Dojechaliśmy do miejsca, w którym faktycznie coś się budowało. Dużo za blisko mojego ogrodzenia i mnie. Podjechałem na tyle blisko, na ile pozwoliły mi porozrzucane materiały budowlane jakiejś ekipy. Otworzyłem okno i zagwizdałem, na co wszyscy się obrócili.
- Który z was to wasz szef?
- Ja. - Podszedł do mnie facet około 40stki. - W czym problem kierowniku?
- Zwijajcie sprzęty i już was tu nie ma.
- HA! A z jakiej paki? Nie Ty mną rządzisz, a ludzie, którzy to robią akurat wybrali się na przechadzkę i raczej nie wrócą za szybko. - Przewróciłem oczami na jego słowa.
- O niej mówisz? - Opuściłem tylną szybę.
- Pani Piastowska. Co Pani tu robi? Gdzie Pani mąż?
- Zaraz tu przyjdzie, ale zróbcie jak ten Pan mówi. - Powiedziała drżącym głosem.
- Panowie, przerwa! - Wrzasnął ten ich kierownik.
- Nie przerwa, tylko pakujcie manele i już was tu nie ma.
- Nie Ty mi rozkazujesz...
- A mam zacząć..? - Warknąłem. Przez chwilę mierzył się ze mną na spojrzenia, ale odpuścił. Odszedł od samochodu i wrócił do swoich pracowników.
- Długo jeszcze będzie mnie Pan tu trzymał? Proszę mnie wypuścić... - Załkała. Ja pierdole, wszystkie baby tak dramatyzują?
- Czekamy na Twojego męża i na tego pajaca od sprzedaży działki. - Spojrzałem na nią groźnie w lusterku. Unikała mojego wzroku. I dobrze. Po chwili przyleciał jej zdyszany mąż. - Na długi spacer się wybrałeś z kobietą w ciąży... Długo tu biegłeś.
- Wiem. - Odpowiedział zdyszany. - Kochanie, wszystko okej?
- Nie rozmawiaj z nią. Przynieś mi wszystkie papiery dotyczące tej działki i budowy. - Facet pobiegł jak szalony do samochodu i wyjął jakąś teczkę. Kiedy tu wracał, mała się odezwała.
- Co Ty z nimi robisz?
- Załatwiam sprawy. Shh. - Wzdrygnęła się, kiedy to powiedziałem... Nie ważne.
Przybiegł mi i podał teczkę. Otworzyłem, zacząłem przeglądać papiery. Projekt, projekt, teren, inny projekt, umowa z firmą budowlaną, kolejny projekt. Nie mogli się zdecydować na jeden? Jest. Umowa kupna. Głośno parsknąłem, kiedy dowiedziałem się, że kupili około 5ciu tys m2, z czego ogrodzenie było zaplanowane trochę mniejsze, niż faktyczny rozmiar działki. Za 100 tysięcy? Oj, nie cenili mojej ziemi...
- Skąd ta cena? - Zapytałem.
- Długo szukaliśmy okazji. Co prawda nie ma podprowadzonego prądu, ani kanalizacji, ale za tym płotem podobno ktoś mieszka, jeśli porozmawiamy, to pewnie się zgodzi i ustalimy cenę, za podłączenie się do niego. Poza tym to była na prawdę okazja!
- Nie zgodzi się.
- A skąd to wiesz? - Otworzył zdziwiony oczy.
- Tak się składa, że rozmawiasz z właścicielem.
- To będziemy mieli nieciekawych sąsiadów...
- Serio liczysz, że tu zostaniecie? - Spytałem sarkastycznie.
- A dlaczego nie?
- Bo jakiś debil sprzedał wam kawałek mojej ziemi, której nie ogrodziłem.
- A skąd mam mieć pewność, że nie kłamiesz?
- Chcesz się bujać po sądach i mam jechać po papiery, żeby Ci to udowodnić?
- Tak.
- Idiota. - Parsknąłem wracając do przeglądania papierów. Wtedy podjechał jakiś samochód. No no, koleś, który handluje ziemiami jeździ Lanosem... Zwykły krętacz.
- Dzień dobry, w czym jest problem? - Podszedł do tego cipeusza, który własnej kobiety nie umie obronić i uścisnął z nim dłoń. Zrobił krok również w moją stronę wystawiając dłoń na powitanie, jednak tylko na nią spojrzałem z podniesioną brwią, potem na niego. Szybko cofnął rękę.
- Problem jest taki, że ten Pan - Wskazał na mnie. - Twierdzi, iż sprzedałeś mi jego ziemię.
- Co, heh, to nie prawda... W dokumentach wyraźnie jest...
- Ja chętnie zobaczę te dokumenty. Bo jeśli się nie mylę, najbliższe zabudowania mogą się pojawiać dopiero w odległości 2,5 kilometra od płotu, w każdą stronę. Zdaje mi się, że to nie jest 2,5 kilometra. - Powiedziałem patrząc na płot, a potem na nich.
- To musi być jakaś pomyłka, tak duży teren powinien być ogrodzony, a...
- Ogrodziłem już blisko 100 hektarów, nadal mało?
- Aa co z resztą?
- Reszta jest tu. Pokazuj mi dokumenty, którymi się posługiwałeś.
- O-one są w urzędzie gminy, to nie tak prosto je dostać...
- To ja się chętnie przejadę do urzędu gminy.
- Ale po co te nerwy... Nie można tego jakoś załatwić..?
- Owszem, można. Ty zwracasz temu człowiekowi wszystkie pieniądze, które od niego dostałeś, plus dodatkowo zwracasz koszty za ekipę budowlaną i pilnujesz, żeby wszystko posprzątali. A Ty - Zwróciłem się do biednego faceta, który przestał ogarniać co się dzieje. - Dopóki to wszystko nie zniknie, a pieniądze do Ciebie nie wrócą, zapomnij, że masz żonę.
Po tych słowach podniosłem szybę i odpaliłem samochód. Czym prędzej wyjechałem stamtąd i ruszyłem w dalszą podróż wzdłuż ogrodzenia. Cipeusz, znany również jako mąż Pani Piastowskiej, jak nazwał ją robotnik, biegł jeszcze chwilę za samochodem, coś krzycząc "czekaj! Wracaj! Kochanie..!" i więcej nie słyszałem. Jego laska zanosiła się z tyłu płaczem, miałem ochotę ją zostawić.
- Kiedy rodzisz? - Spytałem.
- Termin mam za 2 tygodnie. - Powiedziała przerażona.
- To módl się, żeby zdążyli, bo porodu w domu to ja jeszcze nie miałem. - Warknąłem i dodałem gazu. Emilka się do mnie nie odzywała, za to lala na kanapie z tyłu ciągle wyła. Ja pierdole. Miło się zaskoczyłem, kiedy do końca podróży nic się nie wydarzyło i zajechaliśmy pod bramę. Jechałem tak szybko jak mi na to samochód pozwalał. Zatrzymałem go pod domem. Oparłem głowę o zagłówek. Widziałem, jak przygląda się najpierw mojej chacie, a potem mnie. - No i co ja mam z Tobą zrobić... - Zapytałem już łagodniejszym głosem, co przykuło uwagę mojej dziewczyny.
- Najlepiej wypuścić. - Powiedziała drżącym głosem, na co się zaśmiałem.
- Nie mogę Cię wypuścić. Masz przy sobie telefon?
- Tak, mam. - Powiedziała niepewnie.
- Daj mi go. - Bez słowa sprzeciwu, podała mi urządzenie. - Jak jest zapisany Twój facet?
- Mąż. - Wpisałem to w wyszukiwarkę. Jest. Dzwonimy....
- Halo? Kotek? Wszystko okej? - Usłyszałem jego zaniepokojony głos.
- Jeszcze nie kotek. Posłuchaj mnie teraz bardzo uważnie, bo powiem to tylko raz. Ponoć są 2 tygodnie do rozwiązania. Jeśli w ciągu tych 2 tygodni nie otrzymam informacji, że dostałeś hajs i zabrałeś swoich robotników, Twoja żona i dziecko giną. Jeśli przyjedzie do mnie policja, giną. Jeśli spróbujesz jakiś przekrętów, kombinacji, chuj wie czego, giną. Jeśli urodzi za wcześnie, giną. Jeśli zacznie umierać, nie będę jej ratował. Twoja żona dostanie z powrotem telefon, ale jeśli zadzwoni gdzieś, gdzie nie powinna, zginie. - Spojrzałem na przerażoną kobietę z tyłu. - Rozumiesz mnie? - Sama kiwnęła lekko głową. Po chwili ciszy w słuchawce padła odpowiedź.
- Rozumiem.
CZYTASZ
Wycieczka
Подростковая литератураCześć! Mam na imię Emilia, mam 19 lat. Niedawno odbyła się wycieczka do Czech. Nie miałam pojęcia że to co usłyszę w telewizji odbije się na mnie w rzeczywistości, a wycieczka okaże się koszmarem.. A może najwspanialszą przygodą..? Przeczytajcie moj...