Rozdział 23

2.1K 61 6
                                    

Huk sprawił, że podskoczyłam.

- Przepraszam, trochę za dużo siły...

Nic się nie odzywałam. Bałam się. Bardziej niż kiedykolwiek.

- Nie uciekniesz jak Cię tu zostawię?

- Chyba nie...

- To zaczekaj na mnie. - I zniknął za drzwiami łazienki.

Po kilku minutach wrócił, miał na sobie tylko bokserki, a ja się nie ruszyłam z miejsca. Usiadł na łóżku spory kawałek ode mnie. Spojrzałam na jego dłonie. Całe kostki miał poobdzierane, z niektórych troszkę sączyła się krew. Jeśli zadaje takie ciosy, że sam siebie uszkadza to musi mieć na prawdę dużo siły.

- Przyjdziesz tu do mnie? - Zapytał. Przysunęłam się do niego, a on mnie objął i nas położył. - Wszystko okej?

- Nie. - Odpowiedziałam szybko. Za szybko.

- Boisz się? Ciebie przecież nie pobiję...

- A kto Cię tam wie... - Nie wiem czy nie zaczynałam przeginać.

- Nie przyłożyłem mu bez powodu. Obrażał Cię w mojej obecności, a jeszcze jak chciał na Ciebie podnieść rękę to coś we mnie pękło. Nie powinien w ogóle Cię dotykać a co dopiero zrzucać z maszyny. Ma szczęście, że nic Ci więcej nie zrobił, bo bym zatłukł psa. - Denerwował się.

- Broniłeś mnie?

- No pewnie. Sama byś tu z nimi nie dała rady. A ten skurwiel już w ogóle zrobiłby sobie z Ciebie zabaweczkę.

- Dlaczego?

- Co dlaczego?

- Mnie bronisz. I ten tekst, że nie zamierzasz się dzielić. Jestem Twoją własnością? - Byłam odrobinę zezłoszczona.

- Nie jesteś niczyją własnością. Po prostu chcę Cię mieć na własność dla siebie. - Pocałował mnie w czoło.

- Dlaczego tak Ci nagle zależy? Przecież jestem tylko towarem. - Ostatnie słowo powiedziałam z naciskiem.

- Bo mi się kurwa podobasz. Myślisz że Twoje pokaleczone ręce to jakakolwiek wymówka? Po prostu chciałem Cię mieć przy sobie. Myślisz, że się zgodziłem na tą próbę ucieczki, żeby dać Ci szansę? Zgodziłem się, żeby być blisko Ciebie, i wiedziałem, że to ja będę Cię szukał. Myślisz, że było mi całkowicie obojętne, kiedy odjeżdżałaś i chciałaś skoczyć z tego dachu? Mylisz się. -

Nie wierzyłam w to co słyszałam. Wiedziałam, że coś jest na rzeczy. Teraz miałam go już w garści, już się nie wywinie. Powrót tak blisko...

- I pomimo, że wiem, że Ty nic do mnie nie czujesz, zamierzam się starać, żebyś w końcu coś poczuła, bo zaczęło mi w końcu na kimś zależeć.

- Zakochałeś się. - Stwierdziłam. Nie miało to tak zabrzmieć, ale zabrzmiało, jakbym się miała zaraz rozpłakać.

Nic nie odpowiedział. Po prostu patrzył się gdzieś w sufit. Zamurowało mnie. Ciężko westchnęłam.

- Może i trochę Cię lubię. - Wyrwałam się z jego objęć. - Ale to nie wystarcza, żebym chciała tu zostać. - Wstałam i poszłam do łazienki.

Sama sobie zaczęłam odplątywać bandaże. Nie robiłam tego tak perfekcyjnie jak Michał, ale dałam radę. Moje ręce już były w całkiem niezłym stanie. Za każdym razem były smarowane jakimiś specyfikami przyspieszającymi gojenie. Zastanawiałam się, czy by jeszcze nie pójść do Michała po opatrunki, albo chociaż po maść, ale musiałabym się tłumaczyć Wojtkowi. Weszłam pod prysznic. Kiedy gorąca woda zaczęła spływać po moim ciele poczułam delikatne szczypanie na rękach. Zrelaksowana wcierałam w swoje ciało żel czekoladowy. Kiedy wyszłam spod prysznica, delikatnie wytarłam swoje ciało. Założyłam jakąś koszulkę Wojtka, umyłam zęby i wyszłam z łazienki.

WycieczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz