Grudzień 2017 r.
Berlin, Niemcy
-To na święta u Ciebie, czy u mnie? - Greta Langer uśmiechnęła się szeroko do Rose Braun, która siedząc za biurkiem w swoim szpitalnym gabinecie przeglądała kolejne wyniki badań piłkarki Borussi Dortmund. Jako ortopeda od wielu lat zajmowała się wszelkimi kontuzjami niemieckiej piłkarki dzięki czemu mogła widywać się z córką swojego zmarłego kochanka dużo częściej niż podczas rocznicy jego śmierci na berlińskim cmentarzu.
Choć różnica między nimi była dość znacząca uczucie, którym Braun obdarzyła Viktora Langera było prawdziwe jednak nie zdążyło na dobre się rozwinąć. Rose jednak wiedziała, że nic nie wróci jej zmarłego Viktora i gdybanie nie ma tu żadnego sensu, nadal jednak bolał ją fakt straty ukochanego.
-Może u mnie? - zaproponowała podnosząc wzrok znad papierów. Chciała, żeby Langer pogodziła się ze śmiercią ojca i sytuacją jej matki. Chciała żeby Greta była po prostu szczęśliwa, bo na szczęście zasługiwała jak nikt inny.
-Odwiedzimy tatę? - spytała dość niepewnym głosem, wbijając swoje spojrzenie w posadzkę. Ilekroć przywoływała w swojej pamięci sytuację sprzed sześciu lat, tyle razy nie potrafiła powstrzymać cisnących się do oczu łez. Ból nadal pozwalał na wymazanie dramatu, który rozegrał się w jej rodzinie.
-Kochanie, to jest oczywiste. - odpowiedziała, podchodząc do niej i siadając obok niej na kozetce.
-Dziękuję. - wyszeptała, kładąc głowę na ramieniu Rose. Łzy same zawitały w oczodołach każdej z nich. Tragiczne wspomnienia rozdzierały niezagojone rany, które za każdym razem piekły jeszcze bardziej.
Ciche pukanie do drewnianych drzwi jej gabinetu sprawiło, że obie wbiły w nie wzrok. Po chwili charakterystycznie skrzypnęły a w gabinecie pojawiła się niska, blond włosa pielęgniarka ubrana w biały podkoszulek i spódnicę tego samego koloru z plikiem kartek ułożonych na jasnej teczce. Posłała obu kobietom lekki uśmiech, była najlepszą pielęgniarką ordynator Braun, której ta w pełni ufała jeśli chodzi o zdrowie pacjentów.
-Pani doktor, rodzina pani Reus chciałaby z Panią rozmawiać. - zakomunikowała, podając kobiecie wyniki badań nowo przyjętych na oddział pacjentów. Rose podziękowała jej skinieniem głowy, posyłając uśmiech. Langer spojrzała niepewnym wzrokiem na swoją przyjaciółkę.
-Zaraz przyjdę. - odpowiedziała a młoda pielęgniarka zniknęła za drewnianymi drzwiami. Zostawiając je znów z powrotem.
-Reus? - spytała Greta marszcząc brwi. Rose spojrzała na nią podejrzliwie.
-Tak, babcia Twojego kolegi z klubu. - odpowiedziała zeskakując z kozetki. -Super kobieta, bardzo miła dusza towarzystwa na moim oddziale. Ostatnio jak ten Marco przyjechał to wsiadła na wózek i kazała mu się wieść na onkologię dziecięcą, jak wszedł na oddział to wyszedł dopiero po dziewiątej wieczorem. - dodała zabierając z blatu dębowego biurka swój stetoskop i dokumentacje Elizabeth Reus. Greta słysząc słowa Rose przez chwilę siedziała nieruchomo analizując to co od niej usłyszała. Odkąd zaczęła grać w Borussi zdążyła zauważyć, że Marco wyjątkowo lubi dzieci a dzieci lubią jego. -Idziesz ze mną? - dopytała, kładąc dłoń na klamce. Greta pokiwała głową i po chwili razem z Braun opuściła gabinet ordynator ortopedii berlińskiego szpitala.
W drodze na salę, którą od kilku dni zajmowała Elizabeth Reus napastniczka Borussi Dortmund swoimi myślami błądziła wokół osoby wnuczka kobiety. Od dziwnej sytuacji w salonie dużo rozmyślała. Relacja jaka ich łączyła jest dla niej bliżej nieokreślona i bardzo zawiła. A ona sama niejednokrotnie gubiła się w słowach i gestach, które między sobą wymieniali.
CZYTASZ
Gotowi Na Wszystko || ZAKOŃCZONE
Fanfic(dawniej W oczach Twych na codzienność znajdę broń...) Najważniejszym jest stanąć twarzą w twarz z życiem, krętymi ścieżkami i porażkami. Ważne są szczęśliwe chwilę, jednak najwięcej nauczą nas gorzko smakujące porażki a słodki smak małych zwycięst...