Trzymałem smartfona w dłoni, nie wiedząc, co z nim zrobić. Nie spodziewałem się już żadnej próby nabycia kontaktu z jego strony. Wykonałem zrzut ekranu i wysłałem do Fowler'a. Po kilku minutach na wyświetlaczu pojawił się numer przyjaciela.
- Nie odpisuj mu - powiedział od razu. - Niech się chłopak trochę pomartwi.
- Nie wiem, Andy. Właściwie to chyba chciałbym z nim popisać.
- Ochujałeś? Musisz trzymać go na dystans.
- A nie trzymam go już tak za długo? Co, jeśli przestanie się całkiem odzywać?
- Nie przestanie.
- Skąd ta pewność?
- On jest w tobie zakochany, Jack.
Dobrze, że nie rozmawialiśmy przez kamerkę, bo blondyn wyśmiałby mnie za rumieniec, który właśnie pojawił się na mojej twarzy.
- A jak mu się znudzę?
- Dobrze, jak masz tak marudzić to mu odpisz: „nawzajem".
- Tylko tyle?
- Nie zapomnij o kropce na końcu. To mega ważne.
- Dzięki, doradco od spraw sercowych.
- Zawsze do usług.- Po tej wypowiedzi pożegnałem się z przyjacielem.
Leżałem na łóżku z wielką nadzieją, że moje „nawzajem" nie będzie ostatnim słowem na dziś. Miałem ochotę zapytać go, co słychać, prowadzić długą konwersacje przez całą noc. Odczułem bolesny brak jego osoby w moim otoczeniu. Włączyłem folder, w którym przechowywałem zdjęcia Brook'a i przesuwałem kciukiem po jego twarzy na każdym kolejnym zdjęciu.
Kiedy byłem mniej więcej za połową przejrzanych zdjęć, na ekranie pojawiło się powiadomienie od użytkownika Brooklyn Wyatt. Od razu wyświetliłem wiadomość z zapytaniem o moje samopoczucie. Odpisałem, że wszystko w porządku i od razu zapytałem go o to samo. W ten sposób nawiązaliśmy konwersację, która była niezwykle miła. Jakby wydarzenia sprzed mojego powrotu do Irlandii nie miały nigdy miejsca. Cholera, ten chłopak musi być strasznie zdezorientowany moim zachowaniem.
Rozmowa nie trwała całą noc, jak to sobie wyobrażałem, ale zostało mi to wynagrodzone. Kiedy już się pożegnaliśmy dostałem powiadomienie od Brook'a ze Snapchata. Pomyślałem, że chłopak pewne wysyła tak zwane „dni". Na zdjęciu widniała emotikona klepsydry, ale wątpię, żeby rzeczywiście wysłał to do wszystkich znajomych. Myślę, że to zdjęcie, przedstawiające półnagiego blondyna, leżącego na łóżku i przykrytego jedynie od dołu czerwonym kocem było przeznaczone tylko dla mnie. Dlatego zrobiłem screena i dołączyłem je do mojej kolekcji.
***
Święta minęły nam spokojnie i mile. Objadaliśmy się smażonymi rybami i plackami autorstwa mojej mamy. Graliśmy w planszówki i oglądaliśmy wspólnie telewizję. Tata próbował odwrócić moją uwagę od Kevina, ale bez skutku. Obejrzeliśmy go po raz piętnasty. Obie części. Pod choinkę dostałem standardowo skarpetki i bon podarunkowy do jednej z sieciówek oraz kilka innych gadżetów. Przy rozpakowywaniu prezentów przypomniałem sobie, że nie kupiłem niczego dla Jacob'a. Na szczęście rudzielec się nie zorientował. Był zajęty spędzaniem czasu w kartonowym pudełku, w którym otrzymał swój koci sweter. Uważam, że świetnie dogadywałby się z Kalą.
Martwiło mnie to, że Brook więcej się nie odezwał. To były jego pierwsze święta bez taty, więc myślę, że nie należały do szczególnie szczęśliwych. Chciałem z nim porozmawiać, ale przecież nie napisałbym pierwszy. Nie wysyłał snapów, nie dodawał relacji. Pisałem do chłopaków, żeby dowiedzieć się, czy z nimi się kontaktował. Dopiero Mikey powiedział mi, że wymienił z chłopakiem kilka zdań, co nieco mnie uspokoiło. Nie odciął się całkowicie od przyjaciół.
Nie mogłem już doczekać się powrotu do naszego mieszkania. Cały czas myślałem o blondynie i jego zielonych oczach. Postanowiłem, że wszystko mu wybaczę i nie będę okazywał mu więcej oschłości. Chciałem być z nim szczęśliwy. Przestać robić mu wyrzuty o dziewczynę, która już nic dla niego nie znaczy. Naprawdę chciałem w to w końcu uwierzyć.
Rozmyślałem o tym wszystkim, leżąc na kanapie w salonie i oglądając jakieś reality show. Za godzinę byłem umówiony z Alice i jej psem na spacer. Nie chciało mi się dziś wychodzić z domu, więc rozważałem opcję zaproszenia dziewczyny do siebie. Zadzwoniłem do niej i poinformowałem o swoim lenistwie. Zgodziła się wpaść. Nie byłem tylko pewien, czy Tofikowi nie będzie przykro z tego powodu. Jego nie mogłem u siebie gościć, zważywszy na obecność kota w moim domu.
Alice pojawiła się około piętnastej. Zaprowadziłem ją do jadalni, stawiając przed nią kubek gorącej herbaty i ciastka korzenne. Błysk w oku zdradził mi, że nadal je uwielbia.
- Rodzice wracają z pracy o dwudziestej drugiej, więc możemy sobie poleniuchować przy netflixie i nikt nie będzie nam przeszkadzał - powiedziałem.
- Z wielką chęcią. Dawno niczego nie oglądałam. Zwłaszcza z tobą.
Włączyliśmy „Szkołę dla Elity". Oboje uznaliśmy serial za słaby. Występowały tam same żałosne picze. Mimo tego mojej przyjaciółce bardzo przypadła do gustu pewna gejowska para. Dlaczego tyle dziewczyn w tych czasach jara się homoseksualistami? Choć sam muszę przyznać, że Ander i Omar są mega słodcy.
W pewnym momencie rozległ się dzwonek do drzwi. Zszedłem na dół, a wraz ze mną moja przyjaciółka. Pomyślałem, że to zapewne marketingowiec lub facet, który będzie usiłował sprzedać mi złom. Nacisnąłem na klamkę z niechętną miną, chcąc przepędzić intruza. Jednak po chwili moja mina całkowicie się zmieniła. Otworzyłem drzwi i najpierw zobaczyłem tylko puchatego misia, mającego około metra pięćdziesiąt, zasłaniającego twarz swojego właściciela. Postawa tajemniczej postaci wydawała mi się znajoma. Gałki oczne prawie uciekły mi z oczodołów, a usta lekko się rozchyliły, gdy ustawił misia w innej pozycji i zobaczyłem jego czapkę, czerwone policzki i zielone tęczówki. Poczułem pewnego rodzaju napięcie na twarzy. Nie miałem pojęcia skąd on się tutaj wziął. Nie wierzyłem w to, co widzę. Dlatego chcąc upewnić się, że nie jest to wymysł mojej wyobraźni zapytałem:
-Brook?
••••••••••
Powiem wam, że mam taką obsesję, że nazwałam kota Jack. Drugi miał mieć na imię Brook, ale to bracia, a nie lubię kazirodztwa 🤷🏼♀️
Więc został Jaśkiem
CZYTASZ
Jealous boy | RoadTrip |
KurzgeschichtenSupi opowiadanie o zakochanym Jacku z depresją Zapraszam