Rozdział 37

1.6K 49 3
                                    

- Okej, jak uważasz. Na wyspę. Tylko... Po ciemku? Chociaż dla rozeznania w którym kierunku iść albo coś...

- Ale Ty jesteś uparta na tą latarkę.

- Przepraszam, że nie znam tych terenów i chcę mieć jakieś rozeznanie w okolicy.

- Dawaj Daniel, nie wyżywaj się na niej. - Coraz bardziej mi się zaczynało podobać to, że Dominik często brał moja stronę. Założę się, że Daniel właśnie przewrócił oczami i poświecił mi na rozlewisko. Szybko opracowałam w głowie najlepszą trasę. Tam gdzie mieszkałam do tej pory, była rzeka i często żeby przedostać się z jednego brzegu na drugi, przechodziłam po takich właśnie drzewach przewalonych przez bobry.

- Już wszystko wiem. Za mną. - Ruszyłam na pierwszy konar.

- Czemu chcesz iść pierwsza ? - Spytał Dominik.

- Pierwsze zadanie też było z drzewem i sobie poradziłam. Poza tym już wiem jak iść.

- No to próbuj... - Powiedział niepewnie Daniel.

Szłam najlepszą dla mnie techniką - na czworakach. Szłam szybko, bo nie musiałam łapać równowagi i po chwili chłopcy zostali kawałek w tyle. Spodobała mi się ta gra, bo coś mi wychodziło. W ciszy usłyszałam jakiś szum, przez co zamarłam na chwilę w bezruchu żeby lepiej słyszeć. Kiedy dotarli do mnie chłopcy spytali niepewnie czemu się zatrzymałam.

- Wydawało mi się ze coś słyszałam. Ten dźwięk dochodził z tyłu.

- Ja nic nie słyszałem. - Powiedział Daniel.

- Ja szczerze mówiąc też nie... - Przytaknął Dominik. - Ale w sumie kartek na wietrze też nie słyszeliśmy, więc pewnie już głuchniemy. Z resztą to był pewnie wiatr.

- No tak, w waszym przypadku to możliwe.

- Coś sugerujesz?

- Tak, starzejecie się. - Powoli coś mi zaczynało nie pasować. Ale chciałam, żeby tylko mi się wydawało.

Dotarliśmy do tej wyspy. Tutaj nie było ciężko znaleźć kartki, były bardzo blisko od zejścia z ładnej drogi z drzew. Tylko tych kartek było 6. Tyle ile w poprzednich punktach.

- Ile jest drużyn? - Spytałam ciekawa.

- 6, po 3 osoby, a co?

- I kartek też powinno być po 6 w każdym punkcie, po jednej dla każdej drużyny, tak?

- No tak, tak jest od początku.

- I ile jest punktów na mapie? - Nie odpuszczałam.

- No... tyle ile drużyn... - Już Daniel zaczął być niepewny, ale brnęłam dalej.

- I każdy ma inaczej opracowaną trasę?

- Tak, żebyśmy się nie spotkali.

- Dotarliśmy do 3 punktu, zebraliśmy 3 kartkę. Do tej pory w każdym punkcie było ich 6. Nie możliwe że się nie minęliśmy z nikim i nie możliwe że ilość tych kartek się nie zmienia. Gadać co tu się dzieje.

- Po prostu zbieg okoliczności i tyle. Na pewno ich wszystkich nie liczyłaś. - Próbowali się bronić.

- Nie możliwe, w aż takie zbiegi to ja nie wierzę. Gadać mi już.

- Nie wiem o co Ci chodzi, chodź już bo marnujemy czas. - Upierał się Daniel.

- Stary, to nie ma sensu... - Mruknął Dominik.

- O czym Ty mówisz Dominik, już obojgu wam odbiło? - Próbował Daniel, jednak był już na przegranej pozycji.

- Wojtek znów wyjechał i potrzebował Cię czymś zająć. Gra faktycznie istnieje, ale teraz graliśmy Tobą tylko dla picu. Miałaś się nie skapnąć i dotrzeć do mety po jakiś 2 godzinach. Ten szum doskonale słyszeliśmy, to Wojtek jechał.

- A wszystkie pułapki przedłużaliśmy jak mogliśmy, żeby Cię dłużej zająć. - Przyznał się Dominik.

- Czemu on nie może zwyczajnie mi powiedzieć o tym, że wyjeżdża, tylko za każdym razem wymyśla coś żeby mnie zająć... - Usiadłam zrezygnowana na pniu.

- Bardziej byś wtedy to przeżywała. Tak przynajmniej myśli. - Usiadł obok mnie Dominik.

- Nie rozumiem go.

- My czasem też nie.

- Możecie mnie zostawić samą? - Potrzebowałam chwili samotności.

- No co Ty, jeszcze coś Ci się stanie. Zostawimy Cię dopiero jak dotrzemy do domu.

- Więc chcę wracać...

- Mała, ale nie bądź tym tak załamana...

- Po prostu mnie odstawcie do domu i dajcie spokój... - Powiedziałam zrezygnowana i ruszyłam po konarach. Byłam zła i smutna. Znowu mnie zostawił. Dotarliśmy do drogi i automatycznie skręciłam w prawo. Chłopaki szli kilka metrów za mną i co jakiś czas ze sobą coś gadali. Patrzyłam się pod nogi i myślałam co teraz będę robić. I co zrobię jak on wróci. Dlaczego on mnie tak zostawia. Czemu się tym tak przejmuję. Dotarliśmy do domu, rzuciłam im szybkie cześć i poszłam na górę. Otworzyłam drzwi pokoju Wojtka i przekroczyłam próg.

- Nawet nie próbuj mnie atakować. - Mruknęłam pod nosem ściągając bluzę która miałam na sobie.

- Co, skąd wiedziałaś, że tu jestem?! - Oburzył się Damian.

- Masz mocne perfumy, czuć je jak wchodzi się do pokoju.

- Kurde, a liczyłem już na mały trening wieczorem.

- Nie dzisiaj. - Odparłam i rzuciłam się na łóżko.

- Co się stało? - Usiadł obok mnie.

- Wojtek znów wyjechał i wymyślił kolejny durny sposób, żeby mi o tym nie powiedzieć, tylko czymś mnie zająć.

- To rozumiem, że źle.

- Czemu on boi mi się o tym powiedzieć?

- Może po prostu myśli, że bardziej będzie Cię to gryzło... - Próbował go usprawiedliwić.

- Nie wiem jak by to było, już drugi raz mnie tak zbył.

- Nie przeżywaj tak tego. Na pewno nie chce dla Ciebie źle. Zostałem z Michałem, zapewnimy Ci dużo rozrywki. - Uśmiechnął się z podniesioną brwią.

- Już wy lepiej nic nie planujcie, bo to się dla mnie źle skończy... A jak tam Twoja noga? -Zapytałam, bo po wzmiance o Michale przypomniało mi się jak mocno kopnęłam Damiana.

- Już dobrze. A co do Ciebie to mamy kilka planów. Oczywiście nie obejdzie się bez naszych treningów. - Zaśmiał się.

- No jasne... - Trochę sztywno się przy nim czułam. - Mógłbyś wyjść? Chciałam się wykąpać, ogarnąć...

- Jasne... - Mruknął wstając. - Jakbyś czegoś potrzebowała to jestem drugie drzwi po przeciwnej stronie. Zaraz na przeciwko jest Michał. - Stał już pod drzwiami, a ja dalej siedziałam na łóżku. - Dobranoc, wejdź jutro do mnie jak się obudzisz i ogarniesz.

- Jasne, dobranoc... - Spojrzał jeszcze na mnie i wyszedł. A ja udałam się do łazienki.

Po zmyciu z siebie wrażeń dzisiejszego dnia, rzuciłam się na łóżko i zawinęłam w kołdrę. W pokoju było ciepło, jednak brakowało mi tego dodatkowego źródła ciepła w postaci ciała Wojtka. Teraz bym chciała się w nie wtulić, poczuć bicie jego serca, które o dziwo posiadał i równy rytm unoszenia się jego klatki.

Dobry boże, czy ja się zakochałam?

WycieczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz