Rozdział 29

593 54 41
                                    

Obudziłem się w swoim łóżku z niesamowitym pragnieniem zwilżenia spierzchniętych ust. Ich powierzchnia była szorstka jak papier ścierny. Przejechałem po nich językiem, jednak nie przyniosło to oczekiwanych efektów. Potrzeba dostarczenia płynów była odczuwalna w samym gardle.

Z trudem poniosłem się z posłania, kładąc stopy na ziemi. Od góry do dołu wstrząsnął mną dreszcz, w wyniku czego moja ręka zacisnęła się na rąbku koca. Spojrzałem na zegar ścienny, by odczytać godzinę. Dziewiąta czterdzieści dwie. Postanowiłem udać się do kuchni, w celu odnalezienia butelki wody mineralnej i tabletek, które uśmierzą pulsujący ból głowy.

Chwila.
Dlaczego jestem w swoim pokoju?
Nie spałem tutaj od dobrych dwóch tygodni.

Próbowałem zwolnić blokadę umysłową i przypomnieć sobie, co wydarzyło się poprzedniego dnia. W głowie ukazał mi się obraz Alec'a, wyrzucającego mnie z lokalu. O dziwo pamiętałem niemiłe słowa, którymi się do mnie zwrócił. Nie życzył sobie jeszcze kolejnego spotkania mnie gdziekolwiek. Bynajmniej nie w towarzystwie własnych przyjaciół.

Przypomniałem sobie wyraz jego twarzy z malującą się na niej obawą. Strach, że mógłbym powiedzieć coś, co go pogrąży lub nawet zadzwonić na policję wkradał się w ciemny odcień jego tęczówek. Bał się o swoją opinię i życie towarzyskie. Nie chciał, by przylgnęła do niego niego łatka gwałciciela młodych chłopaków wśród przyjaciół.

Nie zrobiłbym żadnej z rzeczy, których się obawiał. Próbowałem zapomnieć o wyrządzonej mi krzywdzie, ale najwyraźniej nie było mi dane. Albo widywałem gdzieś Alec'a, albo ktoś dręczył mnie pytaniami o samopoczucie. Jeśli to wszystko się nie skończy, mój stan psychiczny naprawdę będzie potrzebował pomocy.

Właściwie zastanawiam się, czy już się o nią nie ubiega.

Pamiętałem uczucie spadania na coś twardego, podniesienia się na nogi i ponownego opadnięcia - tym razem na miękkie łóżko. Majaczyło mi również wspomnienie delikatnego muśnięcia warg. Mam jedynie nadzieję, że to wytwór pijackich komplikacji myślowych.

Chciałem zapytać o wszystko Fowlera, który jak się domyślałem, był jednym z trójki świadków skutków mojego upadku egzystencjalnego. Jednak bałem się jego reakcji na mój widok, dlatego zawahałem się przed opuszczeniem pokoju, trzymając za klamkę.

Szybko uświadomiłem sobie, że znajduję się w pomieszczeniu z osobą, z którą nie mam najmniejszej ochoty go dzielić. Na moje szczęście Brooklyn spał, więc nie musiałem mierzyć się z jego spojrzeniem.

W kuchni nikogo nie było. Najwyraźniej papużki nierozłączki nadal spały. Niewykluczone, że w tym samym łóżku. Nigdzie nie było też widać Kali. Otworzyłem dolną szafkę, w której trzymaliśmy napoje. Nie znalazłem żadnej butelki wody mineralnej, czy jakiegokolwiek soku. To samo w lodówce. Ostatecznie byłem zmuszony napić się wody z kranu. Nie pomyślałbym, że jest w stanie przynieść taką ulgę, bo nie jest to mój ulubiony napój.

Nie mając nic lepszego do roboty, usiadłem przed telewizorem. Przez kilka minut zmieniałem kanały, gdyż żaden nie przypadł mi do gustu. Ostatecznie zrezygnowałem z dalszych poszukiwań i pozostawiłem przypadkowy program. Okryłem się kocem i w wygodny sposób ułożyłem na kanapie. Miałem nadzieję, że uda mi się zasnąć. To jednak nie nastąpiło. Leżałem, wpatrując się w sufit.

Otworzyły się drzwi od pokoju Andy'ego. Wyszedł przez nie, nie kto inny jak Ryan. Można się było spodziewać, że będzie miał na sobie jedynie bokserki. Dzisiejszy motyw stanowiły banany.

Chłopak przetarł oczy i ziewnął. Wywarł tym na mnie tak wielką presję, że mimowolnie zrobiłem to samo. Gdy mnie zauważył, zaczął się śmiać.

Jealous boy | RoadTrip |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz