Rozdział 17

638 60 16
                                    

Następnym razem, gdy Andy powie mi, że ma lepszy pomysł, ogłuszę go i szybko zaciągnę w bezpieczne miejsce. Ten chłopak mimo niewinnego wyglądu jest szalony. Taka z niego cicha woda.

Przyjaciel zaprowadził mnie do sklepu monopolowgo. Chyba miał ochotę zapić smutki po powrocie do domu. Nie miałem mu tego za złe, ponieważ ostatnio bardzo przejmował się sytuacją z Ryan'em. Stojąc przed półką z winami, dokładnie lustrował wszystkie butelki. W końcu wybrał jedną i polecił mi iść już do kasy. Zestresowałem się, bo jeszcze nigdy nie kupowałem alkoholu. Jednak nie chcąc się do tego przyznać, niechętnie ruszyłem do kasy. Kasjerka zmierzyła mnie i niemiłym tonem poprosiła o okazanie dowodu. Sięgnąłem po portfel, a kiedy go otworzyłem, zorientowałem się, że nie ma w nim potrzebnego mi w tej chwili dokumentu. Szlag! Zostawiłem go na stoliku nocnym.

Na szczęście wtedy z pomocą nadszedł Andy. W ręce trzymał jakiś trunek, który mógł być ajerkoniakiem oraz Jack'a Daniels'a. Nie miałem pojecia po co mu aż tyle. Sprzedawczyni zapakowała butelki do reklamówki i z uśmiechem wydała resztę. Nie zapytała o dowód. Można to tłumaczyć faktem, że blondyn jest ode mnie starszy i rzeczywiście na takiego wygląda. Jednak ja wiedziałem, że reprezentuję sobą postawę człowieka zbyt mało pewnego siebie. Dlatego niektórzy ludzie czują swoją wyższość w moim towarzystwie.

Wyszliśmy ze sklepu, pod którym na ławce siedzieli miejscowi bezdomni. Podawali sobie butelkę taniej wódki z rąk do rąk. Andy spojrzał na nich, po czym otworzył swoją. Wziął duży łyk wina, a następnie kciukiem zatkał wylot. Przywołując mnie skinieniem głowy, ruszył w przeciwną stronę niż tę do domu.

- Gdzie się wybierasz? - zapytałem.

- Nie wiem, zabierz mnie gdzieś.

Nie miałem ochoty na nocne przechadzki, ale postanowiłem spełnić prośbę Fowlera. Pomyślałem, że port będzie dobrym wyborem. To odludne miejsce. Idealne do opowiadania życiowych historii. Miałem przeczucie, że przyjaciel po alkoholu będzie wylewny. Zawsze chodziłem tam sam, ale pomyślałem, że dla Andy'ego mogę zrobić wyjątek.

Chłopak całą drogę opróżniał butelkę, co chwilę podstawiając mi ją pod nos. Za każdym razem odmawiałem i mówiłem, że sam też nie powinien już więcej pić. Oczywiście mnie nie słuchał. Chciał zdjąć z siebie bluzę - swoją jedyną ochronę przed zimnem. Nie pozwoliłem mu na to, próbując wyjaśnić, że alkohol go rozgrzał, przez co nie odczuwa chłodu. Prawdopodobnie nie do końca mnie zrozumiał, ale przestał szarpać się z materiałem.

Dotarliśmy na miejsce. Pomogłem mu usiąść na ławce i postawiłem reklamówkę, którą od niego przejąłem obok swoich stóp. Blondyn przytulił się do mojej piersi i ciężko westchnął. Pogłaskałem go pocieszająco po włosach. Przesiedzieliśmy w tej pozycji kilka minut, ku mojemu zdumieniu i niepocieszeniu w zupełnym milczeniu. Chyba miałem nadzieję w końcu się do czegoś przydać. Chociażby go wysłuchać, nawet pijanego. Niestety chłopak nie chciał mówić, a ja nie umiałem zacząć.

Pierwsze słowa zabrzmiały dopiero, gdy Andy wstał, zakładając ręce na biodra:

- Słyszysz to?

- Co?

- Muzykę.

Wytężyłem słuch i rzeczywiście do moich uszu dotarł dźwięk kojarzący się z niezłą imprezą.

- Chodźmy tam - zaproponował Fowler. Jego humor nagle się odmienił. Zginęła cała nostalgia.

- Że co? Ja nigdzie nie idę.

- Jak chcesz. W takim razie pójdę sam - powiedział i okręcił się na pięcie, oddalając się ode mnie.

Przez chwilę stałem w miejscu, czekając aż zawróci. Gdy jednak wiedziałem, że to już nie nastąpi, pobiegłem za nim. Nie lubię tego robić. To strasznie męczące, kiedy nie ma się kondycji. Pociągnąłem za materiał jego bluzy, co chyba nie było dobrym pomysłem, bo niewiele brakowało, a leżałby na ziemi.

Jealous boy | RoadTrip |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz