5

1.9K 92 4
                                    

/Karolina

Borys zabrał mnie ze sobą do swojego mieszkania, po tym jak Karaś i niejaki Kuba poszli z Café zostaliśmy tam sami, aż do zamknięcia. Umówiliśmy się, ze gdy Madzia się wyprowadzi to ja zastąpię ja. Czy uważam to za odpowednie? Dla mnie tak. Dla niej nie. Podziękuje jej na pewno za opiekę nad Borysem ale... Stara miłość nie rdzewieje.

- Misiu co tak długo! - krzyknęła brunetka z sofy. Gdy spojrzała na nas chwile patrzyła na Borysa a potem przeniosła wzrok na mnie. Myślała co tak na prawdę tu robię i kim jetsem. - Kto to?

- Madzia... Jest sprawa. - stwierdził siadając koło niej.

- To jest Karolina? - spytała łamiącym się głosem.

- Tak, to ja jestem Karolina. Chciałam ci podziękować.

- Za co!? - krzyknęła ze łzami w oczach.

- Ze się nim zaopiekowałaś.

- Spierdalaj! - krzyknela mi prosto w twarz. W czasie natychmiastowym spakowała większość swoich rzeczy gdy Borys siedział na kanapie a ja stałam koło drzwi. Gdy otwierała drzwi i rzuciła klucze do mieszkania gdzieś na sofę  zaczęła mówić. - Zawsze byłaś ważniejsza. Często widziałam jak reaguje na twoje imię. Nigdy nie byłam ja. Najpierw byłaś ty potem ja. Zasadniczo łącząc się z nim mogłam podejrzewać, ze gdy wrócisz odejdzie do ciebie. Pamiętaj co ci powiem teraz Karolina.

- Słucham. - powiedziałam jak najbardziej miło.

- Zawszs byłaś na pierwszym miejscu. Zawsze. Nigdy nie przestał i tobie myśleć. Nawy gdy uprawialiśmy seks wyobrażał sobie ciebie a nie mnie. Do widzenia Borys. Masz szczęście ze to ciebie bardziej kochał. Jutro przyjadę po resztę rzeczy.

- Hej. -  szepnęłam.

- Hej. - powiedział Borys gdy zamykałam drzwi. Popatrzyłam się na niego i parsknęlam śmiechem. On nie był mi dłużny i zrobił to samo. Usiadłam mu na kolanach. - Tęskniłem za tobą tak bardzo. Bałem się, ze cię stracę, ze już nigdy nie zobaczę. Jezu. Ile ja papierosów wypaliłem chcąc cię wypuścić z siebie dymem. Ale opłacało sie zaczekać.

- Kocham cię. Ale boje się ze nie dam rady, ze nie dam rady żyć. - przygryzłam dolna wargę i oparłam się w zagłębienie jego szyi.

- Poradziłaś sobie ze wszytkim, co cię do tej pory spotkało. Możesz być pewna, ze poradzisz sobie ze wszytkim, co spotka cię w przyszłości.

- Sama nie dam rady. Przejdźmy przez to razem.

- Przejdziemy. I teraz błagam cię nad życie. Nie odchodź odemnie.

- Nie odejdę. - szepnęłam całując jego piękne usta. Już nie były wysuszone, były idealne. On był idelny. On był mój i nic tego już nie zmieni.

- I obiecaj. Obiecaj na słowo honoru. - popatrzyłam się głęboko w jego oczy. - Nawet gdy zachorujesz zabierzesz mnie ze sobą.

- Tak.

- A teraz... Ogladnijmy film.

- Ja wybieram!

- Okej. - powiedział i popatrzył się na mnie ze zdziwieniem. - Kurwa ja w to nie wierze.

- W co? - spytałam lekko zestresowana.

- Siedzisz tu. - wskazał na mnje. - Ze mną. - teraz wskazał na siebie. - Jakby nigdy nic. Jakby ten rok nie istniał, jakby w tym momencie zaczynał się nasz piąty miesiąc bycia ze sobą.

- A nie zaczyna się? - wzięłam do buzi chipsa i go ugryzłam. - Przepraszam. Na prawdę. - odłożyłam pilota na stół. - Na prawdę cię przepraszam.

- Wybaczam.

- Ale musisz wiedzieć jedna rzecz Borys.

- Słucham cię bardzo uważnie. - popatrzył się na mnie, lustrując moja twarz.

- Gdybym miała cofnąć czas... - popatrzyłam się w jego piękne oczy. - Postąpiłabym tak samo. - między nami zapadła długa cisza. - Komedia czy dramat? - spytałam patrząc się na jego idealne oczy. Na jego piękne, brązowe oczy.

- Dramat. - stwierdził.

- Idelane matki. - popatrzyłam się na niego.

- Okej.

- Borys, ja chyba jednak wrócę do domu. - powiedziałam wstając z kanapy i idąc w stronę moich butów.

- Czemu? - Borys wstał jak poparzony.

- Nie mam tutaj nic. Kapletnie. Wszytko zostało ci odebrane. Wrócę ru jutro koło osiemnastej i przesiedze cały wieczór. Jak sobie zasłużyć to i noc.

- Okej. Odwieść cię? Daleko masz? - spytał drapiąc się po karku.

- Możesz odwieść. Drugi koniec Wawy się kłania a nie wydaje mi się by droga przez całe miasto była fajna. - zaśmiałam się cicho.

- Okej. - ubrał się szybko. Gdy podjechaliśmy po mieszkanie stał pod nim Mateusz pałac papierosa. Podeszłam do niego i cmoknęłam w usta. Usłyszałam za sobą zamykanie drzwi i powolne kroki.

- Hej Mateusz. Co tu robisz? - spytałam stając przed nim.

- Musimy pogadać. Szybko. - powiedział i zaczął ciągnąć w stronę bloku.

- Mogę się pożegnać? - wyrwałam rękę z uścisku i podeszłam do Borysa który stał oparty o przód swojego auta. Patrzył sis na mnje z utęsknieniem, miałam wrażenie, ze pragnie mnie bardziej niż jego ciało pojmuje. - Cześć Borys. - podeszła do niego i ucałowałam lekko w usta.

- Chce cię blisko, chce by już było jak dawniej. Czyli dobrze. Chce budując się przy twoim ciele, chce byś była ze mną cały czas.

- Będę Borys. Daj mi tylko czas. - szepnęłam w jego usta gdy je ponownie ucałowałam.

- Masz. - włożył mi w rękę przedmiot. Kluczyki do jego starego auta!?

- Borys ja tego nie wezmę. - spiorunował go wzrokiem.

- Prezent urodzinowy. - szepnął i ucałował mnie w czoło wsiadając do auta. Popatrzyłam sie wzdłuż ulicy i zauważyłam jego stare auto stojące prawie na końcu. Spojrzałam na kluczyki. Pamietam jak się jeździ?

WOW /// BedoesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz