Rozdział 4

2.9K 61 1
                                    

Nie jechaliśmy długo, zegarek w autokarze pokazywał, że około 20 minut. Zatrzymaliśmy się przed jakąś wielką czarną bramą osadzoną na białym betonowym ogrodzeniu. W każdą stronę ciągnęło się tak daleko, że nie było widać końca płotu. Czarne grube poziome pręty były co jakiś czas rozdzielane szerokimi białymi słupami. Ogrodzenie miało około 3 metrów wysokości, a na górze zwieńczone było drutem kolczastym. Za nim rozciągał się las, i droga szerokości drogi w jednym kierunku na dwupasmówce, więc dosyć szeroka. Ciekawe na co im taka droga i tak wąska brama, w dodatku ten drut kolczasty.. Brr - zatrzęsłam się na samą myśl. Kierowca wysiadł, pomajstrował coś przy bramie, pozostała trójka nie spuszczała z nas oczu. Brama się otworzyła i kierowca wrócił do środka. Zaczął jechać nie dbając o bramę, która sama się zamknęła. Jechaliśmy kolejne blisko 20 minut drogą po której obu stronach rósł gęsty las. Ciężko byłoby do niego wejść, a co dopiero biec uciekając. W trakcie drogi na chwilę po lewej stronie mignęła mi wąska w porównaniu z drogą którą właśnie jechaliśmy ścieżka. Auto osobowe spokojnie by się zmieściło, ale cały autokar już nie.

Wyjechaliśmy z lasu i naszym oczom ukazał się piękny, olbrzymi biały dom, obok niego wielki garaż, mieścił chyba z 10 samochodów, oraz dość zaniedbany budynek z cegieł. Autokar zatrzymał się przy tym właśnie budynku. Wtedy zobaczyliśmy, że za nim stał dotychczas niezauważalny drewniany budynek, nieco mniejszy od tego ceglanego. Wszyscy wysiedliśmy i zostaliśmy przeliczeni.

W towarzystwie dwóch umundurowanych mężczyzn podszedł do nas niesamowicie jak na mój gust przystojny facet. On nie zakrywał twarzy, co było dziwne. Wszyscy się maskowali żeby ich nie rozpoznać (tak sądzę) a on przyszedł do nas, ubrany "po cywilnemu", bez maski. Był bardzo wysoki, na pewno przekroczył 2m, miał bardzo ciemne, niemalże czarne oczy i brązowe włosy, wycięte po bokach, góra była postawiona, jednak raczej bez pomocy żadnego żelu czy lakieru. Miał delikatny zarost i był bardzo dobrze zbudowany, ubrany w zwykłe długie, niebieskie jeansy, czarną wyciętą na V koszulkę z długim rękawem i czarne wysokie supry. Wyglądał na prawdę dobrze. Z zamyślania wyrwał mnie jego głos.

- Jak się pewnie domyślacie zostaliście można powiedzieć uprowadzeni. Do domu już nie wrócicie, za to zwiedzicie trochę świata. Moi koledzy zadbają o to żebyście nie zdechli z głodu, oraz żebyście nie uciekli. Zastanowię się ile czasu was tu będę trzymał - jego wzrok cały czas błądził po naszej grupie, jakby próbował zapamiętać wszystkie twarze. W końcu zatrzymał się na mojej, bo albo gapiłam się na niego jak ciele w malowane wrota, albo byłam tak przerażona że przybrałam kolor kredy. - Ale raczej nie długo. - chłodno dokończył zdanie, odwrócił się i poszedł sam w stronę białego budynku, a jego koledzy przystąpili do segregacji nas : chłopcy do drewnianego budynku, dziewczyny do ceglanego.

...

Podłoga tutaj była osadzona dużo niżej niż w normalnym budynku, musiałyśmy zejść po kilku schodkach i znajdowałyśmy się około 1,5 metra poniżej gruntu. Jeśli można to nazwać podłogą, to była to po prostu ubita ziemia, gdzieniegdzie leżały belki słomy. W głębi pomieszczenia dojrzałam drzwi, jednak za nimi kryła się jedynie toaleta. Miło że tak o nas zadbali.

- Emilka co my teraz zrobimy, dlaczego nas rozdzielili? - pytała zrozpaczona Natalia. Nie umiałam jej na to odpowiedzieć. Nie wiedziałam co się z nami stanie. Jednak poczułam że chociaż dla niej muszę być odważna i jakoś sensownie zacząć działać.

- Moi drodzy - smutnym głosem zaczęła Pani Ania - posłuchajcie mnie przez chwilę, my, nauczycielki boimy się tak samo jak wy, jednak to na nas spadł ciężar odpowiedzialności za was. Chciałybyśmy powiedzieć z panią Kasią że wiemy co robić w takiej sytuacji, że wszystko będzie dobrze, ale nie możemy wam tego powiedzieć. Nie siejcie paniki, bo to do niczego dobrego nie prowadzi. Spróbujmy usiąść, zastanowić się, przemyśleć jakieś sensowne wyjście z całej sytuacji. Wiem że przez nerwy jest ciężko się skupić, jednak spróbujmy.

Nastała dość długa cisza. Jedyne co miałam w głowie to wydostać się z tego pomieszczenia. 

- Może przeszukajmy budynek? Gdzieś w podłodze, czy ścianie, może będzie jakaś dziura, jakieś wyjście?

- Świetny pomysł Emilka! Spróbujmy, ale nie róbmy przy tym wielkiego hałasu.

Przystąpiłyśmy więc do szukania czegokolwiek, jednak nic nie udało nam się znaleźć. Zupełnie nic. Nawet nie było śladów, że ktokolwiek tu przed nami był. Zrozpaczone znów usiadłyśmy częściowo na belkach, częściowo na ziemi przed nauczycielkami i znów próbowałyśmy się skupić.

- Może da się z nimi negocjować? - zapytała dziewczyna której nie znałam.

- Tak, może chcą okupu? - ktoś dorzucił.

- Skoro mówili że już do domu nie wrócimy to raczej nie zechcą za nas okupu.

- A może nas zabiją??

- A niby po co mieliby to robić?

- Handel organami!

We wszystkie jakby piorun trafił. Zaczęły się przekrzykiwać, łazić po pomieszczeniu. Siedziałam i gapiłam się w ścianę. Nic nie przychodziło mi do głowy.

WycieczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz