« ∂αи¢єя »

711 84 43
                                    

  ×ραяк נιмιи×  

Posmutniałem gdy straciłem go z oczu i przyśpieszyłem kroku, aby nie spóźnić się na zajęcia. Gdy wszedłem do pomieszczenia bez słowa zająłem swoje miejsce.

- Dziwkarską sprzątaczkę zabrali stąd prosto do trumny? - usłyszałem chamskie pytanie Minho, który koło mnie przeszedł w czasie przerwy przed ostatnią lekcją.

- Nie prowokuj mnie - burknąłem nawet na niego nie patrząc.

- Nie prowokuje cię. Po prostu się martwię. - prychnął, pokazując mi środkowy palec. - Mam nadzieję, że zdechła suka. Albo zdechnie w szpitalu.

- Zamknij mordę - wziąłem głęboki wdech aby się uspokoić i spojrzałem na niego z mordem w oczach. - Gdyby nie on, już dawno bym ci wpierdolił.

- Trzyma cię na aż tak krótkiej smyczy? Nie dziwie się, że daje na prawo i lewo, bo nawet ja bym zdradzał swojego pantoflarza. - zaśmiał się.

- Mówiłem ci,żebyś mnie nie prowokował - burknąłem wymierzając mu cios prosto w twarz. - Nie znasz go i nic o nim nie wiesz. Jesteś tylko jebanym ćpunem z kupą kasy, niczym więcej.

- A ty coś o nim wiesz? - zapytał, uderzając mnie w brzuch, po tym jak wywarł krew, która pociekła mu z nosa. - Raz czy dwa go przeleciałeś i już wielka miłość? Stary, szanuj się trochę.

- Nie pierdol mi o szanowaniu samego siebie - zaśmiałem się pomimo bólu. - Jesteś ostatnią osobą, od której chcę to słyszeć. Kocham go, stary, ty czegoś takiego nigdy nie doświadczysz - rzuciłem się na niego i uderzyłem kilka razy w różne części ciała.

- Skoro go kochasz to dlaczego siedzisz na lekcjach zamiast być przy nim? - zapytał, gdy mnie od siebie odepchnął.

- Żeby móc ci wpierdolić - prychnąłem. - Obiję ci tą paskudną mordę..

- Przestańcie! - krzyknął Bobby stając między nami. - Obaj narobicie sobie tylko kłopotów.

- Bobby, nie stawiaj w obronie tego pedała! - oburzył się Minho. - Zdradził nas!

- Do reszty ci odbiło. Chcesz żeby nauczyciele was zauważyli? - spojrzał na przyjaciela. - Będziesz miał więcej problemów niż Park.

- To jeszcze nie koniec. - warknął Minho w moją stronę. - Zrobię mu z życia takie piekło, że nigdy się nie pozbiera. Zapamiętaj to siebie. - wyznał, ruszając z resztą paczki w kierunku sklepiku szkolnego.

- Jebany chuj - wymamrotałem pod nosem i usiadłem ciężko na szkolnej ławce. Chciałem żeby ten cholerny dzień już się skończył. Oparłem się o ścianę, czekając aż zadzwoni dzwonek, oznaczający ostatnią lekcję.

Gdy tylko zajęcia się skończyły, jak poparzony wybiegłem z sali i poleciałem na najbliższy przystanek. O mały włos nie spóźniłem się na autobus jadący pod szpital, jednak udało mi się i już po chwili zająłem miejsce tuż przy drzwiach. Niecierpliwie czekałem aż dojedziemy na odpowiedni przystanek, a gdy to się stało pobiegłem do szpitala. Miła pani na recepcji poinformowała mnie gdzie jest mój ukochany, a ja szybko udałem się w odpowiednie miejsce.

- Kochanie - wyszeptałem podchodząc do rówieśnika leżącego na szpitalnym łóżku. - Już jestem.

- Hej, Jiminnie. - Jungkookie uśmiechnął się szeroko na mój widok. - Jak było w szkole?

- Jeśli pytasz o lekcje, to było ok - odwzajemniłem uśmiech. - Ale bez ciebie było mi smutno.

- Jesteś słodki. - zaśmiał się cicho, całując delikatnie moje usta, kiedy się do niego zbliżyłem.

Rich Poor Man |JikookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz