Rozdział 21

2K 56 2
                                    

<Wojtek>

Westchnąłem ciężko. Dźwięk silnika coraz bardziej się oddalał.

- Nie gonisz jej? - Zapytała tamta laska.

- Nie, po co? - Spojrzałem na nią obojętnie. - Nie ucieknie. Wiem gdzie pojechała.

- Nie bądź taki pewien. Od dawna chciała stąd uciec! - Parsknął któryś z tych chuderlaków.

Patrzyłem w stronę w którą odjechała.

- Wiem o tym. - Powiedziałem obojętnie. Wtedy do głowy wpadł mi pomysł. - Natalia?

- Że o mnie chodzi? - spytała sarkastycznie.

- Chcę z Tobą pogadać.


***


<Emilka>

Chciałam uciekać. Jak najdalej. Zostawić i przyjaciół i Wojtka. Chciałam po prostu zapomnieć.

Po prawej stronie mignęła mi leśna ścieżka. Doskonale wiedziałam dokąd prowadziła, jednak ją pominęłam.

Niedługo później zahamowałam i wróciłam na tą ścieżkę. Sprawdzimy, czy faktycznie tak dobrze się tam myśli.

Zatrzymałam się pod budynkiem. W głowie powtarzałam sobie w kółko "nie bój się, nic tu nie ma" jednak słabo działało. Do budynku wbiegłam, po schodach przeleciałam i chwilę po tym zdyszana stałam na dachu budynku. Ogarnął mnie przyjemny, chłodny powiew wiatru.

Zaczęłam uspokajać oddech chłonąc zapach okolicy. Usiadłam za jednym z kominów, chwilę później się położyłam. Patrzyłam w błękitne niebo, po którym powoli płynęły białe, pierzaste chmurki. W końcu miałam chwilę dla siebie.

Myślałam o moich przyjaciołach, o tym, że pewnie ich już więcej nie zobaczę. Co się stanie ze mną? I z nimi? Gdzie trafimy, co nam zrobią... Ale największym jak do tej pory ciosem było to, w jaki sposób Wojtek mówił o tym, że mnie i tak odda. Wiedziałam o tym, ale myślałam, że coś się zmieniło po naszych rozmowach, po sposobie w jaki na niego podobno działałam. Najgorsze jest to, że mnie to bolało. A nie powinno. Bo ten debil, który zrobił mi kilka razy krzywdę, który szczerze mi mówił że mnie sprzeda, powinien być dla mnie nikim. Największym złem świata.

Problem w tym, że nie był.


<Wojtek>

- Chcę Ci coś zaproponować.

- A co Ty mi możesz zaproponować? Nie masz nic co mogłoby mnie zainteresować, oprócz Emilki. - Ma charakterek. Ale nie ma tego co ma Emilka.. W sumie nawet nie wiem co ona takiego ma. Ale to ma.

- Poniekąd to się z nią wiąże. - Próbowałem twardo negocjować. Zdziwiła się. Bingo.

- Więc o co chodzi? - Zapytała jakby od niechcenia.

- Zagwarantuję Ci życie. I Twoim kolegom. Nikomu nie stanie się krzywda jak wyjedziecie.

- Czyli jednak nas wywozisz? - Spytała rozczarowana. Uśmiechnąłem się.

- Słuchaj, mała, pieniądz to pieniądz. Nie mogę zrezygnować z całej piątki, bo to by przyniosło mi za dużo strat. Mogę natomiast zrezygnować z jednej osoby. - Oczy jej się zaświeciły. Ciekawe...

- Są jakieś warunki? - Zaciekawienie wzięło u niej górę nad złością. Miałem ją w garści.

- Chcę, żebyś przekonała Emilkę, żeby tu została. - Otworzyła szeroko oczy.

- Nie ma szans, że to zrobię. - Odpowiedziała stanowczo.

- Posłuchaj chociaż warunków! - Warknąłem. Skrzyżowała ręce pod piersiami dając mi znak głową, żebym mówił. - Gwarantuję wam bezpieczeństwo. Nic się nikomu z waszej czwórki nie stanie. Pojedziecie, ale traficie w jedno miejsce, do człowieka, którego osobiście znam. On was będzie traktował dobrze, ale coś za coś. Warunki obgadam z nim na miejscu. Jeśli się na nie nie zgodzicie, to już mi będzie wszystko jedno, czy traficie gdzieś razem, czy nie. Ty jako dziewczyna masz szansę, na jakieś życie. Chłopaki albo zginą w ciągu tygodnia od przyjazdu, albo pójdą na najbardziej męczące roboty. A to nie tędy droga.

- Czemu mi to mówisz? - Udawała głupią?

- Chcę zatrzymać Emilkę przy sobie. Dodatkowo, jeśli się na to zgodzicie, będzie mogła was odwiedzać. Raz na jakiś czas, co prawda, ale w ogóle. - Czekałem na jakąś odpowiedź, ale w sumie sam nie wiem, co chciałem usłyszeć. - Nie mów o tym nikomu. Jutro rano przyjdę po odpowiedź. - Odwróciłem się i niespiesznym krokiem ruszyłem w tym samym kierunku, co mała uciekinierka. Wiedziałem co Natalia mi odpowie.


<Emilka>

"Czy ja go lubię?" - Rozbrzmiewało w mojej głowie. Nie mogłam w to uwierzyć, że jednak coś było na rzeczy. Laski są takie głupie. Czego facet by nie zrobił, one i tak za nim polecą.

Miałam wrażenie, że leżę tak już całą wieczność. Nie przychodził po mnie. Nie szukał mnie.

Zaczęłam się bawić opaską, które dostaliśmy pierwszego dnia. Znalazłam miejsce, które prawdopodobnie by ją odpinało. Świeciła się tam malutka zielona dioda. Była upchnięta głęboko, i musiałam się nieźle namęczyć, żeby w ogóle odsunąć jakąś część, żeby zobaczyć małe zielone światełko. Nagle niespodziewanie kopnął mnie prąd. Podskoczyłam ze zdziwienia i bólu, który przechodził moje ciało. Po co nam to było, i dlaczego nie mogliśmy tego zdjąć? Na początku myślałam, że to jakiś sposób segregacji, ale po co by to miało kopać prądem? Usiadłam. Kolejny pomysł. Prąd. Światełko. Elektronika. Dlaczego nas tak szybko znajdowali. GPS... Wszystko stało się jasne. Dlaczego na to nie wpadłam wcześniej! Nie było szans, żebyśmy to wygrały, a oni bez większego trudu nas znajdowali po tej opasce. Byłam zła i bezradna. Ale pomysł na to był dobry. Teraz widziałam siebie próbującą uciekać, i moment, jak podczas przejeżdżania przez bramę smaży mnie prąd i umieram. Nie było sposobu wydostania się stąd z tym na ręku.

Zaczęłam chodzić po dachu szukając czegoś, co mogłoby mi pomóc, jednak tutaj było zaledwie parę liści i małych patyczków. Nic dziwnego, w końcu budynek wyrastał ponad drzewa. Położyłam się w tym samym miejscu, w którym leżałam i znów wpatrywałam się w piękne niebo. A jeśli nie uwodzić Wojtka, to może któregoś z chłopaków? Tyle pomysłów wpadało mi do głowy, jednak żaden nie wydawał się być sensowny.

Leżałam na tym dachu na prawdę długo. Widziałam to po słońcu, które już wskazywało na to, że za kilka godzin zajdzie. Czy powinnam wracać? Czemu oni mnie nie szukali? Ah, no tak. Wiedzieli gdzie jestem. To straszne uczucie, kiedy ktoś wie gdzie aktualnie jesteś i co robisz.

Wstałam i rozejrzałam się po okolicy. Nic nie przykuwało mojej uwagi. Las, dom w oddali, las, las... Podeszłam na skraj dachu. Wiatr rozbijał się o moje ciało dając przyjemne uczucie chłodu. Były to ostatnie ciepłe dni roku. Pomyślałam... "A gdyby tak..." i wysunęłam jedną nogę do przodu "skoczyć?" zapytałam się w myślach.

- Chyba nie chcesz tego zrobić? - Usłyszałam jego głos, na co podskoczyłam przestraszona.

WycieczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz