłam cała rozdarta.
- Bardzo mi przykro. - powiedział cicho.
- Wiem, wiem...Nagle niepewnie złapał mnie delikatnie za twarz i przybliżył ją do swojej. Jego usta złączyły się z moimi... Tego chyba mi było trzeba... Poczucia bliskości i ciepła, jakie On mógł mi dać.
Pocałunek był spokojny bez napięcia. Taki jakiego wtedy pragnęłam. Tak bardzo chciałam, żeby ktoś przy mnie był.- Dziękuje Noah.- złożyłam ostatni pocałunek na Jego ustach i wyszłam z samochodu. Spojrzałam się jeszcze raz i zwróciłam się w stronę domu. To czego teraz najbardziej chciałam, to gorąca kąpiel i odpłynięcie myślami w głąb.
CZYTASZ
Stay With Me •||• Noah Centineo 🖤
FanfictionOPOWIADANIE W CZASIE KOREKTY. .One shot. Nie mogę, kurwa nie mogę. Za dużo o nim myślę i trudno jest mi się skupić, na prostych rzeczach. To jak czubkiem swojego języka przeciągnął po mojej szyi, było niesamowite. ~|~|~|~|~|~|~|~|~|~|~|~|~|~|~|~|~...