Rozdział 24

2K 50 3
                                    

Rano, obudziłam się sama. Nigdzie nie było Wojtka. Leżałam otulona kołdrą i przyglądałam się wyposażeniu jego pokoju. Drzwi cicho się otworzyły i wszedł wysoki mężczyzna.

- O, nie śpisz. - Powiedział wesołym głosem.

- No... Nie. Gdzie byłeś? - Spytałam leniwie się przeciągając.

- Załatwiałem pewne sprawy.


<Wojtek>     --kilka godzin wcześniej--

Obudziłem się, kiedy za oknem dopiero zaczynało się robić jasno. Nie chciałem zostawiać małej, ale musiałem. Ostrożnie wstałem, żeby jej nie obudzić, założyłem pierwsze lepsze ciuchy które wpadły mi w ręce i po cichu opuściłem pokój. Zszedłem po schodach i wyszedłem na dwór. Chłodne poranne powietrze muskało moją skórę. Poszedłem w stronę ceglanego budynku po odpowiedź. Otworzyłem drzwi, wszystkie spały. Zszedłem cicho i podszedłem do jednej, o którą mi chodziło. Skradanie się całkiem nieźle mi wychodziło. "Lata praktyki" pomyślałem śmiejąc się w duchu. Obudziłem ją i powstrzymałem przed krzykiem zakrywając jej usta dłonią. Kiwnąłem głową w kierunku wyjścia i zacząłem iść w tamtą stronę. Dobrze wiedziałem, że ta mała pójdzie za mną. Bez żadnego problemu ją podniosłem i wystawiłem na zewnątrz, po czym równie szybko sam wyszedłem i zamknąłem cicho drzwi. Oddalając się od budynku w stronę lasu po chwili się zatrzymałem, upewniając, że jesteśmy dość daleko od ewentualnych ciekawskich uszu.

- No i namyśliłaś się? - Zacząłem.

- Dzień dobry, mi też miło Cię widzieć. - Przewróciła oczami.

- Nie wkurwiaj mnie od rana. Jeszcze muszę wrócić do domu po raz kolejny zerżnąć Twoją przyjaciółkę. - Skłamałem z łobuzerskim uśmiechem.

- Dobrze wiem, że tego nie zrobiłeś. - Odpowiedziała zaspana.

- Niby czemu tak uważasz?

- Bo ją znam.

- Nie ważne. Powiedz mi w końcu czy się namyśliłaś. - Dopytywałem zniecierpliwiony.

- Może... - Zaczęło się we mnie gotować. Miałem ochotę jej przypierdolić czymś ciężkim.

- Nie możesz mi normalnie odpowiedzieć? - Lekko podniosłem głos.

- A co, aż tak Ci się spieszy, żeby wrócić do pieprzenia Emilki? - Z moich ust to brzmiało lepiej.

- Nie. Mam niekiedy lepsze zajęcia. - Znów skłamałem. Nic nie było lepsze od spędzania czasu z tą małą.

- Na prawdę nic nam się nie stanie i będziemy się widywać z Emilką?

- Tak, na prawdę.

- Skąd mam wiedzieć, że nie kłamiesz? - Nosz kur... Zacisnąłem ręce w pięści.

- Bo kurwa tak mówię, ja pierdole, ta rozmowa mogła skończyć się kilka minut temu, nie możesz odpowiedzieć tak albo nie? Opcje są proste: albo widujesz się z przyjaciółmi albo jesteś zwykłą dziwką, nad czym się tu zastanawiać? - Spytałem zirytowany.

- A jak mam ją niby przekonać do zostania tu?

- Już moja w tym głowa, nieźle mi idzie. - Pobladła?

- Co jej zrobiłeś..? - Zapytała drżącym głosem. Żartować, czy być serio?

- Nic szczególnego. Pocałowałem ją. - Wzruszyłem ramionami.

- I co ona na to? - Zapytała z niedowierzaniem.

- Odwzajemniła. - Powiedziałem obojętnie. Widziałem jak laska blednie jeszcze bardziej.

- Nie możliwe...

- To ją zapytaj. - Powiedziałem pewnie.

- A będę miała okazję? - Skrzyżowała ręce na piersi.

- No jasne, nawet dzisiaj. Jak się obudzi, to wyciągnę Ciebie i chłopaków i dam wam więcej czasu. Ale po raz ostatni tutaj. - Powiedziałem szorstko.

- Pewnie... - Po chwili ciszy się znów odezwała. - Mogę powiedzieć chłopakom?

- Wolałbym nie. Porozmawiaj z nią na zasadzie "jeśli tu zostaniesz wszystko będzie dobrze" czy coś takiego. Wymyśl coś.

- W sumie to po co mam wymyślać, skoro sam możesz ją tu zatrzymać?

- Żeby się tak nie bała.

- Ona się Ciebie boi? - Otworzyła szerzej oczy.

- Ta. - Spuściłem wzrok. - Chcę, żeby była szczęśliwa, ale uwolnienie was nie wchodzi w ogóle w grę. - Westchnąłem.

- To może zamiast się skupiać na rozmowach ze mną po prostu o nią zadbaj? Spraw, żeby nie chciała odchodzić.

- To nie jest takie łatwe... - Ta rozmowa zaczynała mnie już drażnić.

- Jak to nie? Podobno umiesz być słodki i miły, powtarzaj to częściej, a zdziwisz się jak zobaczysz efekt. - Brwi skoczyły mi do góry.

- O czym ona z wami rozmawiała? - Zapytałem zaskoczony.

- O wszystkim. - Odpowiedziała krótko.

- Dobra, wracajmy. - Westchnąłem. - Przyjdę za kilka godzin.

- Okej. - Nie sprzeciwiała się.

Odprowadziłem ją z powrotem do budynku, po czym wróciłem na górę. Po cichu otworzyłem drzwi, żeby nie obudzić Emilki.

- O, nie śpisz. - Powiedziałem zadowolony.

WycieczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz