Rozdział 20

658 66 30
                                    

W drodze powrotnej nie odezwał się do mnie ani słowem. Jedyne czym mnie zaszczycił to przelotne spojrzenie, gdy kierował się w naszą stronę. W ręcę trzymał reklamówkę z logiem apteki. Oznaczało to, że receptę mamy już z głowy. Chciałem zapytać, co konkretnie powiedział mu lekarz. Jednak bałem się, że mnie zignoruje lub udzieli oschłej odpowiedzi. Nie wiem, co się zmieniło, że w przeciągu niecałej godziny zaczął zachowywać się w ten sposób. To mnie bolało i dręczyło. Może zrobiłem coś źle, ale przecież nie jestem nachalny. Brooklyn sam pragnie mojego towarzystwa. Jednak teraz najwidoczniej nie miał na nie ochoty. Całą drogę rozmawiał z brunetem o postaciach z serialu, którego ja nie miałem okazji obejrzeć. Dlatego nawet nie próbowałem wtrącać się do konwersacji. Szedłem po prawej stronie Cobban'a użalając się nad sobą w myślach.

Jako pierwszy chwyciłem klamkę od drzwi mieszkania. Wchodząc do środka usłyszałem muzykę, dobywającą się z salonu. Po zdjęciu butów, skierowałem się w tamtą stronę. Gwałtownie zatrzymałem się na progu, gdy moim oczom ukazał się niespodziewany widok. Na skórzanej kanapie obściskiwali się Andy i Ryan. Blondyn siedział na kolanach Beamount'a i obejmował rękoma jego twarz. Natomiast szatyn gładził go po plecach, ewidentnie zjeżdżając dłonią coraz niżej. Nie pierwszy raz obserwowałem tę scenę. Pierwszy zdarzył się na tej nieszczęsnej imprezie. Wycofałem się spowrotem na korytarz, nie chcąc przeszkadzać chłopcom. Byli tak pochłonięci sobą, że nie usłyszeli naszego wejścia. Do tego w tle śpiewała Ariana Grande. Właściwie nie wiedziałbym tego, gdyby nie reakcja Brooklyn'a, który za nią nie przepadał.

- Kto włączył to wycie hieny?

- Cii, Randy w salonie - powiedziałem szeptem.

- Ekhem, ale dziś zimno na dworze - odezwał się głośno Mikey. Chciał w ten sposób poinformować Randy'ego o naszym powrocie, by wchodząc do salonu, nie zastać ich w niezręcznej sytuacji.

Kiedy nasza trójka pojawiła się w wspomnianym pomieszczeniu, Fowler i Beamount siedzieli w odległości półtora metra od siebie, każdy z nosem w telefonie. Pierwszy spojrzał się na nas i od razu zapytał:

- Jesteście głodni? W takim razie zamówię pizzę - powiedział, gdy wszyscy oprócz mnie pokiwali głowami na potwierdzenie.

Zupełnie nic nie zdradzało czynności, którą zajmował się Andy chwilę wcześniej. Wszystkie włosy na swoim miejscu, brak przyspieszonego oddechu. To samo tyczyło się Ryan'a. Miałem nadziję, że przeszła już mu ta cała złość na naszego kota i otoczenie. Blondyn zadziałał na niego kojąco.

- Gramy czy oglądamy? - zapytał Ryan, chwytając pilot od telewizora.

Odpowiedziało mu chóralne: gramy.
Super, czyli mogę wrócić do pokoju, żeby spędzić czas w towarzystwie mojego koca i serialu.

Realizację tego zamiaru przerwał mi dzwonek do drzwi. Zaproponowałem, że je otworzę. Nie miałem pojęcia, kogo się spodziewać, bo na dostawcę pizzy było jeszcze o wiele za wcześnie. Pociągnąłem za klamkę, a wtedy moim oczom ukazała się dziewczyna o kruczoczarnych włosach.

- Jest Mikey? - zapytała od razu.

- Jestem - odpowiedział brunet, wyłaniając się zza moich pleców.

- Wiesz, po co przyszłam. - powiedziała, mierząc mnie wzrokiem, co oznaczało, że chyba nie miałem być świadkiem ich rozmowy.

Cobban nie zdążył odpowiedzieć, ponieważ wszedłem mu w słowo.

- Udostępnię wam nasz pokój, żebyście mogli porozmawiać - zaoferowałem i wykonałem zapraszający gest w stronę Chloe. - Jakbyś czegoś potrzebował jestem w salonie - zwróciłem się do przyjaciela.

Jealous boy | RoadTrip |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz