9

878 58 5
                                    

*dwa tygodnie pozniej*

/Karolina

   Usiadłam przy biurku i czekałam aż rozmowy ucichnom. Jestem ich wychowawczynią i zarazem nauczycielom polskiego. Zobaczyłam dłoń w górze i spojrzałam kto ja podnosi.

- Co chcesz Kacper? - spytałam patrząc się ja niego bardzo uwarznie.

- Bo ostatnio...

- Od bo nie zaczyna się zdania. - powiedziałam kręcąc obarczka.

- No tak. Ostatnio... - zawiesił się na chwile. - wyszedł znany kawałek. Śpiewa go sporo raperów i jeden wyjątkowy przykuł moja uwagę. Nazywa się Bedoes. - zmrużyłem oczy i przyjrzałam się chłopakowi. - Weszłem na jego instagrama i przeglądałem zdjęcia. Doszłam do zdjec z dwutysiące osiemnastego roku i tam jest taka dziewczyna. Magda. - powstrzymała się od śmiechu.

- No jest.

- Kim ona była?

- Jego dziewczyna. Ale tylko sześć   miesięcy.

- No właśnie. A potem jest zdjęcie młodej kobiety która jest na jego plecach i się głośno śmieje. Są nad polskiej morzem. - podniosłam jedna brawa wysoko w górę. - Ma kapelusz i okulary. Wie Pani na kogo ona mi wyglada?

- Słucham.

- Zna pani Taco Hemingway'a?

- To mój brat.

- Quebonafide?

- Przyjaciel.

- Aaa... Żabson? - wzięłam głęboki oddech. - Czemu nic nie nagrywa?

- Bo nie żyje. Był moim największym przyjacielem.

- A zna pani jakiś polskich raperów wartych polecenia? - przymknelam oczy i wstałam z krzesła. Wzięłam do ręki kredę i zaczęłam pisać na tablicy jednocześnie mówiąc na głos.

- Tede - poczułam przyjemne ciepło na sercu. - ReTo, Kali, Białas, PlanBe, Otsochodzi, Guzior. - wzięłam głęboki oddech i odłożyłam kredę. Usiadłam za biurkiem i popatrzyłam się uwarznie na dzieciaki które żwawo przepisywały nazwy. - Cieszę się ze interesujecie się stara muzyka. - powiedziałam i rozsiadłam wygodnie na krześle.

- Pani wyszła za mąż z Bedoesem? - Michał zapytał a ja głośno się zaśmiałam. 

- Po siedmiu latach. - uśmiechnęłam się nikle i pochyliłam do komputera by wpisać temat lekcji. „Wybieranie swojej przyszłości." - Temat to Wbieranie swojej przyszłości. - zaczekałam chwile aż zapiszą. Już miałam coś powiedzieć ale drzwi otworzyły się z hukiem. Zobaczyłam w nich Karasia, całego oblanego potek. Był przerażony. - Przepraszam. Za skeunde wracam. Pomyślcie o tym co to znaczy. - wstałam i wypchnęłam przyjaciela na zewnatrz. - Nie możesz przychodzić do mnie na lekcje! Jestem w pracy Mateusz.

- Wiem. Ale patrz na to. - podał mi telefon w którym była wiadomość.

- Wiem Mateusz ze zjebałam, ale byłam na jakiś środkach i nie wiem co robiłam. Nie było mnie na ślubie i do tego zgwałciła człowieka? - spojrzałam na niego przerażona. To Agata! - Wybacz ale już mnie nie zobaczysz. - oddałam mu telefon i pobiegłam do pokoju nauczycielskiego. Wzięłam pod rękę Dorote, nauczycielkę chemii i zaczęłam jej wszytko opowiadać. Od razu się zgodziła. - Moi drodzy. - zaczęłam szybko mówić i się pakować. Mateusz nadal byl przerażony i chodził w kółko. - Moja... - wstrzymałam oddech. - Przyjaciola chce się zabić. Zabijając siebie, zabije również dziecko. - wrzuciłam torbę na ramie i wzięłam głęboki oddech wypuszczając głośno powietrze sekundę później. - Rozumiecie? - spytałam.

- Kochamy panią! Niech pani ratuje swoją przyjaciółkę! - krzyknęli prawie chórkiem a ja wybiegłam z sali cięgnach za sobą Mateusza.

- Wasz most. - wsiadłam do auta i ruszyłam z piskiem opon. Modliłam się w duchu by nie ruszyła za mną policja. Jechałam o wiele za szybko. Gdy cała drogę przejechałam bez nieprzyjaciół i zaparkowałam na moście widząc ciemna postać stojąca na krawędzi. Idiotka. - Hejka. - powiedziałam podchodząc do barierki i stanęłam koło niej. Stała po drugiej stronie barierki pochylając się do przodu. - Jak tam ci życie mija? - spytałam patrząc się na nią. Miała podkrążone oczy i poplątane włosy. Wyglądała jakby właśnie się obudziła. Wiedziałam ze tak jie było.

- Chujowo. Odejdź nie chce żebyś widziała jak skacze.

- Spoko mogę patrzeć. - powiedziałam wzruszając ramionami. - Zgwałciłaś mi męża. - stwierdziłam uśmiechając się sztucznie. - Jakie tabletki brałaś?

- Krokodil. - szepnął a mnie zatkało. - Zaczęły gnić mi części ciała.

- Nie dziwie się. - powiedziałam obojętnie. - To jeden z najniebezpieczniejszych narkotyków. - spojrzałam na nią i zauważyłam ze naprawdę powoli gnije jej ciało. - Musisz udać się do lekarza. - stwierdziłam przyglądając się jej uwarznie. Nareszcie na mnie spojrzała. W jej oczach było widać ból.

- Po co? I tak zaraz skocze.

- Obróć się. - zrobiła to i spojrzała na przerażona twarz Mateusza. - On cię nadal kocha. Myślisz czemu tu jestem? - popatrzyła na mnie wielkimi oczami. - Bo on mnie poprosił o pomoc. Przecież jest dwunasta. Mam jeszcze lekcje. Zarywam się z pracy bo ty chcesz się zabić. Dziecinada. - prychnelam a tej zbierały się łzy w kącikach oczu. - Chcesz się zabić? Skacz droga wolna. - wskazałam rzekę pod nami. - Ale to nie jest odwaga. - powiedziałam splatając swoje dłonie. - To jest tchórzostwo. Wiesz o tym. - jej oczy były przerażone do granic możliwości. Tak naprawdę było mi jej szkoda i nie miałam już jej za złe ze zgwałciła mojego męża. Działa pod wpływem narkotyków. Wstrzymywałam łzy do tego stopnia ze zaczęłam patrzeć się w chmury by nie zobaczyła słonej cieczy spływającej wzdłuż mojego policzka. - Będziesz ostatnia ciotą jeśli to zrobisz. Zabijesz siebie i dziecko.

- Dziecka nie ma. Przez narkotyki poroniłam.

- Okryjesz się hańbą. - stwierdziłam beznamiętnie. Spojrzałam na nią przenikliwie i wyciągnęłam ręce by ja przytulić. Ta powoli przeszła przez barierkę i się do mnie przytuliła. Zaczęła gorzko płakać. Ucałowałam ja w czubek główny. Moja kochana Agatka.

WOW /// BedoesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz