4

1.1K 67 11
                                    

/Karolina

Siedziałam przy stoliku, wraz z moimi przyjaciółmi. Nie było nas tylu ilu miało być. Mieli wrócić wszytscy. Wzięłam głęboki oddech. Prezydent gratulował, dziękował i nie wiadomo co jeszcze mówił. Zajęło mu to około godziny. Mówił o poświeceniu, cierpliwości. Czekam na Borysa cztery i pół roku. To dużo? Czy ja już jestem stara? Czy ja już w tym momencie umieram? Czy mam być gotowa na samotną śmierć? Boże jeśli nie chcesz mi go tu zesłać minimum daj mi jego ciało, bym mogła jeszcze raz go dotknąć, bym mogła jeszcze raz popatrzeć na jego spokojną twarz, dotknąć idealnych dłoni, pocałować jeszcze raz. Zobaczyć tęczówki w których umieram, dotknąć włosów, tych które miziały mnie w nocy. Ale co jeśli widok mnie zaboli bardziej niż jego brak? Co jeśli zobaczę bladą jak śnieg cerę? Co jeśli ręce nigdy już nie będą ciepłe a oczy nigdy się nie otworzą? Co jeśli usta nie drgnął w prostych słowach, co jeśli nie usłyszę echa jego głosu w mojej głowie? Co jeśli nigdy, już nigdy jego ciało nie będzie ciepłe i nie ogrzeje mnie w zimne dni? Co jeśli... Co jeśli zabił mnie umierając? A może żyje ale nie chce wrócić? A co jeśli pragnie nowego życia bezemnie? A co jeśli... A co jesli mnie nie pamięta? A co jesli jego usta zapomniały mojego smaku, jego nos zapomniał mojego zapachu, jego oczy zapomniały moich oczu? Co jeśli jego skóra zapomniała jak miękka jest moja? Co jesli... Co jeśli wymazał mnie z swojego umysłu?

- Karolina. - Agata lekko mnie szturchnela. - Idź zaśpiewaj coś. - wstałam powoli i zaczęłam iść w stronę sceny. Dostałam mikrofon i poczułam ze żal zjada moje serce od środka. A może on jest na tej sali? A może widziałam go już milion razy ale nigdy nie pragnęłam go ujrzeć?

- Poproszę So cold. - powiedziałam zakrywając mikrofon i zamknęłam oczy modląc się by nie rozpłakać się za nim tu na scenie. Od tego jest noc, od tego jest poduszka, łóżko, pokój, prysznic. O tak. W tych miejscach zatapiam skutki, wylewam miliony łez. Biorę głęboki oddech i zaczynam śpiewać.

Oh, you can't hear me cry
See my dreams all die
From where you're standing
On your own.
It's so quiet here - przyłożyłam palec do ust. -
And I feel so cold - potarłam ręce lekko -
This house no longer
Feels like home.

Oh,when you told me you'd leave
I felt like I couldn't breath - wzięłam łapczywy oddech. Ta piosenka łamała mi serce, burzyła mur. -
My aching body fell to the floor
Then I called you at home
You said that you weren't alone
I should've known better
Now it hurts much more. - złapałam się za serce. Wypuscilam pojedyncza łze. -

You caused my heart to bleed and
You still owe me a reason
Cause I can't figure out why...
Why I'm alone and freezing
While you're in the bed that she's in
I'm just left alone to cry. - z moich oczów leciało milion łez.

You caused my heart to bleed and
You still owe me a reason
Cause I can't figure out why... - zadałam to pytanie do samej sienie. -
You caused my heart to bleed and
You still owe me a reason
Cause I can't figure out why... - płakałam jak małe dziecko. -

Oh,you can't hear me cry - wskazałam na moje oczy. -
See my dreams all die - zrobiłam z palców pistolet i strzeliłam sobie w głowę. -
From where you're standing
On your own.
It's so quiet here - patrzyłam na przyjaciół. -
And I feel so cold
This house no longer
Feels like home. - pokręciłam przecząco głowa.

- Pięknie. - prezydent podszedł do mnie i objął ramieniem. Wytarlam szybko łzy. - Zaśpiewaj nam prosze coś jeszcze. - pokiwałam głowa na tak.

- Ale najpierw zjedzmy. Powiedzmy ze za godzinkę zaśpiewam. Dobrze?

- Jasne. - wróciłam do stolika i usadwowilam się blisko Karasia. Był lekko poddenerwowany.

- Co ci? - spytałam gniotac kolejna porce jedzenia. Szczerze? Po skończeniu wojny gdy miałam dostęp do większości rzeczy i jedzenia nic nie jadłam. Może to z powodu Borysa? A może ze świadomości ze jak będę chciała czegoś to to dostanę? Spojrzałam przed siebie i wlepiłam wzrok w ścianę daleko przedemna. Definitywnie powód pierwszy.

- Nic. - szepnął.

- Przecież widzę Mateusz. - syknęłam.

- Zrozumiesz w swoim czasie. - prychnelam cicho i wstałam by wyrzucić do śmieci kolejna porcje ciasta malinowego. Wyrzuciłam już je piąty raz? W czasie wojny rzuciłabym się na nie i jadła z zawziętością. Nie. W czasie wojny oddałabym je dzieciom, potem przyjaciołom a ja zjadłabym resztki. Tak, dokadnie tak. A teraz? Usłyszałam plask. Tak właśnie umarł piąty kawałek ciasta malinowego. To co? Czas na kolejny? Gdy szłam w stronę stołu z cistaki poczułam pewniej zapach... Rozejrzałam się niespokojnie po sali. Ty głupia idiotko przeziez każdy może mieć takie perfumy.

- Pomoc pani w czymś? - spytał kelner gdy stałam z wyciągnięta ręka nas ciastem malinowym.

- Tak. - wyprostowałam się. - Jakie ciasto pan poleca?

- Malinowe.

- A oprócz niego? - popatrzyłam się na młodego kelnera. Był przystojny, definitywnie.

- Tiramisu. - uśmiechnął się miło.

- Dziękuje. - cóż za zmiana.

WOW /// BedoesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz