Podbiegłem do chłopaka i klęcząc przed nim, wyrwałem mu igłę z ręki. Odrzuciłem ją w kąt łazienki, jednak wiedziałem, że była już pusta. Jedną ręką ująłem nadgarstek Mikey'a, a drugą uniosłem jego podbródek do góry. Przyjaciel drgnął, patrząc mi w oczy, jakby dopiero teraz mnie zauważył. Nasze wyrazy twarzy zapewne były identyczne. Malował się na nich jednocześnie przestrach i zaskoczenie. Brunet nie spodziewał się wtargnięcia tutaj mojej osoby, a ja nie spodziewałem się zobaczenia go w takiej sytuacji. Nie wiedziałem, jak się zachować. Chciałem na niego krzyczeć, ale nie mogłem otworzyć ust. Piersi nas obojga w szybkim tempie unosiły się i opadały. W końcu zerwałem się na nogi, ciągnąc za sobą przyjaciela. Zawlokłem go na kanapę w salonie. Gdy na niej usiadł rozluźniłem mocny uścisk na jego ręce. Nie wiedząc, co ze sobą zrobić, krążyłem po pokoju. Przeczesywałem włosy palcami, zastanawiając się, co powiedzieć Mikeyowi. Chłopak głęboko westchnął, ale się nie odezwał. Tępo wpatrywał się w przestrzeń.
- To hera? - Zero reakcji z jego strony. - Mikey...
- Tak. - Znów kilkanaście sekund milczenia. - Posłuchaj, nie chcę niczego psuć...
- Jak to nie chcesz niczego psuć? - zapytałem, przerywając mu. Mój głos był szorstki. - Jesteś na dobrej drodze do zepsucia sobie życia, biorąc to gówno. Ile to trwa?
Brak odpowiedzi.
- Pytam, ile czasu to bierzesz? - W tym momencie już prawie krzyczałem.
- Pół roku - powiedział i głośno przełknął ślinę.
Coś mną wstrząsnęło. Tyle czasu, podczas którego niczego nie zauważyłem, żaden z nas się nie zorientował. Choć może w tej sprawie akurat się myliłem.
- Ktoś o tym wie?
- Chłopcy nie wiedzą - powiedział drżącym głosem. - Oprócz ciebie - dodał po chwili.
Sprytnie chciał uniknąć pełnej odpowiedzi. Pamiętałem jednak o szatynce z imprezy i tajemniczym pakunku w kawiarni. Teraz domyślałem się, co mogło się w nim znajdować. Postanowiłem, nie zdradzać, że razem z Andy'm widzieliśmy bruneta w Starbucksie.
- Dziewczyna z imprezy - powiedziałem. - Wiem, że ma z tym wszystkim coś wspólnego.
Chłopak ponownie westchnął i przygryzł dolną wargę. Nie był zdziwiony faktem, że domyślam się jej roli w tej historii. Ociągał się z udzieleniem odpowiedzi. Skrzyżowałem ręce na piersi i oparłem się o ścianę, nie spuszczając z niego wzroku. Może z początku myślał, że odpuszczę. Często tak robiłem, ale nie tym razem. Ta sprawa naprawdę mnie poruszyła i chciałem dowiedzieć się o wszystkim. Widział to, dlatego zaczął mówić:
- Rzeczywiście, Chloe ma w tym swój udział.
Gdybym poznał jej imię w innych okolicznościach, zapewne rzuciłbym komentarz o braku miłości do dziewczyny ze strony rodziców, bo aż cisnął mi się na usta. Nie wiem, dlaczego uznałem to imię za zabawne.
Mikey znowu milczał. Liczyłem na to, że teraz się przede mną otworzy. Jednak trzeba było kontynuować ciągnięcie go za język.
- Jaki konkretnie? - zapytałem, choć odpowiedź była oczywista. Mówiłem już całkiem spokojnym głosem, co zdziwiło mnie samego. Zacząłem się zastanawiać, czy zaraz nie zapomnę, z jakiego powodu byłem zły na chłopaka.
- Dostarcza mi towar. Ma znajomości w tym kręgu.
Podszedłem do chłopaka i uklęknąłem na podłodze naprzeciwko niego. Jego kolana były na wysokości mojej piersi, więc patrzył na mnie z góry.
- Wiem, że łączy cię z nią coś więcej. Nie wydaje mi się, by był to związek, ale coś w rodzaju przyjaźni...
- Z korzyściami? - zapytał, unosząc brwi. Kiwnąłem głową. - Nie zaprzeczę.
- Opowiedz mi - powiedziałem, żądając wyjaśnienia historii od początku do końca.
