/Karolina
Stałam przed szafą i gładziłam moją ciemno zielona sukienkę. Musi być idealnie wyprostowana, idealnie ułożona by zakrywać żal i smutek. Za godzinę mam być w świetlicy. Jest dopiero osiemnasta ale bez jego u boku każda kolejna minuta jest wiecznością. Każda sekunda to rok. Przejrzałam się jeszcze raz w lustrze i wytarlam łzy z oczu i ruszyłam do łazienki. Poprawiłam makijaż, który już zdążył zejść z oczu i policzków i wróciłam do szafy. Układałam sukienkę dokładnie, powoli, dawałam jej czas by przywykła do mojego ciała. Gdy tak stałam uświadomiłam sobie jedna rzecz. I Agata i Patryk maja racje. Dam mu pół roku. Gdy nie będzie go pół roku, zacznę o nim zapominać i znajdę sobie innego mężczyznę. W końcu mam dwadzieścia sześć lat, jestem stara jak świat. Roksana jest w ciąży w styczniu ma rodzic. Filip, znalazł sobie już inna kobietę i z nią będzie miał dziecko. Jest w trzecim miesiącu ciąży. Jak ona się nazywa? A wiem Agnieszka. Marcin ma dziecko, Sandra i Jacek maja już nawet dorosłe te dzieci. Koło dwudziestki są? Wyjechali do stanów. Jedna to Marta a drugi to Karol. A Krzysiek i Ola to wogole dzieci nie chca mieć. Wiec jestem tym wyjątkiem. Znowu. Pół godziny. Wszytskie prezenty zawiozłam rano do świetlicy teraz trzeba tam się tylko pojawić. Powolnym krokiem przemierzałam ulice Warszawy ubrana na zielono. Szłam powoli i delikatnie by nie hałasować. Co ja mowie? Pewnie większość dzieci biega teraz po domu i krzyczy szczęśliwa. Przeszłam koło bezdomnego. Był zmarznięty, i definitywnie mokry od śniegu. Popatrzyłam w górę. Nie pada mocno wiec czemu nie? Ściągnęłam z siebie kurtkę i podałam starszemu mężczyźnie. Ten od razu zaczął płakać i dziękować mi na kolanach. Taki widok boli. Ruszyłam dalej lecz przyspieszyłam kroku. Ktoś okol mnie zatrąbił. Kuba jak zawsze spóźniony.
- Wskakuj bo zmokniesz. - uśmiechnęłam się szeroko i wskoczyłam na tyle siedzenie.
- Dzięki. Hejka, poza tym. - cmoknęłam i Kubę i Roksanę w policzek.
- Czemu nie masz kurtki? - Roksana zapytała mierząc mnie wzrokiem.
- Oddałam bezdomnemu. - stwierdziłam obojętnie patrząc na godzinę w telefonie.
- Masz dobre serce Karolina. - Kuba popatrzył na mnie w tylnym lusterku.
- Wiem. - szepnęłam i zatopiłam się w swoim świecie. Mija piec lat, piec okrągłych bolesnych lat. Bez niego. Bez nas.
- Wysiadamy. - Roksana roześmiała się wyrywając mnie z rozmyśleń. Wyszłam szybko z auta i podbiegłam do świetlicy.
- Niech będzie pochwalony. - powiedziałam zamykając drzwi za sobą.
- Na wieki wieków. - podpowiedziało starsze towarzystwo. Usiadłam koło Agaty.
- Kto tu siada? - spytałam wskazując miejsce obok mnie.
- Przybysz. - zaśmiał się Mateusz i wstał. - Prosze o uwagę. Wszyscy się zebraliśmy, nawet ci którzy spóźniają się. - popatrzył na Kubę na co lekko się zaśmiałam. Na przeciwko mnie siedziała Roksana. Po całych uroczystych częściach Maja rzuciła się do choinki. Pokolei dawka prezenty. Nareszcie nasz, mój i Agaty, prezent dla Karasia. Wyciągnęłam telefon i zaczęłam nagrywać. - Co to? - spytał Karaś z wielkimi oczami.
