/Borys
Obudziłem się z takim bólem głowy ze ledwo kontaktowałem z rzeczywistością. Byłem u siebie w mieszkaniu. W kuchni zobaczyłem za chuda sylwetkę. Moja kobieta. Nie odezwałem się tyko zamknąłem oczy i zasłuchiwałem. Karolina podśpiewywała coś pod nosem ale ogólnie to robiła sobie płatki. Rozpoznałem po zapachu i dźwięku. Następnie zagotowała wodę, ale nie do końca, by mnie nie obudzić. Usiadła przy stole a zasadniczo przy wyspie i zaczęła jeść. Patrzyłem się na nią spod uchylonych powiek. Była piekna, ale nie podobało mi się, ze w takim szybkim tępie chudła. Nagle z kobiety mam skore i kości. No może nie dosłownie aż tak chuda, ale na słowo harcerza. Ona w przeciągu miesiące schudła z dziesięć, ba! Z dwadzieścia kilogramów. Nikt tak szybko nie traci wagi. To był koszmar! Nadal ja kocham i nadal będę z nią ale aż tak!
- Dzień dobry kochanie. - powiedziałem gdy ta zjadła śniadanie.
- Dzień dobty pijaku. - zaśmiała się głośno.
- Aż tak?
- Przyprowadziły cię psy.
- O kurwa. To ostra akcja była. - zaśmiałem się głośno. Moja kobieta nie była mi dłużna i również się zaczęła śmiać.
- Coś do picia? Jedzienia?
- A może chce ciebie? - zapytałem.
- Najpierw pozbądź się zapachu czystej po godzinach z buzi a potem będę cała dla ciebie. - za to ją kocham. Była totalną wariatka!
- Kocham cię. - popatrzyła na mnie i delikatnie uśmiechnęła. W jej oczach widziałem zaniepokojenie, strach. Lecz zakrywała je miłość i ból.
- Ja ciebie tez. - wstałem i poszłem do toalety się ogarnąć. Czemu ona nie chodzi ze mną na żadne imprezy? Kiedyś od czasu do czasu poszła a teraz? Mogę o tym zapomnieć. Nie podoba mi się to. Gdy wyszłem z toalety czując się jak młody bóg moja ukochana czytała książkę. Wyglądała słodko skupiając się na fabule czegoś czego ja nienawidzę. Przygryzła dolna wargę. Wyglądała pięknie, jej blond włosy już wyblakłe, nie błyszczały się. Jej piękne podkrążone oczy już nie takie jasne jakie były. Zmieniła się i ja się dowiem czemu.
- Pięknie wyglądasz. - stwierdziłem patrząc na nią oparty o framugę drzwi.
- Dziękuje. - popatrzyła się na mnie lekko uśmiechając. Jej uśmiech był nikły. Pozbawiony życia.
- Co ci jest kochanie? - zapytałem klękając w jej nogach.
- Nic a co ma być? - uśmiechnęła się i spowrotem spojrzała w książkę. Jej oczy zabłyszczały, ale nie ze szczęścia czy czegoś takiego, w jej oczach zagościły łzy. Co jej się dzieje?
- Widzę. Twoje włosy nie maja już takiego blasku, a oczy wypaliły się.
- To prawda. - stwierdziła próbując wczytać się jeszcze bardziej w książkę. - Dowiesz się w swoim czasie ukochany. - spojrzała na mnie i delikatnie ucałowała w czoło. Nawet nie wiem kiedy zasnąłem oparty o jej nogi.
/Karolina
Jak ja mam go dłużej okłamywać? On już coś podejrzewa, on przeczuwa, ze nasz czas się powoli kończy. Nie zabiorę go do stanów nie ma opcji. Jeszcze miesiąc siedzenia z nim w Polsce a potem pożegnam się z nim mam nadzieje, ze nie na zawsze. Rodzice raczej nic nie powiedzą, wiedza ile dla mnie znaczy by on o tym nie wiedział. I wiedzą rownież, ze jeśli powiedzą Filipowi już każdy z moich znajomych będzie wiedział. Chce utrzymać to jak najdłużej w tajemnicy. Moje serce pękało z każdym kolejnym dniem gdy Borys się mnie pytał a ja go kłamałam. Żył w kłamstwie dwa miesiące. Już cztery minęły jak jesteśmy razem. Siedziałam koło Borysa u rodziców. Naprzeciwko mnie siedział mój brat i Iga Lis. Tak ona.
- Synu... - czuła się w jego towarzystwie za swobodnie. Jebana gowniaro masz 18 lat! - Nie żebym cię nie lubiła Igo ale...
- Mamo.
- Co mamo. - zabrałam głos. Wpakowałam sobie kawałek ziemniaka w buzie i go przeżułam. - Mama ma racje. Ty chcesz poważnego związku a ona? - spojrzałam jej głęboko w oczy. - Ona chce się bawić.
- Nie znasz jej.
- Nie muszę jej znać by to wiedzieć. Filip, mo przecież to widać. - Borys położył rękę na moim udzie. Dzisaj mijają cztery miesiące odkąd jestem z Borysem. Dzisj będzie szalona noc a jutro... A jutro mnie nie będzie.
- Dobra ja nie... - popatrzyłam na niego śmiejąc się. Borys wybuchł śmiechem.
- Miałeś. - zaczęłam się śmiać rodzice zasadniczo tez lecz gdy Iga zaczęła się smiac posłałam jej zabójcze spojrzenie. Od razu się uspokoiła. Nie będzie się smiac z rzeczy nie dla niej.
- Miał? - nie odzywaj się suko.
- Tak. - wysyczałam jej. Ta lekko się skulila. Zasadniczo byłam od niej strasza o rok, ale bardziej doświadczona.
- Borys jest tez od ciebie starszy. - stwierdził mój brat bardzo zły.
- O ile? Rok a nie dziesięć!!! - gdy sytuacja się opanowała Filip poszedł z Borysem na fajkę a Iga poszła do toalety. Szybko wyciągnęłam koperty i podałam rodzicom. - Jest ich czekaj... Dla Mariusza, dwóch Mateuszów, Igor, Jacek, Bartek, Kuba, Krzysiek i Filip.
- Dużo ich.
- Mamo. - przytuliłam się do niej i taty. - Tato. Do zobaczenia. - ucałowałam ich. Żegnam się z nimi na długi czas. Gdy Borys wszedł powiedziałam ze musimy iść. Rodzice wiedzieli co mają robić.
CZYTASZ
WOW /// Bedoes
FanfictionDziewietnasto letnia Karolina Szcześniak, siostra Taco Hemingway'a pracuje w małej kawiarni. Pewnego dnia jej znajomi i proszą ja o przysługę która powoduje, ze jej życie się zmienia. Chyba na zawsze.