- Jak to.. Z Tobą? - Wyjęczałam.
- No tak. Z tym nie możesz tam spać. - Wskazał na moje ręce przykryte bandażem.
- A mogę z nimi chociaż porozmawiać?
- Zastanowię się. - Odparł po chwili.
Spędziliśmy tam kilka godzin. Wzdrygnęłam się, kiedy chłodne powietrze zaczęło muskać moją skórę.
- Zimno Ci? - Zapytał.
- Trochę..
- Chcesz wracać?
- Wiesz, że nie.
- To wracamy. - Mrugnął do mnie i wstał.
Leniwie się podniosłam i ruszyliśmy w stronę wyjścia. Schodząc po schodach zatrzymał się na jednym z pięter.
- Co się dzieje? - Zapytałam.
- Wydaje mi się, że coś widziałem.. - Powiedział cicho.
Od razu dostałam gęsiej skórki i stanęłam bliżej niego.
- Chodź, sprawdzimy co to. - Stwierdził pewnie i pchnął mnie przed siebie.
- Ale Ty idziesz pierwszy! - Krzyczałam i stałam jak wryta.
- No niech Ci będzie, chodź. - Udawał obrażonego.
Szedł pewnie przez korytarz, a ja tuptałam za nim i zaglądałam w każdy pokój. Niektóre były puste, w innych stały resztki sprzętu medycznego, jakieś łóżka lub śmieci. Moja wyobraźnia zaczęła pracować na pełnych obrotach. W niektórych pokojach byli ludzie, w innych krew na ścianach, ktoś biegał po korytarzu. Najgorsze były dzieci. W końcu w jedym pokoju zobaczyłam zakonnicę. (tak, z horroru - przyp. autora.) Za dużo horrorów... Zdecydowanie za dużo.
- Widziałaś to?! - Krzyknął Wojtek.
- Nie, i nie chcę widzieć! - zamknęłam oczy i zasłoniłam je rękoma. Z tego stanu wyrwało mnie głośne BUUU!!! Próbowałam się wyrywać, ale z marnym skutkiem, bo mój oprawca mocno mnie trzymał za ramiona. Nie mogło się to skończyć inaczej jak moim płaczem i drżeniem, a jego śmiechem. Uderzyłam go wierzchem dłoni w brzuch i natychmiast tego pożałowałam. Tak błyskawicznej reakcji jeszcze nie widziałam. Złapał mnie za obie ręce i przycisnął do ściany, tak, że na moment straciłam oddech. Twarz miał zaledwie kilka centymetrów od mojej. Myślałam że się bałam kiedy mnie przestraszył. Teraz byłam zdecydowanie o wiele bardziej przerażona.
- Nigdy więcej tego nie rób. - Powiedział groźnie. Dostałam gęsiej skórki i dreszcz przeszył moje ciało. Serce mi chciało wyskoczyć z piersi. Nie byłam w stanie wydać z siebie żadnego dźwięku, więc po prostu kiwnęłam głową. Zaraz po tym ścisnął moje ręce. Trzymał mnie za nadgarstki, które jeszcze były obolałe po spotkaniu z dzikiem, co spowodowało spory ból. Skrzywiłam się, ale nie wydałam żadnego dźwięku. Zaraz po tym mnie puścił.
- Idziemy. - Warknął i poszedł w stronę wyjścia.
Przez chwilę stałam oszołomiona i nie wiedziałam co mam zrobić. Czy uciekać, czy schować się w jakimś pokoju, czy iść za nim, i więcej się nie narażać.
- Idziesz czy mam Cię zanieść? - Krzyknął z końca korytarza.
Zaczęłam powoli przebierać nogami. W jednej chwili miał dobry humor, a tak łatwo było mu go zepsuć. Nie miałam pojęcia jak mogę załagodzić sytuację. Bałam się go, a tego nie chciałam. Przecież jak chciał to potrafił być miły. Wyszliśmy z budynku, usadowiłam się za nim na motocyklu i pojechaliśmy bez słowa. Wyjechał z tej leśnej drogi i już byłam przygotowana na zawrotną prędkość, kiedy się zatrzymał.
- Złaź. - Powiedział krótko. Chciał mnie zostawić? Nie chciałam schodzić. - No złaź. - Powiedział zniecierpliwiony.
Zeszłam po chwili. Już chciałam pytać, czy mnie zostawi, ale sam się wysunął na tył motocykla. Nawet w tym miejscu bez problemu dosięgał nogami do ziemi.
- Teraz wsiadaj. - Żartował? Miałam jechać?
- W sensie.. Że ja mam prowadzić?
- A nie chcesz spróbować? - zapytał.
Podeszłam i niezgrabnie wdrapałam się na maszynę. Podniósł sobie i mnie szybkę w kasku i zaczął tłumaczyć o co chodzi.
- Tu masz gaz, tu hamulec, tu sprzęgło. Na liczniki i inne duperele nie zwracaj uwagi. Ja Ci ruszę, a później już sama będziesz ogarniała.
Co on właśnie do mnie powiedział? Próbowałam to przetrawić, kiedy poczułam szarpnięcie i zaczęliśmy jechać. Kiedy trochę się rozpędziliśmy położył moje ręce na manetkach i mówił mi co robić. Proste jak jazda na rowerze. Tylko rower nie jedzie tak szybko i nie jest taki ciężki. Jechaliśmy powoli, ćwiczyłam wymijanie różnych przedmiotów, jazdę slalomem, przyspieszanie i zatrzymywanie. Dość szybko to opanowałam.
- Dobra, zmiana. - Powiedział po czasie.
- Czemu? - Zapytałam zasmucona. Podobało mi się.
- Lepiej żeby chłopaki nie widzieli że uczę Cię takich rzeczy. Wiesz, powinnaś siedzieć ze wszystkimi.
- Oh, no tak..
Zamieniliśmy się miejscami. I znów lecieliśmy tak szybko jak się da. Kiedy się zatrzymaliśmy od razu do nas podszedł facet, którego wcześniej nie widziałam.
- No i co z nią robisz?
- Zabieram do siebie. - Odpowiedział Wojtek. Spiął się, czyli się denerwował.
- A z jakiej paki? - Mnie też zaczynał denerwować, ale nic się nie odzywałam.
- Nie Twój interes.
- Mój mój. Kasa idzie po równo, a chłopaki też dopytują.
- To niech przestaną. - Jego głos był mieszanką obojętności i złości.
- No więc po co ją trzymasz? - Nie ustępował tamten.
- Bo ma rozjebane całe ręce i brzuch. Jak zdechnie od zakażenia to Ciebie pokroję i zostawię w lesie następnego. Zamknij ryj i się nie wpierdalaj. - Warknął Wojtek. On był przerażający. W jednej chwili miły a w drugiej chciał pozabijać wszystkich dookoła.
- Podoba Ci się. - Powiedział tamten, którego nie znałam.
Zamurowało mnie. Ja się mam podobać jemu? Chyba żartował. Nie wyobrażałam sobie tego w ogóle, przecież zaraz miałam zwiedzać kraje arabskie.
- A co, zazdrościsz? - Zapytał Wojtek z łobuzerskim uśmiechem.
- No jedną noc już z nią spędziłeś, też bym chciał spróbować. - Oblizał usta patrząc w moją stronę.
- Chcesz to sobie ją weź. - Powiedział obojętnie Wojtek.
Nie wierzyłam, że to usłyszałam. Tak łatwo chciał mnie oddać? W sumie byłam dla niego niczym, tylko towarem...
Nowo poznany mężczyzna zrobił krok w moją stronę, jednak natychmiast został powalony na ziemię. Przez moment nie wiedziałam co się stało.
- Co tam Patryczku, coś Ci przeszkodziło?
- Nie igraj ze mną, bo możesz tego pożałować króliczku.
Nagle jakby demon w niego wstąpił. Rzucił się na biednego chłopaka którego nazwał Patryczkiem. Nie miał szans wstać, od razu zasypał go grad ciosów. Kiedy jego twarz mało przypominała w ogóle cokolwiek Wojtek wstał.
- Masz szczęście że jest tu kobieta i się hamuję bo nie byłbym taki miły. Jeszcze raz mnie tak nazwij a Cię wypatroszę. - Splunął w jego stronę. Wysunął do mnie lekko zakrwawioną rękę. - Chodź. - Powiedział łagodnie. Kiedy podałam mu swoją dłoń, delikatnie ją złapał i pociągnął w swoją stronę, po czym ruszyliśmy do domu. Obróciłam się w stronę chłopaka, który powoli zbierał się z ziemi. - Nie obracaj się. - Szepnął mi we włosy. Posłusznie się obróciłam i mocniej ściskając jego rękę poszłam za nim do domu.
CZYTASZ
Wycieczka
Fiksi RemajaCześć! Mam na imię Emilia, mam 19 lat. Niedawno odbyła się wycieczka do Czech. Nie miałam pojęcia że to co usłyszę w telewizji odbije się na mnie w rzeczywistości, a wycieczka okaże się koszmarem.. A może najwspanialszą przygodą..? Przeczytajcie moj...