Czerwiec 2018 r.
Monachium. Niemcy.
Greta Langer zakryła się szczelnie szpitalną kołdrą, wbijając wzrok w duże okno. Od wypadku podczas meczu reprezentacji minęły ponad dwa tygodnie a ona nadal nie była w stanie utrzymać się na nogach dłużej niż kwadrans, nawet w towarzystwie gustownych, czarnych kul ortopedycznych. Tętniak, który pękł w jej głowie kwadrans przed końcem meczu sprawił, że przez tydzień utrzymywana była w śpiączce farmakologicznej a po wybudzeniu borykała się z zanikiem pamięci, trudnością w mowie i brakiem równowagi. Przepłakała dwa pierwsze wieczory, aby po wizycie przyjaciół uśmiechnąć się lekko i nabrać wiary w to, że wszystko się jakość ułoży. Choć leżąc i wpatrując się w biały sufit jej myśli błądziły wymownie, wokół tak trudnych scenariuszy jak ten, w którym w jej życiu zabraknie piłki nożnej.-Mogę? – oderwała spojrzenie od okna, w które się wpatrywała. Uśmiech wkradł się na jej twarz, gdy dostrzegła w progu szpitalnej sali Stephanie Meyer z papierową torbą w ręce. Kobieta z widocznym brzuszkiem ciążowym posłała jej szeroki uśmiech, kładąc torbę na drewnianej niskiej komodzie, nieopodal ciemnych drzwi.
W Monachijskim szpitalu traktowana była w sposób szczególny, co dało się zauważyć gołym okiem. Sala była mała, ale imitująca pokój z dostępem do dużego telewizora wiszącego na dłuższej ze ścian, zwłaszcza przez fakt, że lada moment, miały rozpocząć się Mistrzostwa Świata w Rosji. Od Rose wiedziała, że lekarze robią wszystko aby mogła wrócić do sprawności fizycznej a w dalszym czasie do piłki nożnej.
-Cześć. – powiedziała nieco ochrypniętym głosem, kaszląc lekko z widocznym grymasem bólu na twarzy.
-Spokojnie, nie podnoś się. – rzuciła, uśmiechając się lekko w jej kierunku. Powolnym krokiem skierowała się do drewnianego krzesła stojącego nieopodal jej średniej wielkości łóżka. -Jak się czujesz? – spytała, rozsiadając się wygodniej na krześle.
Greta westchnęła cicho, poprawiając się na poduszce, dość nieswobodnie.
-Może być, ale bywało lepiej. – westchnęła, uśmiechając się niepewnie.
-Będzie dobrze. – powiedziała, posyłając jej lekki, pełen otuchy uśmiech.
Bardzo ją polubiła, czego nie potrafiła ukryć przed nikim. Dobrze wiedziała, że dziewczynę z Mats'em połączyła przyjaźń, o którą nie była zazdrosna. Ona sama po odnowieniu kontaktów z Reusem postawiła na przyjaźń.
-Najgorsze jest to, że ja tracę nadzieję. – mruknęła, wtulając się w poduszkę ozdobioną jasną, kwiecistą poszwą. Stephanie spojrzała na nią smutnym wzrokiem. Zdawała sobie sprawę, że ktoś musi zareagować, aż szatynka zrobi głupotę, której później nie da się odwrócić.
-Greta... - westchnęła, chwytając dłoń młodszej od siebie piłkarki. Nie mogła pozwolić na to, żeby Langer popełniła błąd, który zaważyłby na jej życiu. -Nie możesz się poddać. – jej głos był tym razem pewniejszy, bardziej zdeterminowany.
-Jak mam się nie poddać? – spytała, ze łzami w oczach. -Lekarze mówią, że mogę nie wrócić na boisko a moje życie jak dotąd wygląda jak jeden wielki cyrk. – dodała, łkając.
Meyer westchnęła przyglądając się uważnie Grecie. Musiała zainterweniować, inaczej stanie się coś czego nie uda się odwrócić.-Masz przyjaciół, kibiców, Karlę...
-Ja się po prostu boję, że tym razem nie dam rady. – szepnęła, wbijając wzrok w okno, przed którym od początku siedziała piłkarka Bayernu Monachium.
CZYTASZ
Gotowi Na Wszystko || ZAKOŃCZONE
Fanfic(dawniej W oczach Twych na codzienność znajdę broń...) Najważniejszym jest stanąć twarzą w twarz z życiem, krętymi ścieżkami i porażkami. Ważne są szczęśliwe chwilę, jednak najwięcej nauczą nas gorzko smakujące porażki a słodki smak małych zwycięst...