- Będziesz ojcem. - szepnąłem mu do ucha podpowiadając.
- Będę ojcem! Haha! Będę ojcem! Będę miał dziecko! Agata kocham cię! - uścisnął ja tak mocno ze aż jęknęła. Popłakałam się na widok jego reakcji ale wszytko miałam nagrane na telefonie. Gdy atmosfera się wyluzowała usłyszałam śmiech Kuby.
- Karolina! - popatrzyłam się na niego. - Patrz tu jest prośba. - przeczytałam powoli. - Dawaj zaśpiewamy.
- Tu są przekleństwa. - skarciłam go.
- Oj nie sraj żarem bo to się kończy pożarem. - pokiwlam głowa ze zrezygnowaniem.
- Ja nigdy nie śpię, czaisz? A ciągle żyję snami
Nad łóżkiem plakat z alternatywnymi modelami
Na twarzy nowe dziary, bawi się jak pojebany- Myślisz, że serio się w to wczuwam, kim ja jestem dla nich? - głos zabrał teraz Kuba. -
Myślisz, że serio się w cokolwiek kiedykolwiek wczuwam?
Chce tylko najpierw cię przelecieć, a potem pofruwać
Skarbie, bo wolę grejpfruta niż nugat
Skarbie,- dlatego jak possiesz mu fiuta, powiem jak się bawię - zaśmiałam się ironicznie. - Świetnie, przez całe to gorzkie jebane życie
- Dziary na wardze, czemu los mnie całuje w policzek?
Połykasz łzy, bo tu kurwa nie wypada ryczeć
Te suki świdrują tu wzrokiem mnie jak Bazyliszek
Mam pierdoloną znieczulicę, idę przez ulicę
A może leżę i umieram i tak tylko piszę?- A może leżę i umieram bo chcę cię usłyszeć? - ta piosenka zdołowana mnie do granic możliwości. Śpiewałam o Borysie. -
Ale codzienność to nie pierdolony koncert życzeń -What the fuck is wrong with you?
- Co jest ze mną? Boże co jest ze mną?
- What the fuck is wrong with you?
- Co jest ze mną? Boże co jest ze mną?
- What the fuck is wrong with you?
- Co jest ze mną? Boże co jest ze mną?
- What the fuck is wrong with you?
- Co jest ze mną? Boże co jest ze mną?
Wszystko jest czarne tak jak Rolls Royce Phantom, ej
Spytaj tych głupców kurwa o co walczą, ej
Na plecach bagaż mam, nie kurwa Jan Sport, ej
Siedzę zwieszony jak jebany iPhone 6, ej
Bo ściero znowu mi nie dajesz zasnąć- W kółko otwieram i zamykam paszport, ej - śpiewałam mocno zachrypniętym i łamliwym się głosem. -
Wbiłam już prawie wszystkie szpilki w mapę
Więc możesz znów być dla mnie całym światem! - krzyknęłam łamiąc specjalnie głos.- Co jest ze mną? Boże co jest ze mną?
- What the fuck is wrong with you?
What the fuck is wrong with you?
What the fuck is wrong with you?
What the fuck is wrong with you? - dokończyłam zamkykajac oczy.- Ciociu tu koperta dla ciebie. - Maja podeszła i dała mi kartkę do ręki. Otworzyłam ja.
- Wyjdziesz za mnie? - przeczytałam na głos śmiejąc się. Głupie żarty.
CZYTASZ
WOW /// Bedoes
FanfictionDziewietnasto letnia Karolina Szcześniak, siostra Taco Hemingway'a pracuje w małej kawiarni. Pewnego dnia jej znajomi i proszą ja o przysługę która powoduje, ze jej życie się zmienia. Chyba na zawsze.