Spojrzenie Dziewiętnaste.

75 3 4
                                    



Kwiecień 2018 r.
~*~

Dortmund. Niemcy

Marco odłożył laptop słysząc dźwięk dzwonka do drzwi. Westchnął wstając z szarej sofy. Wsunął na bose stopy czarne tenisówki i skierował się do średniej wielkości przedpokoju. Przekręcił klucz w zamku, nacisnął na mosiężną klamkę i ze zdziwieniem dostrzegł na czarnej wycieraczce Matsa Hummelsa z butelką czerwonego wina. Zdziwił się tym faktem, gdyż od dłuższego czasu ich kontakt był wręcz ograniczony do minimum.


-Hej, mogę? - uśmiechnął się niepewnie, unosząc lekko brwi.


Reus się zawahał, ale po dłuższej chwili otworzył przed nim szerzej drzwi, wpuszczając piłkarza Bayernu Monachium do środka. Obrońca niemieckiego klubu bez słowa zdjął cienką, wiosenną kurtkę odwieszając ją na metalowy wieszak znajdujący się na beżowej ścianie i chwilę później wraz z Reusem znalazł się w salonie dużego mieszkania, które napastnik Borussi Dortmund dzielił z Mario Götze. Marco zgarnął cienki, granatowy koc z szarej sofy składając go na trzy części i przewiesił go na niskim, okrągłym fotelu. Hummels natomiast stał kilka metrów od niego, uważnie go obserwując. Choć całą drogę z Monachium zastanawiał się jak powinien zacząć tę rozmowę, jakich użyć słów, teraz w dalszym ciągu nie wiedział od czego powinien rozpocząć tą trudną rozmowę mogącą mieć znaczący wpływ na jego dalsze życie. Na życie jego, Marco i Stephanie, które nagle się zmieniło w zupełnie nieoczekiwanym momencie i nieoczekiwany dla nich wszystkich sposób. Wiedział jednak, że miłość trafia do człowieka niespodziewanie i nawet nie próbował się z tym nie zgadzać.


-Chciałem pogadać...- zaczął dość niepewnie.

-Mam piwo, napijesz się? - zapytał Reus sprawdzając wyświetlacz swojego smartphone'a.

-Nie dzięki, jutro rano mam trening, więc muszę dzisiaj wrócić do Monachium. - odpowiedział wzruszając ramionami. Reus jedynie pokiwał mu twierdząco głową.

-To może kawa, herbata albo sok?
Hummels spojrzał na niego niepewnie.

-Może być sok. - odpowiedział, posyłając mu lekki uśmiech. Marco kiwnął głową i zniknął w niewielkiej, urządzonej w nowoczesny stylu kuchni aby wrócić do salonu z dwiema niskimi szklankami świeżo wyciśniętego soku z pomarańczy. Postawił je na blacie niskiego, drewnianego stolika znajdującego się w centrum przestronnego salonu. Przysiadł na szarej sofie, zachęcając do tego samego Hummelsa, który dość niepewnie poszedł jego śladem.

-Co tu robisz? - zapytał patrząc uważnym spojrzeniem na Hummelsa siedzącego kilka metrów od niego. Dostrzegł jak ten lekko przeciera dłonie i niespokojnie oddycha. Z wieloletniej przyjaźni wiedział, że to objaw jego zdenerwowania.

-Chciałem pogadać. - powiedział cicho, unikając wzroku Reusa. -Albo chociaż spróbować. - dodał chwilę później wbijając w niego swoje niepewne spojrzenie.

-O czym? - spytał upijając łyk z kryształowej szklanki z pomarańczowym napojem.

-O tobie, mnie i Stephanie. - powiedział na jednym tchu obawiając się odpowiedzi jaką może usłyszeć.

-A konkretnie? - zmarszczył brwi spoglądając na niego podejrzliwym spojrzeniem.

-Stephanie cierpi... - westchnął wbijając w niego smutne spojrzenie. Kochał Stephanie i każda łza zdobiąca jej policzek bardzo go raniła a sam fakt, że zniszczył miłość jej i Marco wywoływał u niego bardzo donośne wyrzuty sumienia. Miał jednak nadzieję, że uda mu się w końcu zaznać spokoju a wszystko co zniszczył odnowiło by się. -...byliśmy przyjaciółmi odkąd pamiętam. - dodał nieco ciszej, równie niepewnie co wcześniej.

Gotowi Na Wszystko || ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz