1

1.4K 67 60
                                    

~~~cztery lata później~~~

/Karolina

Właśnie kroiłam ziemniaki gdy do kuchni wpadły bliźniaczki. Krzyczały, piszczały a za nimi biegała biedna Agata. Młode miały z pięć lat a były u nas od początku tego piekła. Jedna przebiegła przede mną a druga za mną. Jezu te ziemniaki prawie nie nadają się do jedzenia! W progu stanęła piętnastoletnia Emma. Przyleciała do stanów na wymianę i nigdy do domu nie wróciła.

- Pomoc ci coś? - spytała podchodząc bliżej mnie.

- Nie nie trzeba. Idź czytaj książę lepiej.

- Karolina. Przeczytałam już każda ze sto razy.

- Czytaj dalej byś niczego nie zapomniała. - machnęłam lekko nożem.

- Ale ile można czytać. Wole matematykę, chemię, fizykę... A nie humanistykę! - krzykęła poddenerwowana.

- Emma ty nie rozumiesz! Nie masz możliwości uczenia się czegoś więcej. Przepraszam.

- To ja przepraszam. - dziewczyna położyła mi rękę na ramieniu. Siorbnęłam nosem. Trzydzieści minut późnej był gotowy obiad.

- Obiad dziewczynki! - krzyknęłam wycierając ręce o i tak już brudną sukienkę. Małe podbiegły i wręcz rzuciły się na kawałek kurczaka. Co dzień to samo. Kasza, kurczak, ziemniaki, indyk. I tak od czterech lat. Za piętnaście dni moje dwudzieste piąte urodziny. Wzięłam głęboki oddech. Agata spojrzała na mnie z lekkim bólem. Uśmiechnęłam się miło.

Gdy kładłam dziewczynki spać potem podeszłam do Emmy. Ta czytała książkę o gwiazdach.

- Nauczyłaś się czegoś ciekawego? - spytałam patrząc się na jej twarz.

- Coś tak. Ale wiesz ta książkę mam trzeci dzień.

- Ja ci żadnych książek nie dawałam ani nikt inny. Od kogo masz? - powiedziałam puszczając jej oczko. - Przyznawaj się. - zaśmiałam się bardzo cicho.

- Bo wiesz. Naprzeciwko mieszka taki jeden chłopak... Krzysiek się nazywa i... Dał mi ta książkę.

- Dał czy pożyczył? - podniosłam jedna brew do góry.

- Dał. - zarumieniła się. - A Karolina... Zawsze omijasz fakt gdzie jest twój facet. Opowiedz mi jak go bylo...

Weszłam do mieszkania roześmiana. Borys niósł pocztę w ręce, a ja wodę. Jezu ten ślub mnie wykończył. Nie mam siły na nic. Usiadłam na sofie i wyciągnęłam nogi wcześniej ściągając buty. Borys wziął moje nogi i położył je na swoich. Było mi wygodnie. Bardzo wygodnie.

- Skarbie... Patrz na ten list. - wzięłam ho do ręki.

- Z wojska? Nakaz przystąpienia do służby... Borys... Nie rób tego! Nie rób! - krzyczałam przez łzy.

- Co mam ci powiedzieć?

- Jaki był?

- Kochany, przystojny, mądry, chociaż nie wiedział ile to jest sześć razy sześć. Był przede wszytkim mój.

- A gdzie teraz jest?

- Pół roku temu wysłali go na Madagaskar i słuch po nim zaginął... - uśmiechnęłam się nikle.

~~~miesiąc później~~~

Wojska Angielksie w czwarta rocznice śmierci ich królowej odpuścili zamachu na kraje Europy i wycofali się do swojego kraju. Wojska rosyjskie i niemieckie podpisały ugodę a wojska Hiszpańskie odpuściły obronę. Korea wraz z Stanami podpisali ugodę. Dzisiaj 23 lutego po czterech latach nareszcie nastąpi charmonia i cisza.
Oficjalnie... Wojna została skończona.

Podskoczylam wysoko do góry i rzuciłam się na szyje Jacka który został w Warszawie. Agata Karasiowi tez rzuciła się w ramiona i zaczęła głośno płakać. Przytuliłam Zuzię i Lilli, polskie bliźniaczki a na koniec Emme, naszą rodzynke.

- Teraz wróci Roksana i Sandra.

- Wyjechały. - Monik przetarła łze.

- Mam nadzieje ze żyje. - Jacek również wytarł łze spod swojej oka.

- Jestem pewna ze każdy wróci. - uśmiechnęłam się miło.

- Als jak powiemy Marcinowi i Mateuszowi ze ich kobiety były rozstrzelane? - Monika pociągnęła głośno nosem.

- Nie wiem. Na prawdę nie wiem. Ale nie to jest teraz ważne. Wojna się skończyła!!! Wracamy do życia kochani! - zaśmiałam się głośno i wybiegłam na ulice. Padał deszcz i było ciemno. - Ludzie! - krzyknęłam na cały głos. Każdy wyjrzał przez okno. - Wojna się skończyła! - usłyszałams okrzyki, szczęście, gorzkie łzy. - Wojna! - jeszcze raz by każdy słyszał. - Wojna się skończyła!!!

WOW /// BedoesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz