Dortmund. Niemcy.
-Kotek...
Joanna oderwała wzrok od grubego notesu, w którym zapisywała nazwiska kolejnych pacjentek. Zsunęła czarne oprawki okularów korekcyjnych na czubek nosa i swoje spojrzenie wbiła w Łukasza dotąd wpatrującego się w płomień zapachowej świecy zdobiący niski, prostokątny stolik stojący tuż obok sofy.
Diagnoza, którą Joanna usłyszała z ust profesora obojgiem wstrząsnęła. W jednej chwili zachwiała ich przyszłością, którą pisali od nowa, zamykając za sobą poprzednie rozdziały. Nadszarpnęła ich wzajemne zaufanie i sprawiła, że zaczęli się unikać. Ona stała się bardziej obojętna i chłodna, a on uważał na każde słowo, które mogło opuścić jego krtań. Zdawał sobie sprawę jak ważna jest dla Fabiańskiej rodzina, dla niego przecież też była. A dziecka pragnęli oboje tak samo, wyjątkowo mocno, wiedząc, że umocniłoby jedynie ich uczucie do siebie. Cieszył się, że mógł odetchnąć z ulgą i wszystko powróciło na właściwe temu drogi.
Udało im się przejść przez te życiowe wyboje i byli z tego wyjątkowo dumni. On był dumny.Przygryzł wargę uważnie przyglądając się blondynce.
Skupiona, wyglądała wyjątkowo uroczo. Z lekkim uśmiechem na twarzy sprawiała, że robiło mu się zdecydowanie cieplej na sercu. Jej dotyk, zawsze go rozluźniał i pozwalał mu na kilka chwil odprężenia w trudnych dla niego chwilach. Jego zdaniem, była po prostu wyjątkowa. W każdym calu. Pod każdym względem. I co dla niego najważniejsze, wybrała jego.
-Może czerwiec, byłby dobrym terminem? - rzucił sprawiając tym samym, że blondynka zmarszczyła brwi.
-Dobrym terminem, na co? - spytała, bawiąc się srebrnym długopisem.
Łukasz nabrał głośno powietrza, podnosząc się z sofy. Kilkoma krokami pokonał dzielącą ich od siebie odległość. Położył dłonie na jej ramionach i oparł na czubku jej głowy swoją brodę.
-Na ślub. - odpowiedział pewnym głosem. Joanna zadławiła się własną śliną, spodziewając się zupełnie czegoś innego.
-To nie za wcześnie? - zapytała, przełykając niepewnie ślinę.
Łukasz zaśmiał się cicho.
On nie miał na co czekać. Nie należał już do najmłodszych i dobrze wiedział, że czas uciekał. Z resztą był z nią szczęśliwy i pragnął trwać z nią w tym szczęściu do samego końca. Jako mąż i żona, tworząc rodzinę razem z cudownymi dziećmi. Jednak Joanna mogła się jeszcze zastanawiać, rozumiał to. W końcu była młoda, ładna i wykształcona i cały czas miała niezwykłe powodzenie u płci przeciwnej. Ona mogła poczekać, dobrze się zastanowić zanim podejmie jakąś decyzję. Rozumiał to.-Nie było tematu...
Cmoknął ją w blond włosy i wzdychając głośno skierował się do kuchni. Oparł dłonie na kuchennym blacie, w który wbił swój wzrok.
Chciał być szczęśliwy, czy o tak wiele prosił? O te lata, w których będzie mógł wrócić do domu, w którym będą czekać na niego dzieci i kochająca żona. O te chwile, w których z pasją będzie mógł zatapiać się w jej ustach. Wtulać się w jej ramiona w trudnych chwilach i nosić ją na rękach, gdy po raz kolejny osiągnie sportowy i życiowy sukces. Po prostu być z nią. Na dobre i na złe. Razem. Do końca.
Fabiańska pojawiła się obok niego po krótkiej chwili. Stanęła obok, obserwując go bardzo uważnie. Miała wrażenie, że każdego dnia odkrywała w nim kolejną tajemnicę, sekret, który skrupulatnie ukrywa. Znajduje w nim kolejną cechę tak zupełnie różną niż te wszystkie u innych mężczyzn w jego wieku. Zakochiwała się w nim każdego poranka, gdy budziła się wtulona w jego silne, męskie ramiona i każdego wieczora, gdy po serii czułych pocałunków zasypiała na jego klatce piersiowej, unoszącej się w regularnym rytmie. Poza tym, był opiekuńczy w stosunku do dzieci, do niej i do swoich przyjaciół. Zawsze skromny i unikający niepotrzebnego rozgłosy. Dyplomatyczny i rozważny, choć czasami wyjątkowo dziecinny. Tak różny od Jensa, który o ślubie podczas ich związku nie wspomniał ani razu. Był jej ideałem. A ona była z nim po prostu szczęśliwa i pragnęła, aby to szczęście już nigdy ich nie opuściło.
CZYTASZ
Gotowi Na Wszystko || ZAKOŃCZONE
Fanfiction(dawniej W oczach Twych na codzienność znajdę broń...) Najważniejszym jest stanąć twarzą w twarz z życiem, krętymi ścieżkami i porażkami. Ważne są szczęśliwe chwilę, jednak najwięcej nauczą nas gorzko smakujące porażki a słodki smak małych zwycięst...