Po kilku minutach wszedł Wojtek. Szeroko otworzył oczy, jak zobaczył dwie poskładane dziewczyny, i mnie, siedzącą na podłodze, bawiącą się w origami kawałkiem ręcznika papierowego.
- Co tu się..? - Zapytał.
- A próbuję złożyć statek, lub kapelusz, ale mi nie idzie. - Przygryzłam wargę nawet na niego nie patrząc.
- Ale... Chodzi mi o to. - Spojrzał na dziewczyny.
- Pomagam Ci pracować. Jak żyją to sobie je weź, tylko uważaj, ta zakrwawiona jest w Tobie szaleńczo zakochana, i miałam dość słuchania jej historii o tym, jak to się mnie pozbędzie, ona zajmie moje miejsce, i będziesz jej... No głupi papier!
- Nie wiedziałem, że jesteś taka agresywna. Może te treningi to nie był najlepszy pomysł?
- Gdyby nie był najlepszy pomysł, zamiast nich, ja bym była poskładana. - Wstałam i wyrzuciłam papier do kosza. Idź po chłopaków, ja udam, że flirtuję z ochroniarzem, a wy je wyniesiecie.
- Skąd w Tobie taka przebiegłość?
- Nie zamierzam starać się o miejsce w waszym gangu, ale te dwie mnie wkurzyły. A że mogłam im wlać bez konsekwencji, i jeszcze wam przy tym pomóc, to po prostu wykorzystałam okazję.
- Jesteś niesamowita. - Powiedział, co przypomniało mi sytuację, kiedy ja tak do niego powiedziałam.
- Wiem. - Odpowiedziałam.
Wyszedł z łazienki, a ja znów zostałam sama, z (mam nadzieję nie) trupami. Zamiast czekać na nich nie wiadomo ile, zabrałam się za czyszczenie krwi z twarzy Marleny. Miała wodoodporną szpachlę, więc jej "makijaż" nie ucierpiał podczas kontaktu z mokrym ręcznikiem papierowym. Albo po prostu nałożyła tyle tego na twarz, że zmyłam zaledwie pierwsze 16 warstw. Kiedy już wyglądała jak człowiek, ogarnęłam trochę podłogę dookoła niej. A chłopaki dalej nie wracali. "Co jest?" myślę, ale żeby się nie nudzić, zmyłam całą krew z płytek. Wtem drzwi się otworzyły.
- No na reszcie. - Powiedziałam, jednak był to ochroniarz. Przyłożył palec do ust, żebym się uciszyła. - Co jest? - Zapytałam cicho.
- Policja zrobiła nalot na klub. Wojtka ani chłopaków nie ma, ich auta też nie. Musieli się jakoś zmyć. Razem z resztą obsługi jakoś Cię stąd wydostaniemy, tylko nie panikuj i słuchaj się.
- A co z nimi? - Spojrzałam na dziewczyny.
- Olej je, pomyślą, że się pobiły.
- Co tu robi policja? - Zapytałam, kiedy szliśmy korytarzem.
- Czasem robią niespodziewane naloty. Łapią dużo pijanych nastolatków, dilerów i innych. - Weszliśmy na salę. Muzyka już nie grała, było słychać tylko gadanie ludzi. - Ja się za bardzo wyróżniam. Schyl się i idź do kelnerek, za bar.
Jakimś cudem, przeszłam niezauważona za tłumem. Cały czas widziała mnie kelnerka. Wychodząc po jakąś butelkę, która stała na stole, z kilkoma pustymi szklankami, wpuściła mnie za bar. Ja się nie wychylałam. Usiadłam na podłodze, serce mi waliło jak młot. Weszła za ladę z powrotem, zaczęła polerować szkło i ustawiać je w różnych miejscach, jak gdyby nigdy nic. Jakieś szklanki musiała schować pod ladę baru, więc ukucnęła.
- Zaraz ktoś wyjdzie z zaplecza, wejdziesz drzwiami tak samo jak tu, za bar. - Powiedziała szeptem, i wstała po resztę szklanek.
Ja w tym czasie po cichu przeszłam pod barem w stronę drzwi, które miały się zaraz otworzyć. I otworzyły się. Wyszła z nich kolejna dziewczyna, wpuszczając mnie do środka. W środku stał jakiś chłopak.
- Schowaj się za skrzynkami z piwem. Tutaj nie powinni wchodzić, ale lepiej dmuchać na zimne.
Weszłam za skrzynki, on pomógł mi się nimi zastawić. Uf, bezpiecznie...
CZYTASZ
Wycieczka
Ficção AdolescenteCześć! Mam na imię Emilia, mam 19 lat. Niedawno odbyła się wycieczka do Czech. Nie miałam pojęcia że to co usłyszę w telewizji odbije się na mnie w rzeczywistości, a wycieczka okaże się koszmarem.. A może najwspanialszą przygodą..? Przeczytajcie moj...