#22

6.2K 629 672
                                    

    Taehyung już od jakiegoś czasu szedł pod szerokim parasolem z przemokniętym brunetem u boku. Nie potrafił zrozumieć, jak ktokolwiek normalny w ogóle mógł chcieć wychodzić w taką pogodę pobiegać, jednak najwyraźniej Jeongguk do normalnych się nie zaliczał. Wpadli na siebie przypadkiem, kiedy Kim akurat spieszył się na spotkanie, a starszy wybiegł zza rogu. Ostatecznie skończyło się na tym, że obaj szli ramię w ramię, a Taehyung wcale nie musiał wiedzieć, że brunet zazwyczaj biegł jeszcze około dwóch kilometrów i dopiero wtedy zawracał.

— Będziesz chory.

— Spokojnie, często biegam w deszczu, a rzadko choruje — Jeongguk wzruszył lekko ramionami, a po chwili uśmiechnął się szeroko. — Ale to urocze, że się o mnie martwisz.

— Nie wyobrażaj sobie za dużo — młodszy wywrócił oczami, mimo wszystko również się uśmiechając. — Nawet gdybyś był umierający, to bym nie przyszedł w odwiedziny.

— Tak się okłamuj, kotku.

Taehyung już po prostu nie reagował na te z pozoru czułe słówka, jakimi raczył go brunet. Przywykł do tych wszystkich księżniczek, maleństw i innych dziwnych określeń, których używał. Tak właściwie całkowicie je ignorował. Początkowo go irytowały, jednak zrozumiał, że dokładnie taki był w tym cel Jeongguka i postanowił nie dawać mu tej satysfakcji, że po raz kolejny udawało mu się go zdenerwować, ale najwidoczniej starszemu weszło już w nawyk używanie tych przesłodzonych słówek i stały się nieodłącznym elementem ich słownych przepychanek. Zdarzało się nawet, że sam Taehyung ich używał, żeby jeszcze mocniej dopiec Jeonowi.

Czasem Kim leżał wieczorami w łóżku i zastanawiał się, co tak właściwie łączyło go z chłopakiem. Nie mógł powiedzieć, że stali się kimś na kształt przyjaciół. Właściwie było im jeszcze do tego daleko, ale wszystko zmierzało właśnie w tym kierunku. Byli bardzo dobrymi kolegami, którzy zawsze mogli na siebie liczyć, kiedy akurat mieli gorszy humor i przypadkiem musieli się na kimś wyżyć. Czasem nawet śmiali się z samych siebie i z tego, jak zaczęła się ich znajomość, co głównie wynikało z faktu, że ich charaktery były tak bardzo podobne, a zarazem zupełnie inne. No i również z tego, że obaj kierowali się jakimiś uprzedzeniami i błędnymi wyobrażeniami siebie nawzajem.

—Tak właściwie, to gdzie idziesz? — Jeongguk znów odezwał się po chwili ciszy, cały czas obserwując chłopaka, który wydawał się być dziwnie zamyślony. Szybko się otrząsnął, jednak nie odpowiedział od razu, jakby nie był pewien, co powinien powiedzieć.

— Umówiłem się z kimś.

Czuł na sobie pytające spojrzenie bruneta, którego ta odpowiedź wcale nie usatysfakcjonowała. Westchnął cicho, wciąż bijąc się z własnymi myślami. Nie było tajemnicą, że on i Jongup mieli bardzo dobre relacje, które również zmierzały w bardzo jednoznacznym kierunku, jednak wciąż czuł się dziwnie rozmawiając o tym z Jeonggukiem. Nigdy już nie urządził mu tak dziecinnej sceny, jak tamtego dnia w szatni i zachowywał się całkowicie normalnie w obecności Jongupa, ale Kim wciąż obawiał się, że pewnego dnia znów zrobi coś głupiego, co zepsuje wszystko, nad czym tyle pracowali.

— Konkretnie z Jongupem ­ — w końcu to z siebie wydusił i nawet jeśli Jeonggukowi zadrgała powieka, to tego nie zauważył.

—Kolejna tandetna randka? — spytał lekko sarkastycznie, za co został szturchnięty w przemoczone ramie. — No co? Chłopak nie ma za grosz wyobraźni. Niech zgadnę, znowu zabiera cię na kawę, której nawet nie lubisz i będziesz udawać, że jest przepyszna?

— Stara się, okey? Poza tym, idziemy do kina i już mu uświadomiłem, że o wiele bardziej wolę zwykłą herbatę niż ten czarny napój szatana, jakbyś chciał wiedzieć.

Wild side | vkookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz