6

1.8K 83 19
                                    

/Karolina

- Laska! - wlazł do mnie do domu i z hukiem zamknął drzwi. - Nie uwierzysz patrz na to! - w telefonie była pokazana była dziewczyn Borysa.

- Czy jest Pani przykro z powodu, iż niejaki Bedoes od Pani odszedł? - zapytał ktoś za kamery.

- Wiedziałam ze tak będzie. Zaczynajac z nim związek widziałam w jego oczach, ze kocha kogoś innego. Wiedziałam ze jak ona wróci to on odemnie odejdzie i nawet nie pomyśli o moich uczuciach. Ona zawsze była ważniejsza. Ale pocieszający jest fakt ze mu będzie teraz dobrze. - zamilkła patrząc się prosto w kamerę. - Karolina wiem ze to obejrzysz wiec opiekuj się nim. Poza tym. Jesteś przepiękna kobieta i mam nadzieje, ze będzie wam się super wiodło. Do zobaczenia na pewno jeszcze kiedyś. Mamanadzieje ze dostanę zaproszenie na wasz ślub. Całuje was, Madzia.

- Bardzo dziękujemy... - Mateusz zatrzymał filmik.

- No laska. Podbijasz internet. - zamarłam.

- Przecież on z nią zerwał max trzy godziny temu. - powiedziałam bardzo zdziwiona.

- Wiem. Ale jej brat jest reporterem w Pudelku. Nie wymigasz się mała. Jutro będziesz miała jazdę. Mam nadzieje ze jesteś rozsądna i nie wprowadzisz się do niego od razu. - zagroził mi palcem.

- Mateusz. Ja go kocham. - zaczęłam gorzko płakać. To wsyztko to sen. Wybiegłam z mieszkania i wsiadłam do auta, ruszyłam z piskiem opon. Cała we łzach przemierzałam ulice Warszawy zmierzając to tak znanego mi miejsca. Gdy podjechałam pod znany mi blok wysiadłam z auta trzaskając drzwiami. Zamknęłam auto i zadzwoniłam do mieszkania numer 56.

- Halo? - zapytał idelny głos w słuchawce.

- Borys błagam otwórz mi! - krzyknęłam cała zalana łzami i trzęsąca się. Gdy drzwi się ogworzyly wbiegłam po schodach na dziesiąte piętro. W drzwiach stał on. Tak idealny. Wskoczyłam mu w ramiona i zaczęłam gorzko płakać. - Błagam! Nie puszczaj mnie nigdy. - głaskał mnie po plecach.

- Ciii. Kochanie. - potrzebowałam go, bardzo. Kochałam tego człowieka nad życie. - Co się stało? - zapytał.

- Ty się stałeś. Potrzebuje cię tak bardzo ze nie potrafię zostać w moich czterech ścianach. Potrzebuje się, bardzo.

- Przepraszam, ale jest pierwsza w nocy. - ktoś wyszedł z mieszkania obok. Ja nadal byłam w objęciach Borysa.

- Jasne. - Borys powiedział do sąsiada. - Kochanie, wejdźmy do środka. - nadal się do niego przytuliła i nie zamierzałam drgnąć. Ten wziął mnie na ręce i zniósł do środka mieszkania zamykając drzwi. - Tez nie chce cię opuszczać. - usiadł na kanapie. Siedziałam na nim jak dziecko. Przytulał mnie w szczelnym uścisku.

- Borys. - zapłakałam gorzko.

- Cii już. - otarł moje łzy.

- Borys. - szepnęłam. - Kocham cię nad życie. Żadne słowa nie opiszą uczucia jakim cię darze. - szepnęłam mu do ucha. 

- Skarbie. Ja ciebie tez kocham. Idź spać. - zaczął mnie usypiać. Zasnęłam od razu.

   Gdy się rano obudziłam nadal byliśmy na sofie. Leżałam na nim a on miał rękę na mojej talii. Wstałam powoli i ruszyłam do łazienki. Gdy załatwiłam moja potrzebę fizjologiczną ruszyłam do kuchni. Nastawiłam wodę i zacząłem robić nam śniadanie. Gdy woda prawie się gotowała wyłączyłam ja by nie obudzić Borysa. Zdobiłam nam herbatę. Gdy ta trochę ostygła podeszłam powoli do Borysa i usidlam koło niego.

- Kochanie. -  szepnąłam, lekko go szturchając. - Wstajemy. - gdy otworzył oczy podałam mu herbatę.

- Dziękuje. - wziął powoli luka. - Tego mi brakowało.

- Herbaty? - zapytałam lekko się śmiejąc.

- Nie głupia. - zaśmiałam się pod nosem. - Barakiwlao mi takich poranków. Gdzie nie muszę martwić się o to czy będę miał śniadanie... Brakowało mi pobudek, gdy mowie kochanie i widzę ciebie, a nie kobietę zaspokajającą moje potrzeby. - przechylił lekko głowę uśmiechając się nikle. Moje oczy lekko mnie zapiekły. Czrmu on musi być taki idealny?

- Leżąc w tym szpitalu widziałam, ciebie w snach. Przychodziłam tu i patrzyłam jak spisz. Czasami miałam wrażenie, ze zawsze byłam przy tobie, a czasami jakbyś był w ogóle gdzie indziej. Chodz byłam tak blisko ciebie nigdzie nie czułam twojego zapachu. Zawsze dotyk. Popadalam w paranoje. A wiesz co było najgorsze?

- Tak? - spytał patrząc mi w oczy.

- Gdy stałam przrd doktorem naga, wypruta z emocji. Najgorsz był widok mojej łysej głowy. - po moich oczach spływała łzy. - Najgorsze było to gdy czułam dotyk lekarza na moich piersiach, ale on nie był twój. - nadal płakałam. - Najgorsze były święta. Bez ciebie. Bez przyjaciół, rodziny. Po pół roku rodzice nie przyjeżdżali już do mnie. Mówili... Nie przyjedziemy bo nie będziemy patrzeć jak nasze dziecko umiera. Wiesz jak pękło mi w tedy serce?

- Ja nigdy nie zwątpiłem ukochana. - szepnął mi do ucha przytulając tak mocni, ze prawie wycisnął ze mnie dusze. - Nigdy.

WOW /// BedoesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz