~~~pół roku później~~~
- Borys! - krzyknęłam stojąc przed lustrem. - Którą wybrać? - pokazałam mu dwie sukienki, jedna bordowa druga ciemna zielona. Oby dwie sięgały mi kolan i były delikatnie rozkloszowane.
- Słońce. - powiedział stojąc w progu w spodniach od garnituru i białej koszuli. - Najlepiej to idź tak. - wskazał palcem na moją bieliznę.
- Borys! - skarciłam go.
- Bordowa. Poszłaś w niej na nasza czwarta randkę. - stwierdził zapinajac rękawy.
- Jak ty to pamiętasz? - zaśmiałam się cicho powoli zakładając sukienkę.
- A wiesz ile jesteśmy razem? - spytał podchodząc do mnie i zapinajac powoli sukienkę.
- Tak. W sumie dziesięć miesięcy. Nawet nie rok a czuje się jak stare, dobre...
- Małżeństwo. - ucałował mnie w zagłębienie szyi.
- Chodz bo się spóźnimy. - wyprostowałam się i delikatnie poprawiłam sukienkę. Był koniec zimy wiec ubrałam bordowe szpilki i narzuciłam na siebie czarna marynarkę i wzięłam czarną torebkę. Ostatni raz przeglądnęłam się w lustrze. Moje włosy sięgałby już mi do ramion, lepsze to niż fryzura na chłopa. Przejechałam rękoma po mojej talii i sprawdził czy wszytko dobrze leży. Za rogu wyszedł Borys w granatowej marynarce i spodniach. Miał również granatowy krawat. Wyglądał
nieziemsko. Do kompletu założył błyszczące się buty. Gdy wyprostował się zaparło mi dech w piersiach. - Jesteś nieziemsko przystojny. - powiedziałam patrząc się w jego odbicie.- A ty piękna. - stwierdził. Złapał mnie w talii i obrócił w stronę lustra. - Wyobraź sobie nas za jakiś czas... - patrzyłam na jego oczy w odbiciu. - Ty i ja... Tylko ty w białej sukni. - wzięłam głęboki oddech a on z pasja patrzył na moje odbicie. Czy on właśnie powiedxiał mi ze chce się ze mną ożenić?
- Czy ty właśnie...?
- Tak. Ja widzę nasza przyszłość. A minimum chce widzieć. Widzisz nas? - pokiwałam głowa na tak. - I co tu jest nie tak?
- Nic. Wsyztko jest idealne. - spojrzałam na zegarek w odbiciu lustra. - O kurwa!!! - krzyknęłam i wybiegłam z domu a Borys roześmiany za mną. Trzasnęłam drzwiami i je zamknęłam. Zbiegłam po schodach na dół i wpadłam do czarnego BMW. - Jedź no! - krzyknęłam lekko poddenerowowana. Gdy byłam pod mieszkaniem Agaty wpadłam do jej mieszkania. - Karaś! Wypad z mieszkania! - krzyknąłem wypychając Mateusza z mieszkania. - Wszytko jest u nas!
- Jak zwykle spóźniona. - zaśmiała się głośno Sandra, żona Jacka.
- A idź ty! - zaśmiałam się głośno. - Gdzie nasza panna młoda!? - spytałam.
- Tutaj piękna! - krzyknęła już umalowana i w fryzurze Agata.
- Piękna jesteś. - stwierdziłam patrząc się w jej oczy. - Ale wiesz w czym będziesz jeszcze piękniejsza. - podskoczyłam i z torebki wyciągnęłam białą bardzo seksowna bieliznę. Rzuciłam jej w ręce, tej wyskoczył rumieniec na twarz. - Ubieraj się i wpadaj do nas. - zaśmiałam się cichutko. Inne dziewczyny wybuchły gardłowym śmiechem. Gdy wróciła w samej bieliźnie powiedziałam bardzo głośno. - Gdybym miała penisa bądź pewna, ze stanąłby mi.
- O Boże. Ty po Borysie takie teksty masz? - śmiała się głośno Roksana. Nie było z nami tylko Dobrusi i Doroty. Nawet dobrze bo nie zbyt je lubie.
- Tak. Dokdnie tak. - popatrzyłam na każda z dziewczyn. Każda była piękna na swój sposób. Sandra była w ładnych granatowych spodniach i granatowej marynarce. Miała również granatowe buty. Monika i Roksana miały bardzo ładne sukienki koloru czerni. - Wy też pięknie wyglądacie.
- Bez przesady. - Sandra powiedziała i chciał zabrać głos ale ja weszłam do łazienki i stanęłam przed lustrem. Czemu ta sytuacja mnie tak zdołowana? Popatrzyłam na wyświetlacz telefonu, piętnasta. - Karo! Wszytko okej? - zamknęłam oczy.
- Tak. - powiedziałam. - Niech ubiera się w suknie. Zaraz wyjde. - przejechałam ręka po bliznach. Zsunęła z siebie sukienkę i przejechałam delikatnie rękoma po moich nagich piersiach. Na żebrach miałam siniaki jak na brzuchu. Borys już wie ale one? Nigdy nie będą wiedziały co dzieje się w moim życiu. Ostatnio prawie zostałam zgwalcona, zamiast tego jednak uderzyłam faceta prętem w głowę a ten mnie pobił i zostawił. Lepsze to niż gwałt. Założyłam spódnice wzięłam głęboki oddech i już miałam wychodzić ale kawałek podkładu starł mi się i prześwitywał fiolet siniaka. Szybko go zakrywam podkładem Agaty i biorąc jeszcze jeden głęboki, za głęboki oddech, wychodze a przedemna stoi Agata wyglądająca jak królowa. Jej wielka i obszerna suknia w lekkim odcieniu fioletu była tak piękna, ze szczeka opadła mi na ziemie. - Jak ty ślicznie wyglądasz. Lepiej niż w sklepie.
- Masz. - podchodzi do mnie Monika i daje suknie. - Twoja kolej.
- Co? Ja mam sukienkę. - wskazuje na ubranie na mnie.
- Chciałam by wszystkie moje druchny były ubrane tak samo. - dlatego dwie miały czarne sukienki. - Ale ty, jako świadkowa powinnaś wyglądać inaczej. A minimum nie tak. Błagam. - uśmiechnęłam się nikle. Poszłam się przebrać i ruszyłam w pięknej, na szczęście, bordowej sukni. Sięgała mi do kostek i odsłaniała moje ulubione szpilki. Miała pas wokół talii który idealnie ja ukazywał. Góra była dwoma paskami za moje piersi. Gdy stałam bokiem było widać moje siniaki. Kurwa mac, ale suknie była piękna. Opadała luźno na moich biodrach.
- I jak? - pytam obracając się.
- Ślicznie. - wszystkie zabrały głos.
- A to co to? - Sandra podniosła moja rękę ukazując siniaka. - Borys cię bije? - syknęła.
- Nie! Nie. Spokjnie to nie on. - przygryzłam dolna wargę. - To nie historia na dziś. Kiedyś wam powiem. Jeździmy. - złapałam moja torebkę i wyszłam z mieszkania. Podjechała po nas stara, piękna, biała... Syrena! Sama ja załatwiłam. - Tada!!!!! - krzyknęłam wskazując na auto.
- Boże!!! - krzyknęła Agata. - To moje marzenie!
- Wiem. - otworzyłam jej drzwi. Spakowaliśmy ja do auta i ruszyłyśmy.
CZYTASZ
WOW /// Bedoes
FanfictionDziewietnasto letnia Karolina Szcześniak, siostra Taco Hemingway'a pracuje w małej kawiarni. Pewnego dnia jej znajomi i proszą ja o przysługę która powoduje, ze jej życie się zmienia. Chyba na zawsze.