/Karolina
Stałam opierając się o maskę auta i patrzyłam jak Mateusz zawzięcie prowadzi dyskusje z Agatą. Ta co chwile płakała i starała ukryć się gnijące części ciała. Serio? Mogła wybrać wszytko a akurat Krokodil? Żałosne. Ale cały świat jej runął jeszcze zanim zgwałciła mi męża. Wzięłam głęboki oddech i wsiadłam do auta. Spojrzeli na mnie a ja wskazałam ze pojadę a oni po prostu dojdą sobie do domu. Ruszyłam powoli i powoli przedzierałam się przez zatłoczone ulice Warszawy. Podjechałam do szkoły i poprosiłam o dwa dni wolnego. Muszę poukładać myśli. Oczywiście dyrektorska pozwoliła wiec już o piętnastej siedziałam w domu i popijałam herbatę o smaku cynamonowym. Od dziesięciu miesięcy nie pracuje w kawiarni a ludźmi z pracy straciłam kontakt. Nie przeszkadza mi to. W końcu to tylko znajomi. Prawdziwi przyjaciele którzy są rodzina są tutaj i zawsze byli, gdy płakałam nocami za moim mężem, gdy cieszyłam się na zaręczynach byli zawsze tam gdzie powinni być. Kocham ich całym sercem. W mieszkaniu roznosił się tylko głuchy odgłos tykania zegara. A ja siedziałam na kanapie i popijałam herbatę otulona zapachem naszego domu. Bo dom to nie tylko meble. Dom to uczucie zawarte w czterech ścianach. Jeszcze chwila i powinien wrócić Borys. Mój ukochany, Borys. Jak często sobie powtarzam ze go kocham? Za każdym razem gdy o nim pomyśle. Poczułam mocny ból brzucha i chęć wymiotów. Popędziłam pędem do toalety i poczułam nieprzyjemna żółć w gardle. Boże fu. Pochyliłam się nad toaletą i w myślach dziękowałam sobie za to, ze po wejściu do domu związałam włosy w koka. Cały obiad pływał na tafli wody a sam kibel niemiłosiernie śmierdział na Merlina. Kolejna fala nieprzyjemnej żółci wypłynęła z moich ust a ja uslyszałam przekręcający się klucz drzwi. Jezuuu co jest ze mną?
- Kochanie? - Borys powiedział. No tak z reguły nie ma mnie o tej godzinie w domu a widząc moja kurtkę i klucze na szafce musiał się niezłe zdziwić. - Kochanie!
- W łazience! - powiedziałam i uslyszałam kroki w moja stronę. W tym momencie kolejna fala żółci uderzyła o ścianki szyi i wyleciała w już i tak brudną i śmierdzącą dziurę. Borys podszedł do mnie szybko i pogłaskała po plecach.
- Słońce. Co ci jest? - zapytał podjąć mi mokry ręcznik przyłożyłam go sobie do czoła i spuściłam wodę. Borys wytarł mi twarz i pogłaskał oo głowie. Położyłam swoją głowę na jego klatce piersiowej a on zaczął mnie mocno przytulać.
- Ostatni raz jak tak miałam to było w trakcie chemioterapii. - jego oczy były przepełnione przerażeniem a wargi zgrały jakby chciały coś powiedzieć. - Ale na chemioterapii nie jestem. - odpowiedziałam a on odetchnął z ulga.
- Pojedziemy do szpitala? - zapytał glaskaja mnie po plecach.
- Jak jutro przez cały dzień będzie się tak działo, to będziemy musieli wręcz.
- Dobrze. Coś do jedzenia?
- Chętnie. - stwierdziłam łapiąc się za brzuch. - W sumie lepiej chyba tylko herbatę z mięta. - szepnęłam powoli wstając. Lecz gdy zgięłam się lekko nieprzyjemna żółć zaatakowała znowu miej gardło. Co jest? Borys już poszedł wiec nie zauważył jak łapie się za twarz i z obrzydzeniem połykam zawartość buzi. Umyłam szybko zeby i usiadłam naprzeciwko mojego męża.
- Co robimy? - spytał łapiąc moja dłoń w swoje wielkie ręce.
- Może jakiś film? - zapytałam.
- Co proponujesz? - zapytał podnosząc brew w górę.
- Hmm. Może Coco?
- Bajkę? - spytał tuląc mnie do siebie i całując w czubek głowy.
- Mam ochotę na coś innego.
Oglądając bajkę co chwile się śmiałam i płakałam. Za oknem widniał biały puch a ja marzyłam o słoneczku które przyjemnie będzie ogrzewano mi twarz. Chce już leżeć na plaży i opalać obrączkę. O tak, to będzie najlepsze co zrobię kiedykolwiek. Poczułam jak żółć znowu napływa do mojej buzi i cudem dobiegłam do toalety. Co jest?
- Jedzimy do szpitala. - Borys pociągnął mnie ku wyjściu i gdy miałam wychodzić jeszcze raz pobiegłam do łazienki pozbywając się zawartości żołądka. Obrzydliwe. Gdy siedzieliśmy w poczekalni Borys tulił mnie do siebie bardzo uwarznie i szczelnie. Weszłam do gabinetu wraz z Borysem.
- Dobry wieczór. - powiedziałam a lekarz, dość młody i tak bardzo znany...
- Dobry wieczór. - spojrzał mnie mnie i szeroko się uśmiechnął. - A raczej hej. Jak tam życie?
- Dobrze. - nie wiem kto to. - A u ciebie?
- Cóż moje drogi i oliwiki się rozeszły już jakiś czas temu. - No tak!
- Szoda. Pasowaliście do siebie. Paweł? - przypatrzył ki się uważnie i na Borysa.
- Tęskniłem za wami wiecie? - zapytał dosiadając się na krześle. - Z czym do mnie przychodzicie?
- Karolina od piętnastej co chwile wymiotuje. - uśmiechnął się szeroko.
- Kiedy braliście ślub? - zapytał co mnie bardzo zaniepokoiło.
- Dwa tygodnie temu. - Borys odpowiedzial mu bez namysłu.
- Okej. Zostaniesz na noc w szpitalu. Pod moja opieka wiec nic ci się nie stanie. Laboratorium pracuje jeszcze godzinę wiec oddam krew, rano dostaniemy wyniki i podepniemy cię pod kroplówkę. Może być to mocne osłabienie organizmu lub inny czynnik którego nikt nie podejrzewa. - podniósł do góry brew i pochylił się wypisując jakieś papiery. - Chodź. - podał mi rękę a ja ja uważnie złapałam. Gdy leżałam już na łóżku i porzegnałam się z Borysem a on pojechał do domu Paweł usiadł koło mnie wbijając mi do ręki wenflon. - Wiesz ze możesz być w ciąży? - powiedział.
- Nie możliwe. Nie wymiotowałambym aż tak Paweł.
- Jeśli nie odrzywiasz się poprawnie a jesteś w ciąży to uwierz możesz wymiotować nawet co sekundę. - w tym momencie poczułam żółć w moim gardle i zatkałam buzie ręką. Paweł wyciągnął mały basenik za sowich pleców i podstawił mi go pod twarz. - Robimy USG Karolina.
CZYTASZ
WOW /// Bedoes
FanfictionDziewietnasto letnia Karolina Szcześniak, siostra Taco Hemingway'a pracuje w małej kawiarni. Pewnego dnia jej znajomi i proszą ja o przysługę która powoduje, ze jej życie się zmienia. Chyba na zawsze.