Rozdział 19

2.1K 62 0
                                    

Kiedy weszliśmy do jego pokoju, humor nie poprawił mu się ani trochę.

- Idź się wykąpać. - Powiedział sucho.

- Ale Michał mówił żebym...

- Nie ważne co Michał mówił. Po prostu idź, a potem zajrzyj do niego.

Drgnęłam na jego słowa, ale poszłam do łazienki, i wzięłam długi gorący prysznic.

Kiedy wychodziłam z łazienki praktycznie zderzyłam się z Wojtkiem w drzwiach. Wyminął mnie i poszedł do łazienki, za to ja, po znalezieniu czegoś czystego ruszyłam w kierunku pokoju Michała.

Stałam już pod drzwiami kiedy usłyszałam krzyki dobiegające ze środka.

- Ta mała zawróciła mu w głowie!

- Tak, widzę to. (to był spokojny i opanowany głos Michała.)

- No i nie zamierzasz nic z tym kurwa zrobić?!

- A co mam z tym niby zrobić? On tu rządzi. Jak będzie chciał to ją pokroi i rozrzuci po lesie, a jak będzie chciał to się z nią ożeni.

- Nie próbuj nawet mówić o tym że on sobie znajdzie jakąkolwiek kobietę, kiedykolwiek.

- Bo?

- Bo on nie może! To on to wszystko trzyma w kupie!

- Nie przeszkodzisz mu, wiesz o tym. I tak zrobi po swojemu.

- To zobaczymy!

Wypadł z pokoju jak z procy, prawie mnie taranując. Kiedy zwrócił na mnie uwagę, złapał mnie za szyję i docisnął do ściany.

- A z Tobą maleńka jeszcze nie skończyłem. Jeszcze będę Cię miał, jeszcze zobaczysz...

- A ja myślę że już skończyłeś. - Odezwał się Michał. - Puść ją.

Oczy pociemniały Patrykowi, mocniej złapał mnie za szyję, przez co zaczęłam tracić oddech.

- Nie słyszałeś, czy tym razem to ja mam Ci przyłożyć? Tylko wtedy już nie będzie miał Cię kto składać. - Warknął.

Niechętnie, ale mój oprawca mnie puścił, co spowodowało, że głośno wciągnęłam powietrze. Odwrócił się i poszedł w swoją stronę. Bałam się ruszyć, czy cokolwiek powiedzieć.

- No chodź, ja Ci krzywdy nie zrobię. - Powiedział łagodnie. Poszłam posłusznie za nim. Czy oni wszyscy mają dwie twarze?

Próbowałam sama wdrapać się na blat. Wiedziałam jak będzie wyglądała wizyta, więc wyciągnęłam zabandażowaną rękę do chłopaka, a ten od razu przystąpił do pracy.

- Czemu on jest taki? - Zapytałam zanim zdążył odwinąć bandaż do połowy.

- Kto jest jaki? - Odpowiedział ze zdziwieniem przerywając na moment pracę.

- Wojtek. Raz jest miły, zaraz potem wybucha, następnie znów ma jakieś przebłyski tego bycia miłym, a potem jedno słowo i chce zniszczyć cały świat. - Opowiedziałam rozdrażniona. - Nie potrafi ogarnąć swoich emocji, wybucha nagle, nie kontrolując tego, w momencie jest spokojny, jakby nigdy nic się nie stało.

- Co Ci się stało? - Kiedy odwinął mi rękę dostrzegłam siniaki na nadgarstkach, których jeszcze niedawno nie było.

- Do tego zmierzam. Było wszystko dobrze, zanim czegoś nie powiedziałam nie tak, i się zdenerwował. Złapał mnie za nadgarstki i docisnął do ściany, i wcale nie było to ani trochę delikatnie. - Powiedziałam oburzona.

- Postaraj się go nie drażnić.. Nie chcę więcej rannych przez niego, a już i tak zdarzają mi się poszkodowani co najmniej raz w tygodniu. Jest nerwowy, i nie wyładowuje tego.

- Jak mam go nie drażnić, jak czego nie powiem, czy czego nie zrobię go drażni.

- Nie prawda. Widzę co się dzieje. Przy Tobie jest względnie spokojny. - Zszokował mnie. To było widać? Czy to coś zmieniało? Czy jednak wrócę do domu?

- Coś to zmienia? - Próbowałam udawać obojętną, ale chyba mi nie wyszło, sądząc po tonie mojego głosu.

- Nie widzisz tego? Nie siedzisz z innymi i sypiasz z nim. To już dużo. Współpracujemy razem od kilku lat, nie przypominam sobie, żeby kiedykolwiek przyprowadzał jakąś dziewczynę do siebie do pokoju. Ba, w ogóle do domu.

- Myślałam, że zależy mu na tym żebym nie umarła, bo jestem coś warta...

- A ja myślę, że jesteś coś warta, ale nie pieniądze. - Otworzyłam szeroko oczy i zaniemówiłam.

Nie zauważyłam nawet kiedy skończył opatrywać mi ponownie ręce. Zdjęłam z siebie koszulkę Wojtka i zajął się klatką. Jak się okazało, na plecach także miałam zadrapanie i kawałek sinej skóry. Nie wiedziałam, że aż tak mocno mną wtedy rzucił o ścianę.

- Mogę Cię jeszcze o coś zapytać? - Spytałam, kiedy skończył całą robotę.

- Pewnie, pytaj. - Odpowiedział zachęcająco.

- Czemu tak się wkurzył o króliczka?

Michał otworzył szerzej oczy. - Nie nazywaj go tak, jeśli nie chcesz powtórki z dzisiaj. Ani żadnej innej formy królikowo zającowatej. Nienawidzi tego, ale jak będzie chciał to sam Ci powie.

- Oh, no dobrze...

- Leć już na górę.

- Dobranoc - Powiedziałam kiedy wychodziłam. Po usłyszeniu cichej odpowiedzi zamknęłam drzwi i skierowałam się w stronę schodów.

WycieczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz