13/maraton3/4

2.6K 133 54
                                    

/Karolina

Siedziałam w knajpie. Wzięłam sobie kebaba. Wiem bardzo ciekawy posiłek. Chłopaki wyszli przed restauracje zapalić, ja zrobiłam to wcześniej i teraz jedzenie mi niestygnie.

- Słuchaj! - mój brat wcisnął mi słuchawki do ucha.

- O kurwa. Zajebista. Kiedy wydajesz? „Jestem Modigliani, złote włosy i bordowy stanik. Jak gryffindor świeci szyją jestem Modigliani. Zdejmuj suknie w końcu sami." Bracie zajebista. Czytałam jej tekst pamiętam. - zaśmiałam się cicho. - Kiedy premiera?

- 13 lipca. - otworzyłam szeroko oczy.

- Jest marzec. - stwierdziłam bardzo zdziwiona.

- Wiem. - reszta chłopaków doszła do nas i usiadła zabierając się za jedzenie. - Nie, nie słyszeli.

- Filip ma nagraną nową płytę. - stwierdziłam. - Puścił mi jedna piosenkę i jest wykurwista.

- Też chcemy posłuchać.

- Po premierze. - zaśmiał się Filip.

- O ty szmato. - mój chłopak zmrużył oczy. Zaśmiałam się głośno. Okej to było złe. Mój brat wziął te słowa na serio.

- To były żarty. - stwierdziłam patrząc się uważnie na mojego brata. Wypuścił powietrze. Bez spiny. Po zjedzeniu posiłku wróciliśmy do aut i ruszyliśmy do hotelu. Gdy byliśmy w pokojach Borys położył się na łóżku i wyciągnął telefon.

- Ładną masz instastory. - zamarłam.

- Dzięki. Nie jesteś zły? - zapytałam lekko zestresowana.

- Za co? - zaśmiał się cicho. - Ja niedługo tez im pokaże ze jesteśmy razem. - wstał z łóżka i podszedł do mnie. Przytulił się od tylu. - A pocieszający jest fakt ze nowy rozdział zaczynasz właśnie ze mną.

- Dla mnie tez. Cieszę się ze na ciebie trafiło.

- Kocham cię. - pocałował mnie w usta.

- A co dla ciebie znaczy miłość? - spytałam. Oparł swoje czoło o moje. - Gdy powiesz mi ze jestem szmatą a ja tylko wystawie ci język. - zaśmiałam się cicho. - A dla ciebie?

- Gdy chłopak bierze dziewczynę na kolana i nie marudzi ze jest za ciężka.

- Ja cię nawet za dupe podnoszę i nie marudzę. To tez znaczy ze cię kocham? - wybuchłam głośno śmiechem.

- Na pewno.

- Kocham na was patrzeć. - usłyszałam głos mojego brata. - Przepraszam was za wszystko.

- Czemu byłeś taki? - spytał mój chłopak.

- Bo myślałem ze Kaśka wcześniej z tobą chodziła. Ale potem usłyszałem, ze ty jej nawet nie znałeś. Dlatego jest mi teraz głupio.

- Nic nie szkodzi. - przytuliłam się do brata. Nie jego wina. - Na prawdę.

- Dziękuję. Jutro mamy pierwszy koncert. Cały dzień mamy dla siebie... W sensie każdy robi co chce, a o dwudziestej jesteśmy w klubie. Okej?

- Spoko. - Borys przytulił mnie od tylu. - Możemy porozmawiać Filip? Na osobności. - i wyszli.

/Borys

- Ruchałeś się z nią już? - zapytał Filip w prost.

- Nie. I na razie nie mam zamiaru. - stwierdziłem idąc do baru.

- To dobrze. Wiesz ze została zgwałcona? - jak on to wiedział? Podobno wiedziałem tylko ja.

- Skąd wiesz?

- No tak. Nikomu o tym nigdy nie mówiła. Nawet mi. Po prostu zauważyłem. Niby nikogo w domu nie było, dla niej. Ja siedziałem u siebie w pokoju. Wróciła cała zapłakana i miała podarta koszulkę i spodnie. Była we krwi. Miesiąc później dostałem opierdol od matki, ze się z jakąś laską ruchałem. Wiesz test ciążowy. Zaszła. Ale nie urodziła. - mówił dalej. O tym mi nie wiadomo.

- Nie wiedziałem o tym. Ona zaszła w ciąże? - dopytywałem z pękającym sercem.

- Tak. - stwierdził obojętnie. - Była w ciąży. Ale jak już mówiłem. Nie urodziła. Na aborcje wydała ponad tysiąc złoty. Okradła również mnie. Ale powiedziałem sobie, ze skoro została zgwałcona i zaszła w ciąże to niech się pozbędzie tego bachora bo umrze z cierpienia. Wiesz. Gwałt i jeszce urodzić jego dziecko. To by było dla niej za dużo. Jest delikatna. Bardzo delikatna. - mówił dalej.

- Wiem. Łatwo ja zranić. Jak ty swoimi słowami.

- Wybaczyła.

- Słowo przepraszam jest jak plaster. To ze nakleisz go na ranę nie oznacza ze rana się zagoi. - stwierdziłem upijając łyk kawy.

- Wiem. Ale powracając do niej. Usunęła ciąże i od tamtego czasu nie ciągnęło ja w ogóle w stronę mężczyzn. Po prostu się bała. Kładziesz rękę na udo a ta nie przeczy. Musi cię kochać.

- Ja też ją kocham.

- Zginąłbyś za nią?

- Nie. - zamurowało go. - Ból po stracie kogoś bliskiego jest tak duży, ze pozwoliłbyn jej umrzeć by nie cierpiała. - teraz to on nie mógł wydusić z siebie słowa. Patrzył na mnie z oczami pełnymi zaskoczenia i niedowiary w to co ja właśnie powiedziałem.

- O mój Boże. - wstał i odniósł kubek. - Ty ja na prawdę kochasz.

- No jakoś tak wyszło. Wiesz, jest jedyna w swoim rodzaju. Zarazem taka delikatna ale i taka silna. Wszystko tworzy idealność nad idealnościami i najpiękniejszą kobietę jaka spotkałem w moim całym życiu.

- Nie lubiłem cię wiesz? Ale teraz. - położył swoją dłoń na moim ramieniu. - Jesteś jednak spoko gość. Spróbuj jej nie zranić. Prosze. - i wyszedł. Zostawił mnie samego z milionem pytań i milionem emocji. Kochałem ją. Na serio.

WOW /// BedoesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz