/Karolina
- Bardzo dziękujemy za miłe towarzystwo. - zaśmiałam się wychodząc z restauracji.
- To my dziękujemy. - krzyknął Paweł. Wsiedliśmy do samochodu i Borys od razu położył swoją dłoń na moim udzie. Uśmiechnęłam się delikatnie. Nigdy nie potrafił się powstrzymać.
- Pojedzmy jutro do moich rodziców. - stwierdziłam.
- Okej. - odpowiedział patrząc się na mnie. - Nie znam ich.
- To poznasz. Jutro są imieniny mojej matki. Będzie tez Filip.
- Okej. A jak maja na imię?
- Moja matka to Weronika a ojciec to Dawid. - (nie znam imion rodziców Filipa. Przypuśćmy ze tak właśnie się nazywają.) powiedzieć im jutro?
- Okej. Już ogólne pojęcie mam. - zaśmiał się zmieniając bieg.
- Borys. - szepnęłam. Niewiele brakowało bym się rozpłakała. Niewiele. - Kocham cię.
- Ja ciebie tez. - złapał mocniej moje udo. Zasadniczo wczoraj odebrałam wyniki od lekarza. Usiadłam na ławce przed szpitalem. Moje ręce trzęsły się tak mocno, ze nie mogłam utrzymać świstka od lekarza. Ja mam kurwa dziewiętnaście lat. Czemu ja? - Co ty taka cicha?
- Nie wiem. Martwię się.
- O co? - zaśmiał się cicho. O to ze spędzisz ze mną tylko dwa kolejne miesiące a potem wyjeżdżam do Houston? Na nie wiadomo ile?
- Co moi rodzice o tobie pomyślą. - zaśmiał się cicho pod nosem. Nie lubie go kłamać.
- Chyba wszytko co najlepsze. - zaśmiał się głośno wjeżdżając na podziemny parking.
- Mam nadzieje. - ucałowałam go w usta i wyszłam z auta.
- Schudłaś ostatnio. - stwierdził zamykając auto.
- To chyba dobrze. Nie?
- Nie. - skarcił mnie. Ups.
- Czemu?
- Popatrz na siebie. Dla mnie nadal jesteś piękna ale... - popatrzyłam się w lustro w windzie. - Masz zapadnięte policzki, podkrążone oczy, patrz na obojczyki. Nie wyglądałaś tak.
- Wiem. - pociagnelam nosem.
- To czemu chudniesz?
- Wyobraź sobie ze sama nie wiem. Nagle zaczęłam chudnąc, wiesz tak super gwałtownie. I jakoś tak wyszło.
- Boje się o twoje zdrowie. Jesteś pewna? - nie.
- Tak.
Kolejnego dnia ubrałam się w jego czerwona bluzkę i moje niebieskie jeansy. Na nogi wrzuciłam czarne Vansy a włosy związałam w wysokiego kucyka. Jechaliśmy do moich rodziców już z godzinkę. Mieszkali za Warszawa dlatego tak długo się jechało. Gdy wjechaliśmy na posesje od razu zobaczyłam auto mojego brata. Weszłam do domu witając się z rodzicami.
- Mamo, tato to jest mój chłopak Borys. - ogólnie moja mama zakochała się w Borysie lecz tato miał lekko sceptyczne nastawienie. Gdy Filip wyciągnął Borysa na papierosa, to był jedyny moment w którym mogłam powiedzieć o tym rodzicom. - Mam wyniki badań. - powiedziałam wprost patrząc się na nich uważnie.
- I? - zapytała matka z nadzieja w głośnie.
- Za dwa miesiące lecę do Houston. Będę mieć operacje. Nie powiedzcie tylko Filipowi a tym bardziej Borysowi. Błagam.
- Okej. - mowila mama ledwo powstrzymując łzy.
Czas mi i Borysowi mijał bardzo szybko. Nawet nie zauważyłam gdy był już koniec maja. Jeju jestem z tym chorym pojebem trzy miesiące. Czy coś w ich czasie się wydarzyło? Nie licząc tego że spotkałam się jeszcze pare razy z Pawłem i Oliwia. Miałam nudne życie. Borys chodził na imprezy ale ja nie mogłam, wiec on się bawił a ja siedziałam w domu płacząc w poduszkę. Świadomość bycia z nim tylko miesiąc mnie tak cholernie bolała i przytłaczała, ze chciałam się z nim już tylko ruchac. Na prawdę. Ale ja miałam inny plan. Wciele go w życie. Aktualnie siedzę w mieszkaniu i oglądam Bekse. Borys jest na jakiejś imprezie ze znajomymi. Wstałam powoli z kanapy stopujac film. Podeszłam do jedej z książek i wyciągnęłam kartkę. Patrzyłam się na nią średno dwa razy dziennie doszukując się w niej najmniejszego błędu. Czegoś co spowoduje ze to co na niej jest nie będzie prawda. Coraz bardziej pragnęłam wyjazdu. Tam gdzie problemu będą tak duże jak ból za strata Borysa. Usłyszałam głośne pukanie do drzwi i głośny krzyk. Ruszyłam w tamta stronę szybko chowając kartkę na swoje poprzednie miejsce. Otworzyłam powoli drzwi. Pod nimi stał Borys z dwoma znznymi mi policjantami.
- Dobry wieczór. - o Boże. Co za głupek.
- Dobry. - podpowiedziałam patrząc zarzenowana w stronę Borysa. - Co zrobił?
- Nic poważnego. Napewno nic mu za to nie zrobimy ale następnym razem niech się pilnuje.
- Ale co zrobił? - zapytałam przejmując mojego chłopaka.
- Kopał w śmietniki.
- Idiota. - syknęłam. - No nic. Poucze go za to. Bardzo panom dziękuje za przyprowadzenie go do mnie.
- Widzimy się nie pierwszy raz. - zaśmiał się jeden z nich. Prychenlam lekko. Patrząc się na Borysa zaczęłam się lekko smiac.
- I na pewno nie ostatni. - zaśmiałam się głośni.
- Do zobaczenia.
- Do zobaczenia. - odkrzyknełam zamykając drzwi. - Głupku. - położyłam go na kanapie. - I co ja się z tobą mam co?
CZYTASZ
WOW /// Bedoes
FanfictionDziewietnasto letnia Karolina Szcześniak, siostra Taco Hemingway'a pracuje w małej kawiarni. Pewnego dnia jej znajomi i proszą ja o przysługę która powoduje, ze jej życie się zmienia. Chyba na zawsze.