~*~
maj 2018 r. Monachium. Niemcy.
Marco Reus obserwował uważnie krzątającą się po kuchni Stephanie Meyer, którą w wolnej od treningów i klubowych zajęć chwili, postanowił odwiedzić. Bardzo cieszył go fakt, że udało im się, choć w pewnym stopniu naprawić ich zniszczone relacje. Trudno było mu się przyznać do tego, że jego zranione przez nią serce nadal się nie zagoiło, miał jednak nadzieję, że jest na najlepszej drodze do wyleczenia.
Uśmiechnął się lekko, gdy szatynka postawiła przed nim szklankę z wodą mineralną z dodatkiem kilku plastrów cytryny. Ciążowy brzuszek piłkarki Bayernu Monachium był już lekko widoczny a Reus musiał przyznać, że ten stan Meyer wyjątkowo służył.
-Mats to chyba zginął w tym sklepie. - skomentowała, spoglądając na zegarek wiszący na ścianie nad klubowym kalendarzem. Reus zaśmiał się cicho widząc wyraz jej twarzy.
-Może szuka tych herbatników? - podrzucił przypominając sobie o liście, którą Stephanie prawie godzinę wcześniej wręczyła Hummelsowi.
-On ma tak codziennie. - westchnęła wywracając oczami. -Sklep jest pięć minut drogi stąd a on potrafi zniknąć na ponad godzinę. - dodała po chwili, wywołując uśmiech na twarzy Marco.
-Wiesz, może każdy zakup dobrze rozważa. - rzucił w momencie, w którym do ich uszu dobiegł dźwięk zamykanych drzwi mieszkania.
Stephanie głośno odetchnęła rozśmieszając tym samym siedzącego obok niej na drewnianym krześle, Reusa. Cieszyło go szczęście byłej partnerki i najlepszego przyjaciela, i choć nigdy otwarcie się do tego nie przyznał to uważał, że idealnie do siebie pasowali.
-Chyba zacznę sama robić te zakupy. - westchnęła, gdy Mats położył na blacie kuchennej wyspy dwie papierowe torby wypełnione produktami z listy, którą szatynka naskrobała mu w przerwie między oglądaniem kolejnych odcinków swojego ulubionego, tureckiego serialu.
-W Twoim stanie? - spytał Hummels obejmując piłkarkę delikatnie w pasie i całując ją w czubek głowy. Uśmiechnęła się jedynie lekko. Była z nim szczęśliwa i cieszyła się, że między nimi a Marco wszystko zaczynało wracać na odpowiednie tory. Bardzo zależało jej na przyjaźni z Reusem, którego znała jak chyba nikt inny.
-Dziewczynka czy chłopiec? - zapytał Marco z lekkim uśmiechem na twarzy. Stephanie rzuciła Matsowi porozumiewawcze spojrzenie i po chwili oboje uśmiechnęli się w kierunku Reusa.
-Chłopiec. - odpowiedziała dotykając ciążowego brzucha.
Mats oparł brodę o jej głowę uśmiechając się w kierunku przyjaciela siedzącego kilka metrów dalej, przy prostokątnym, drewnianym stole. Z twarzy Marco nie schodził uśmiech gdy obserwował dwójkę zakochanych. Czy im zazdrościł? Tak, zdecydowanie to było to. Zazdrościł im szczęścia, które na nich spadło i dziecka, które on również pragnął mieć.-Zostaniesz na noc? - spytała nagle, wyrywając Reusa z macek jego myśli.
-Nie, zaraz będę się zbierał. - odpowiedział rzucając spojrzeniem na wyświetlacz telefonu komórkowego, leżącego na blacie jasnego stołu. -Rano mam trening. - dodał, po krótkiej chwili.
-Mamy do Ciebie jeszcze prośbę.
Mats spojrzał nie pewnie w kierunku wyraźnie zaskoczonego słowami przyjaciela, Marco. Był ciekaw o co takiego mogliby prosić go Mats i Stephanie. Zmarszczył brwi czekając na dalszą część tej wypowiedzi.
-Gdy mały się urodzi ... czy zostaniesz jego chrzestnym? - pytanie zadane przez Stephanie sprawiło, że lekko się zdziwił i zaskoczył jej słowami. Nie sądził, że może usłyszeć z jej ust takie pytanie. Choć z drugiej strony znali się bardzo długo i bardzo dobrze a kto wie, czy nawet nie świetnie.
CZYTASZ
Gotowi Na Wszystko || ZAKOŃCZONE
Fanfiction(dawniej W oczach Twych na codzienność znajdę broń...) Najważniejszym jest stanąć twarzą w twarz z życiem, krętymi ścieżkami i porażkami. Ważne są szczęśliwe chwilę, jednak najwięcej nauczą nas gorzko smakujące porażki a słodki smak małych zwycięst...