- To nie ma sensu. Ja nie mam ochoty ci jej opowiadać, a ty tak naprawdę nie masz ochoty jej słuchać.
Mikey uważał, że wypytuję go o to wszystko, bo tak wypada, na wzgląd sytuacji, w której go zastałem. Sam byłem sobie winien. Przyzwyczaiłem chłopaków do tego, że jestem egoistą z ekstrawertycznymi przebłyskami od czasu do czasu. Coś ukłuło mnie w sercu, gdy o tym pomyślałem. Bo teraz naprawdę chciałem pomóc. Właśnie miałem ten przebłysk, mówiący, że jestem mu potrzebny. Powinien się komuś wygadać. Nie mogłem zostawić go samego. Wiedziałem, że dręczy go wiele spraw.
- Wiem, na co mam ochotę - powiedziałem z naciskiem.
Brunet spojrzał na mnie i po raz kolejny westchnął. Nie wiem, który z kolei podczas tej rozmowy. Utkwił swój wzrok w czymś za oknem i zaczął mówić:
- Poznaliśmy się pewnego razu w klubie. Pierwsza do mnie zagadała. Rozmawialiśmy przez jakiś czas, aż w końcu zaproponowała igłę. Nie wiem dlaczego się zgodziłem. Myślę, że po prostu mnie sobą oczarowała i nie potrafiłem odmówić. Wcześniej miałem styczność tylko z marihuaną. Nigdy nie próbowałem heroiny. Prawie natychmiast po wstrzyknięciu dawki, przez moje żyły przepłynęła euforia. Czułem się doskonale. Żadnych negatywnych myśli w głowie. Dostrzegasz tylko piękno.
Wtedy, jak już się pewnie domyślasz po raz pierwszy wylądowaliśmy z Chloe w łóżku. Po prostu się stało. Później zdarzało się to coraz częściej. Braliśmy heroinę i sypialiśmy ze sobą. Wiedziałem, że dla niej, zresztą tak jak dla mnie nic to nie znaczyło.- Nie znaczyło, a zaczęło znaczyć? - zapytałem, gdy na chwilę ucichł, zauważając, że użył czasu przeszłego.
- Odkąd w grę weszły pieniądze, owszem.
Spojrzałem na chłopaka spod przymrużonych powiek, nie rozumiejąc do końca, co ma na myśli.
- Zadłużyłem się - kontynuował. - Przestałem spłacać jej należność za towar. Powiedziała, że nie widzi problemu. Może płacić za nas dwoje. Wystarczy, że będziemy utrzymywali nasze relacje na tym samym poziomie, a ja będę pomagał jej w załatwieniu niektórych spraw. Gdybym miał pieniądze, już bym z nią skończył. Wolałbym płacić jej za narkotyk w bardziej przyziemny sposób.
Uświadomiłem sobie, że podczas, gdy śledziliśmy z Andy'm Mikey'a, chłopak załatwiał jedną z tych wspomnianych przez niego spraw. Jego zadaniem było dostarczenie towaru do czyjegoś mieszkania. Dziewczyna chciała zostać wyręczona w tej sprawie, zapewne po to, by nie rzucać się w oczy lub nie zdradzać tożsamości.
Co do długów, nie podejrzewałbym, że spotka to któregoś z nas. W prawdzie ostatnio zrobiliśmy sobie przerwę od wszelkiego rodzaju nagrywek i tras koncertowych, przez co nasze dochody nie były wygórowane, ale nie sądziłem, że spotka nas kryzys. Nie orientowałem się w cenach używek, ale najwidoczniej były dość konkretne, skoro budżet Mikey'a tak szybko się opróżnił.- Pomożemy ci. Spłacisz jej wszystko i pójdziesz na detoks. Nie pozwolimy ci dalej siedzieć w tym gównie - powiedziałem bardzo stanowczo.
- Jack - powiedział. - Nie chcę, żeby dowiedział się o tym ktoś jeszcze.
Mój plan wspólnej pomocy legł w gruzach. Jednak byłem wtedy gotów uszanować prośbę przyjaciela, jeśli ten będzie w stanie przystać na moje warunki.
- Dobrze, ale musisz obiecać, że odbędziesz detoks, zrobisz badania na obecność wirusów i nigdy więcej nawet nie pomyślisz o heroinie. - Nie wierzyłem w spokojny ton mojego głosu.
- Wirusy?
- Używałeś igły razem z Chloe. Mogłeś się czymś zarazić, co jak mam nadzieje nie miało miejsca.
CZYTASZ
Jealous boy | RoadTrip |
Short StorySupi opowiadanie o zakochanym Jacku z depresją Zapraszam