~30~

320 6 4
                                    


Pov Noah*

Kiedy zaczynam myśleć, że już za kilka dni mnie nie będzie, coś mi się robi.
Nie to, że nie chcę tam jechać, studia są ważne, a w szczególności takie, na które chce się iść.

Chodzi o to, że przez to wszystko ucierpi Roxy. Nie jest taka silna, za jaką się podawała, to duży potwór, ale słaby.
Łatwo ją doprowadzić do łez. Nasz związek już trochę trwa, ale mam nadzieję, że jeszcze się nie skończy. Takie rozłąki są najgorsze. Domyślam się, co będzie sobie myślała, kiedy już tam będę.
Czy się uczę? Czy dużo baluje? Czy śpię wyznaczoną ilość godzin? TAK. Roxy pilnowała i nadal pilnuje mnie, co do ilości przespanych godzin. Wie dobrze, że czasem potrawie zarwać nockę, nawet na głupie granie w gry. Powracając do tematu, na pewno będzie o mnie zazdrosna. Bardzo. Ja już to widzę, te wszystkie wiadomości o treści: Ładne są tam dziewczyny? Ładniejsze niż ja? Podoba Ci się jakaś? 
Takich wiadomości właśnie się spodziewam. Poniekąd to urocze, bo no sam fakt, że jest o mnie zazdrosna już mi sprawia uśmiech.

Przez kilka dni zachowywała się dziwnie, widziałem ten smutek w jej oczach, ale jakby wydawało mi się, że chciała coś powiedzieć. Tylko nie wiem co i nie wiem, czy nadal chce.

- Czemu mnie nie obudziłeś? - usiadła na brzegu łóżka, ocierając oczy.

Odszedłem od okna i ruszyłem w jej stronę.

- Nie chciałem Cię budzić, słodko wyglądasz gdy śpisz. Chrapiesz też uroczo.

- Nie!! Ja nie chrapie. - zmarszczyła brwi, na wpół żywa i wstała z łóżka.

- Wcale. Tylko się ślinisz.

- Noah dupku, nie wymyślaj.

Po tych słowach poczułem na skórze mocny ból i gorąco, które rozpływało się po ręce.  Ten mały wybryk natury mnie uszczypnął.

- Aaał. Tak się bawimy? - powoli zacząłem iść w jej stronę.

- Noah, ostrzegam. Zacznę krzyczeć. Obiecuję. Cofnij się. Noah!!!

Przerzuciłem ją przez lewe ramię i rzuciłem na łóżko.

- Proszę nie. Zrobię wszystko, ale nie rób tego. - szybko zakryła się kołdrą, która leżała tuż obok niej.

- Czy Ty na prawdę uważasz, że to Ci pomoże? - zaśmiałem się.

- Tak.

- Nie no możesz wyjść, zmiana planów. - usiadłem obok niej.

- Nie wierzę Ci. Nie wyjdę stąd. - cichutki głos wydobywał się spod kołdry.

- Prędzej, czy później wyjdziesz. Wiesz co to tlen? - poklepałem kołdrę, pod którą była Roxy i wstałem. Równie otępiale ruszyłem prosto do łazienki.

****

- Godzina?! - krzyknąłem z góry, do Roxy, która odgrzewała wczorajszy obiad.

- Piętnasta siedem, a co?!

- Zaraz zejdę, nie będę się darł!! - założyłem ostatnią część garderoby i ruszyłem schodami prosto w zapachy obiadu.

- Kicia, chyba nie zjem dziś z Tobą. - oznajmiłem, podchodząc i przytulając ją, kiedy przewracała mięso na patelni.

- Czemu? - odłożyła widelec na bok i krzywo się na mnie spojrzała.

- Muszę jechać do domu i zacząć się pakować. Przecież wiesz mała. - złapałem ją za dłonie.

KURWA NIE PATRZ SIĘ TAK. PROSZĘ.

- Wiem. Dobrze, leć. - Odwróciła się i jakby nigdy nic zaczęła zdejmować kotlety.

- A buziaka dostanę? - objąłem ją od tyłu. Wiem, że to lubi. Tak pięknie pachniała. Nie to, że mięsem. Jej perfumy wyczuje z daleka.

- Dostaniesz.

Pocałowała mnie w usta. Bez żadnych emocji. To był jeden całus. Trwał jakąś sekundę. Nie powiem, że mnie to zabolało, ale nie spodziewałem się tego.

- Pa. Zobaczymy się później. - powiedziałem zakładając buty.

- Później nie mogę. Jadę z mamą do cioci.

Jedzie do cioci, ciekawe do której. Tej co jej nie lubi, czy tej co mieszka trzysta kilometrów stąd. Gdyby jeszcze umiała kłamać, to bym w to uwierzył, ale ona nie ma zielonego pojęcia o kłamaniu. Nie mam zamiaru się teraz sprzeczać, ma swoje powody. Dużo się teraz dzieje.

- To zadzwonię. - krzyknąłem wychodząc z domu.

****

Pov Roxy *

A co miałam mu powiedzieć?
Nie spotkam się z Tobą, bo nie chce kolejny raz płakać?  Mam wyjść na jakąś cipe? Nie. Wiem, że w to nie uwierzył, ale trudno.

Cały dzień przeleżałam w łóżku. Noah miał zadzwonić, jest już po dwudziestej drugiej, a ja nadal nie widziałam, nawet głupiego SMS-a. Domyślam się, że pakowanie mogło go wymęczyć, ale mógłby chociaż napisać cokolwiek, byle co. Na przykład, że już skończył i idzie spać. Nie lubię, jak nic nie pisze. Chciałabym mu pomóc w pakowaniu, ale nie chce się też w to angażować, bo mogłabym się jeszcze popłakać. Za dużo już łez.

***
Jest pierwsza w nocy, a ja nadal nie mogę zasnąć. Nigdy tak nie miałam. Zazwyczaj zasypiałam po dwudziestej trzeciej.
Ale teraz, teraz to ja ciągle myślę o Noah, o tym, czy to wszystko nadal ma sens. Od dłuższego czasu bije się z tą myślą. Przecież ja mu ograniczam poznawanie świata. On jest młody, nie powinien zamykać się tylko na mnie. Muszę to przemyśleć, ale jest to trudniejsze niż myślałam.

Mam przed oczami, każdą naszą wspólnie spędzoną chwilę. Każdą minutę, sekundę. Czuję jego dotyk i ciepło jego ręki. Czuję... Czuję, że dobrze zrobiłam wybaczając mu, wtedy w opuszczonym szpitalu.
Noah się bardzo zmienił, może nie że się zmienił, bo pewne cechy były w nim ciągle. Tylko nie umiał ich pokazać, przez swoich kolegów. Teraz utrzymuje kontakt, tylko z jednym, z typem którego wyzywał. Porobiło się co?

Głupia jestem, znowu lecą mi łzy.
Ale wiem, że robiąc to będzie mu lżej. Skupi się na tym, co ważne. Na swojej karierze. Nie chce mu w niej przeszkadzać i cierpieć przez to. Dzielić nas będą setki kilometrów. Będziemy się widzieć raz na miesiąc. Czy to ma sens? Prędzej czy później on, albo ja byśmy to zauważyli. Więc nie lepiej jest skoczyć to teraz? Im szybciej tym lepiej. Zawsze sobie tak tłumaczyłam.

***
Przez całą noc nie zmrużyłam oka. Jestem tak zmęczona. Nie chce mi się iść do szkoły. Chyba zostanę w domu. Mamy nie ma, to nie będzie mi gadać za uchem, co mam robić, czego nie.

Przekręciłam się na lewy bok, ręce oplotłam w poduszkę, nogi zwinęłam blisko brzucha i zamknęłam oczy.
Długo to nie trwało, bo poczułam wibracje w telefonie.

To Noah.

Nie odbiorę, będzie że śpię. Może później oddzwonię, a może nie. Sama nie wiem.
Jutro już wyjeżdża.

Kurwa, co ja mam zrobić? Co mam do chuja zrobić?



*******
Długo mnie nie było co? Trochę się porobiło. Nie miałam siły nawet pisać, ale już jestem i chce to dokończyć. Wiem, jest to krótki rozdział, ale jestem tak zmęczona, a tak bardzo chciałam go napisać, że wybaczcie, jak was nie zadowoliła długość.

Fajnie, że jesteście. Dzięki wam też pisze. Więc no, po prostu dziękuję 💕


Stay With Me •||• Noah Centineo 🖤Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz