Miłej lektury i oczywiście czekam z niecierpliwością na Wasze opinie.
PS. Za błędy przepraszam.
***
Styczeń 2019
Oberhausen. Niemcy.Sofia Schweinsteiger uśmiechnęła się lekko stając w progu pokoju hotelowego swojego brata. Oparła ramię o wyłożoną drewnem ścianę, a uśmiech na jej twarzy poszerzył się znacznie, gdy dostrzegła go wpatrującego się w swoje lustrzane odbicie.
Wiedziała, że stresuje się tym ślubem. Jak bardzo stara się dopiąć wszystko na ostatni guzik tak, aby wszystko było idealnie. Aby ten dzień był idealny.-Poddaje się... - mruknął, tupiąc nogą. Sofia zaśmiała się, kręcąc głową. Już dawno nie widziała tak dziecinnego zachowania swojego brata.
-Jeśli na prawdę Cię kocha, to nie zostawi Cię przed ołtarzem, bo masz źle zawiązany krawat. - rzucił Thomas Müller, który pojawił się obok niego po krótkiej chwili. Jego przyjaciel poklepał go po ramieniu, uśmiechając się do niego lekko. Bastian rzucił mu pełne politowania spojrzenie, na które ten w ogóle nie zwrócił swojej uwagi.
-No chyba, że jest z Tobą, bo uznała, że tak wypada. - mruknął po chwili, siadając na pościelonym łóżku hotelowym.
Sofia westchnęła widząc mine swojego brata, który spiorunował Müllera spojrzeniem, którego nie powstydziłby się nawet sam bazyliszek. I choć uwielbiała przyjaciela swojego brata, to czasami jego żarty nie były na miejscu. Zwłaszcza teraz, gdy stres tak bardzo nim targał.
-Na dworze jest raptem pięć stopni i tak musisz założyć kurtkę, zapomniałeś? - spytała, wchodząc w głąb pokoju hotelowego. Obaj mężczyźni wbili w nią swoje spojrzenie.
-Ale, ten krawat...
-Marc skończył się już przebierać. Przyjdzie i Ci go zawiąże. - rzuciła, poklepując brata po klatce piersiowej. Bastian zmarszczył brew obserwując dziewczynę bardzo uważnie.
-Marc potrafi zawiązać krawat? - zapytał Thomas, stając obok swojego najlepszego przyjaciela.
-To tylko jedna z rzeczy, które potrafi. - odpowiedziała, posyłając mężczyznom wyjątkowo uroczy uśmiech.-Chyba nie chcę wiedzieć co masz na myśli. - odparł Müller, wzdrygając się lekko.
Sofia zaśmiała się jedynie, kręcąc głową.
-Już dawno nie widziałem Cię takiej uśmiechniętej.
Schweinsteiger przejechał dłonią po policzku swojej siostry, lekko podkreślonym różowym pudrem. Dziewczyna jedynie poszerzyła swój uśmiech, poprawiając kosmyk włosów, który wyswobodził się z wystylizowanej fryzury jej starszego brata.
-Bo nigdy nie było mi tak dobrze, jak jest z Marc'iem. - odparła w momencie, w którym bramkarz hiszpańskiego klubu stanął w progu pokoju hotelowego. Uśmiechnął się do nich niepewnie, wyciągając ręce z kieszeni czarnego, eleganckiego garnituru.
-Potrzebujemy Twojej pomocy. - zakomunikowała Sofia, gdy Marc zatrzymał się tuż obok Thomasa, patrzącego na niego podejrzliwym spojrzeniem. -Trzeba wywiązać krawat Bastianowi. - dodała, posyłając mu urocze spojrzenie.
-Kto Cię nauczył? - zapytał Thomas, obserwując uważnie, każdy ruch młodszego kolegi z reprezentacji.
-Iniesta. - odpowiedział, układając na jedwabiście białej koszuli Bastiana, czarny materiał wąskiego krawatu. -Robi to z zamkniętymi oczami. - uśmiechnął się jedynie czując na sobie ich przepełnione podziwem spojrzenia.
-Chyba wezmę u Ciebie korepetycje. - rzucił Müller, klepiąc Ter Stegena po ramieniu.
Sofia pokręciła jedynie głową, uśmiechając się pod nosem. Każdy z tych mężczyzn był dla niej ważny.
Bastian, jako jej brat zawsze był dla niej wzorem. Troszczył się o nią, a jej szczęście było dla niego najważniejsze. Pokazywał jej to, na każdym kroku za co była mu niezmiernie wdzięczna.
Thomas, był jej przyjacielem odkąd się tylko poznali. Zawsze mogła na niego liczyć, zwrócić się do niego z każdym problemem. Bardzo go lubiła.
Marc, był kimś wyjątkowym. Mężczyzną o wielu twarzach. Czułym i wrażliwym. Zachłannym i namiętnym. Cudownym. Jej zdaniem, idealnym.
Czy w końcu znalazła spokój i szczęście, których tak bardzo pragnęła?
CZYTASZ
Gotowi Na Wszystko || ZAKOŃCZONE
Fanfic(dawniej W oczach Twych na codzienność znajdę broń...) Najważniejszym jest stanąć twarzą w twarz z życiem, krętymi ścieżkami i porażkami. Ważne są szczęśliwe chwilę, jednak najwięcej nauczą nas gorzko smakujące porażki a słodki smak małych zwycięst...