13

966 64 22
                                    

/Karolina

Podobno białaczka nie zaatakowała jeszcze dziecka wiec mamy czas. To jest koniec mojego życia i ja to wiem. Mam pomysł napisze list. Nawet mam pomysł jaki. Borys wróci za trzy godziny do domu mam czas. Wpadłam do pokoju i naczekał przeszukiwać wszytskie pudła. Mam! Wyrwałam kartkę i wzięłam Cezarym długopis. Boże nienawidzę siebie.

  Kiedy ostatni raz pisałam do ciebie list wyjeżdżałam i miałam umrzeć. Pstryknęłam Boga w nos i wyśmiałam go nie dając się zabić. Przez tyle lat śmiałam mu się w twarz, potem kochałam go tak mocno jak ciebie a jeszcze później zapomniałam o nim. Zdenerwował się na mnie i ciebie, że przez ponad dwadzieścia lat nie byłeś u spowiedzi. Patrz niby taki wspaniały, wszechmogący i sprawiedliwy... A zabija.
   Pisałam to już kiedyś. Umiesz gotować, prasować, nastawić zmywarkę i pralkę, będziesz dobrym ojcem. Nie nauczyłam cię jak obchodzić się z dzieckiem bo sama nie wiem przecież go jeszcze nie urodziłam. Moja cenna rada do ciebie to podtrzymuj główkę i daj czas, będzie dobrze. Nigdy nie przeklinaj w jego towarzystwie i błagam cię... Skończ karierę. Masz tyle pieniędzy, że wylewają nam się z butów, zatrudnij się gdzieś dla przyjemności. Pamiętaj nie wydawaj pieniędzy na głupoty i słuchaj tego co nasze dziecko będzie do ciebie mówić. Jeśli uzna, że chce być lekarzem, niech nim będzie, jeśli raperem, niech będzie, jeśli nauczycielem lub kimkolwiek zechce, niech będzie ale pomóż mu pokazać kim jest. Zauważysz to skarbie.
   Musisz wiedzieć jeszcze tylko jedna rzecz...
Kocham cię nad życie. Wiedz o tym. Borys do jasnej cholery ubustwiam twój zapach i będzie mi go brakować. Do zobaczenia kiedyś ukochany. Do zobaczenia w niebie.

   Przyczepiłam liścik do lodówki i zaczęłam się pakować. Gdy Borys przyjechał kazałam mu od razu jechać do szpitala. Gdy leżałam na sali i od porodu dzieliły mnie minuty wszedł lekarz. Borys poszedł po wodę wiec sama leżałam i czułam jak skurcze z jednym na trzydzieści minut stały się jednym na minutę. Nieprzyjemne uczucie.

- Wiesz, ze poród będzie dla ciebie śmiertelny. Prawda? - stanął nademna i poprawił czepek. Włosy mi już dawno wyblakły a ja wmawiałam Borysowi ze to wina ciąży ale nie, to tylko białaczka.

- Wiem.

- Powiedziałaś mu.

- Nie. - szepnęłam.

- Ale powiesz?

- Zostawiłam list. - szepnęłam. Poczułam jak odchodzą mi wody. - Zawołaj prosze Borysa. - mówiłam i czułam ogromne skórze w dolnej części brzucha.

/Borys

Weszłem do domu po dwudziestu godzinach spędzonych w szpitalu. Mały Mateusz spał grzecznie w foteliku a ja byłem cały we łzach. Kurwa mać ona umarła!!! Miała białaczkę! Usłyszałem otwieranie się drzwi i w progu ujrzałem cała nasza ekipę. Zalałem się łzami i odrazu poczułem przy sobie ostry zapach perfum Sandry. Mateusz przebudził się i zaczął lekko kwiczeć. Sandra od razu do niego doskoczyła i podala butelkę z mlekiem, które jeszcze zostało ze szpitala.

- Dasz radę stary. - Karaś klepnął mnie w plecy a ja wstałem i zabrałam małego Mateusza od Sandry. On mnie teraz potrzebuje. Muszę być jego rodzicami.

Stanąłem na środku kościoła przy mównicy i spojrzałem jeszcze raz na jej trumnę. Była taka piękna.

- Większości z was nawet na oczy nigdy nie widziałem a innych no cóż... O wiele za dużo. Ale miło was widzieć i dziękuje, ze przyszliście pożegnać tak wspaniałą osobę. - popatrzyłem na Agatę która kiwała wózkiem w którym był mały Mateusz. Przetarłem łze która poleciała mi po policzku. - Tam leży nasz syn, ale nie obwiniam go za jej smierć, nawet nie miał czasu jej poznać. Ale nie o tym chciałem mówić. Jak większość tu zebranych wie, ze ostatnimi czasy nagrałem dwie płyty. Jedna była o wszytskim i o niczym a druga była o nas. Opisałem tam wszytko od naszych początków do, niestety, końca którego nigdy nie będzie. Jest to ciąg obrzydliwych piosenek o pięknej tematyce i przede wszystkim o niej. - uśmiechnąłem się sztucznie do jej pięknego ciała które na zawsze spowił żelazny sen. - Miała piękny głos. Gdy go słuchałem zamierałem i wsłuchiwałem się w każda nutę tej przepięknej muzyki, która chodź nieznana, najpiękniejsza. Kiedyś aj dawno temu, zaśpiewała Dream On na koncercie u naszego przyjaciela. Zakochałem się w niej na nowo i obiecałem, ze nigdy jej nie opuszczę. Dotrzymałem słowa ona nie. Nie chce obarczaj jej wina ale... - spojrzałem na twarz jej matki i na chwile zamarłem widząc w jej oczach ból i cierpienie. Kochała ją. - Zasługiwała na życie. Pewnego dnia dwa tygodnie przed ślubem, nasze życie runęło. - oczy Agaty przeszkliły się. - Z miesiąc później jedna nasza przyjaciółka chciała się zabić, a ta idealna kobieta, wyrwała się z pracy i pojechała ja uratować. A teraz ta dziewczyna stoi tu, wśród nas i dziękuje Bogu, ze wtedy Karolina wyszła z klasy i wsiadła w auto i ruszyła przed siebie, do niej. - oblizałem usta i wziąłem głęboki oddech. Potem odchyliłem głowę do tylu i próbowałem uchronić moje policzki od słonych rzek. Udało sie. - Nigdy nie doceniałem kim ona była. Nigdy nie widziałam jej w całej okazałości bo nawet, przepraszam, ze to powiem, nawet gdy stała naga patrzyłem jej się tylko w oczy. Wiecie kim ona była? - ludzie pokręcili bardzo delikatnie głowami. - Była osobą z sąsiedztwa, była waszą żona, przyjaciółka, może była człowiekiem, którego mijaliście na ulicy i nigdy nie zwróciliście na nią uwagi. Przemyślcie moje słowa a może kiedyś spotkacie taka Karoline jak ona. Mam nadzieje, ze dla was nie będzie już za późno.

WOW /// BedoesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz