Spojrzenie Jedenaste.

74 2 1
                                    


25 grudzień 2017 r.

Kraków. Polska.


Delikatne podmuchy grudniowego, mroźnego powietrza muskały poczerwieniałe od temperatury policzki błądzącego myślami gdzieś po zakamarkach swojego umysłu, Łukasza Piszczka. Piłkarz reprezentacji Polski od ponad trzydziestu minut stał praktycznie nieruchomo wpatrując się w czarny, pojedynczy nagrobek, na którego płycie wygrawerowane były imię, nazwisko i data śmierci matki jego syna a jego ukochanej Matyldy.

Od śmierci młodej krakowianki minął prawie rok, jednak Piszczek nadal nie mógł pogodzić się z odejściem tej pełnej życia, zawsze uśmiechniętej nauczycielki. Dziewczyny, która urzekła go pozytywnym podejściem do życia, miłością do dzieci i sercem na dłoni. Kobiety, którą pokochał jak nikogo wcześniej.
Za każdym razem gdy stawał przed jej grobem łzy cisnęły mu się do oczu. Wszystkie wspomnienia wracały wtedy do niego z potrojoną siłą a on nie był w stanie nad nimi zapanować. Z jednej strony chciał zamknąć rozdział "Matylda" w swoim życiu, z drugiej natomiast pragnął aby to wszystko okazało się być jedynie snem, z którego mógłby się obudzić. Wiedział jednak, że jego chęci są złudne a jemu zostało jedynie pogodzić się z przeznaczeniem, które nie pozwoliło się oszukać a z życiem rozegrać kolejny mecz o własne szczęście.

Bardzo dobrze pamiętał jej uśmiech. Tak bardzo szczery, niewinny i piękny.
Każde słowo, które do niego adresowała.
Dotyk, który sprawiał, że jego skóra w dziwny sposób drżała.
Każdy pocałunek, w którym przekazywała mu wszystkie swoje uczucia.

Zawsze będzie ją pamiętał i nawet jeśli kiedyś pokocha kogoś tak mocno jak ją, jego serce będzie w stanie pomieścić je obie. Bić w dwa identyczne rytmy.

-Tam na pewno jest równie szczęśliwa. - delikatny głos wyrwał go z zamyślenia.
Odwrócił wzrok i nieco zaskoczony dostrzegł obok siebie Joannę, w której dłoniach znajdowały się pojedyncza czerwona róża i znicz w kształcie serca.

-Też tak myślę. - odpowiedział cicho spoglądając na niebo, na którym kłębiły się gęste chmury.
Joanna natomiast uśmiechnęła się bardzo delikatnie gdy ozdobiła marmurową płytę nagrobka czerwoną różą. Kwiatem, który jej przyjaciółka lubiła najbardziej. Zupełnie tak jak ona. W wielu aspektach Matylda była do niej bardzo podobna a wręcz czasami miała wrażenie, że są identyczne.
Lubiły ten sam rodzaj muzyki, gatunek literatury, oglądały te same seriale i filmy. Ubierały się w tych samych butikach czy gustowały w tym samym typie mężczyzn. Przedwczesna śmierć Matyldy bardzo zabolała Fabiańską i sprawiła, że przez dłuższy czas nie mogła pogodzić się z odejściem najlepszej przyjaciółki. A gdy już to zrobiła to jej myśli nadal zakrzątały wspomnienia, w których główną bohaterką była mama jej chrześniaka. Nie ukrywała łez oglądając wspólne fotografie, najbardziej jednak żal było jej tego, że już więcej nie usłyszy jej głosu, który miał na nią kojący wpływ.

-Zmarzniesz. - Łukasz spojrzał na Joannę przepełnionym troską spojrzeniem. W jakiś dziwny, bliżej nieokreślony dla niego sposób, czuł się odpowiedzialny za siostrę swojego przyjaciela. Za każdym razem gdy widział ją pochyloną nad papierami, czy wychodzącą w grudniowe popołudnie na podwórze jedynie w wełnianym swetrze interweniował. Była kobietą, przy której nie wstydził się swojej bezsilności czy łez, które ronił za każdym razem gdy jego wspomnienia weszły na pełen niezagojonych ran teren o nazwie "Matylda Kwiatkowska". Joanna nigdy go nie krytykowała, zawsze przychodziła mu z pomocą. Bezinteresowną. Za którą mimo wszystko chciał się jej odwdzięczyć. Teraz, nie wyobrażał sobie żeby zniknęła z jego domu, choć bardzo dobrze wiedział, że kiedyś ten dzień nastąpi.

Gotowi Na Wszystko || ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz