#39

5.4K 645 208
                                    

Pisząc ten rozdział weszłam na tt i dowiedziałam się o śmierci Stana Lee... Przez chwilę nie byłam nawet pewna, czy dam radę go dokończyć, ale na szczęście się udało, choć ciężko było mi się na tym skupić. Mimo wszystko, jak go na szybko przeczytałam to mi się podobał, więc wstawiam od razu na umilenie tygodnia 

***

Cicha muzyka przyjemnie drażniła jego uszy, gdy kolejne mililitry palącego alkoholu przepływały przez wyrobione już gardło. Powszechnie było wiadome, że smutki najlepiej było topić w alkoholu, więc konsekwentnie praktykował to od kilku dni. Procenty rzeczywiście potrafiły zdziałać cuda, bo choć na kilka godzin, spędzonych przy szklance wypełnionej magicznym płynem, mógł pozbyć się nachalnych myśli i noc spędzić pozbawioną ciągłych wyrzutów sumienia i poczucia własnej beznadziejności. To, że wszystko powracało na następny dzień z samego rana było już mniej istotnym faktem.

Oblizał mokre wargi, niemal do razu wyczuwając czyjąś obecność. Znajomy zapach dotarł do jego nozdrzy zanim jeszcze długowłosa szatynka zajęła barowe krzesło tuż przy nim. Od razu zwrócił uwagę na jej paznokcie, które były w innym kolorze niż przy ich ostatnim spotkaniu i uśmiechnął się pod nosem. Zawsze o siebie dbała i nigdy nie zgadzała się na obecność jakichkolwiek niedoskonałości. Nawet ciemnobordowa szminka wydawała się być świeżo nałożona, choć wcale nie musiało to być prawdą, a jedynie jego wymysłem.

— Wyglądasz żałośnie — powiedziała na wstępie Seulgi, nawet nie kłopocząc się przywitaniem. Jak zawsze bezpośrednia i miła, dokładnie taka jaką ją uwielbiał.

— Też za tobą tęskniłem.

— Nie tęskniłbyś, gdybyś tylko pojawił się przez ostatnie dni w szkole.

— Nie zaczynaj — mruknął, z powrotem wracając wzrokiem do na wpół pustej szklanki. Mógł się spodziewać, dlaczego dziewczyna pojawiła się akurat w tym samym barze, w którym on przesiadywał już kolejny wieczór, zmieniając wcześniejszą lokalizację. Klubowy alkohol w pewnym momencie stał się już zbyt drogi, a jego środki zbyt małe, żeby mógł sobie pozwalać na takie luksusy i musiał po prostu przerzucić się na tańsze trunki z butelek spod lady.

— Czego mam nie zaczynać? — uniosła brew, czego nie mógł zobaczyć. — Mówienia ci, jak bezsensowne jest to, co robisz? Jak bardzo dziecinne?

— A skąd możesz wiedzieć, co tak dokładnie robię? — nie wytrzymał w końcu i spojrzał na Seulgi kątem oka, jednak wcale nie był to dobry pomysł. Jej ostre spojrzenie nie jednego potrafiło zmieszać, a on wcale nie był wyjątkiem. — Na ten moment siedzę tylko w barze i się relaksuje, a ty przychodzisz do mnie z pretensjami.

— Żartujesz sobie? — prychnęła niedyskretnie, kręcąc głową z niedowierzaniem. — Nie ma z tobą kontaktu od piątkowej nocy, a jest pierdolona środa. Nie odbierasz, mało kiedy jesteś w domu, z nikim nie rozmawiasz. Za każdym pieprzonym razem, kiedy dzieje się coś takiego, to oznacza tylko jedno. Znowu szwendasz się po jakichś melinach, klubach i innych gównianych miejscach. Ile alkoholu wypiłeś w te pięć dni, co?

— Nie jesteś moją matką — rzucił oschle, tracąc już jakąkolwiek ochotę na rozmowę. Na złość dziewczynie dopił resztę zawartości szklanki i machnął na barmana, a już po chwili ponownie mógł wpatrywać się w przezroczysty płyn o niezbyt wykwintnym smaku.

— A szkoda, bo chyba by ci się przydała — stwierdziła, twardo wpatrując się w profil Jeongguka. Nie pozwoliła mu się odezwać, choć widziała, jak mocno zacisnął szczękę ze złości. — Wszyscy się o ciebie martwią, idioto. Już walić mnie czy chłopaków, ale myślisz choć trochę o swojej siostrze? Co ona musi czuć, kiedy widzi cię wtaczającego się do domu, a później słucha kolejnych twoich kłótni z ojcem?

Wild side | vkookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz