~*~
Maj 2019.
Kościelisko. Polska.
Dwa porcelanowe kubki ozdabiały blat niewielkiego, drewnianego stolika w samym sercu przestronnego gabinetu zajmującego niewielką część parteru dużego, wyremontowanego niedawno pensjonatu.
-Myślisz, że ktoś w ogóle przeczyta tą książkę?
Zaśmiała się cicho, wbijając w siedzącego na przeciwko niej Milika wymowne spojrzenie. Znali się nie od dziś, ceniła sobie ich przyjaźń i w jakiś dziwny sposób, miała nieodparte wrażenie, że Milik nie jednego jeszcze zaskoczy. Choć na razie nie szło mu na boisku tak jakby tego chciał wiedziała, że prędzej czy później również i on stanie na wysokim, sportowym szczycie.
-Wiesz co zawsze mnie w tobie najbardziej irytowało?
-A to było coś takiego? - uniósł brew.
-Zawsze myślałem, że jestem idealny.
Zaśmiała się perliście komentując tym samym wyjątkowo uroczy uśmiech zdobiący jego twarz. Był skryty i każdy mógł dostrzec to gołym okiem, mijając go nawet na ulicy. Biło od niego coś tak bardzo innego, wyjątkowego bliżej nieokreślonego.
-Nigdy w siebie nie wierzyłeś. - rzuciła nagle, patrząc na niego podejrzliwym wzrokiem.
-Byłeś cichy, skromny a jesteś przecież świetnym facetem.
Tym razem to on się zaśmiał. Cicho i z nutą gorzkości.
-Miło mi to słyszeć, ale to nie zmienia faktu, że nadal się boję. - spuścił głowę, wbijając wzrok w drewniany, dębowy parkiet ozdobiony ciemnym, eleganckim dywanem.
-Jesteś świetnym facetem i piłkarzem, musisz tylko w siebie uwierzyć.
-Uwielbiam w Tobie to, że jesteś taka...
-Idealna? - rzuciła entuzjastycznie, uśmiechając się przy tym wyjątkowo uroczo. Zaśmiał się, kręcąc zabawnie głową.
Gdy poznał ją dziesięć lat wcześniej czuł, że tej znajomości nigdy, nikt i nic nie zniszczy. Cieszył się, gdy zaproponowała, że zostanie jego przyjaciółką i będzie zawsze walczyła o niego niczym lwica. Traktował ją nawet jak siostrę, której nigdy nie miał. Wiele jej zawdzięczał i nie wiedział tak właściwie w jakim miejscu swojego życia znajdowałby się, gdyby nie jej wsparcie i wiara w jego możliwości.
-Obiad będzie o trzeciej, ja mam kilka spraw do załatwienia we Wrocławiu, więc wrócę wieczorem. - podniosła się nagle z fotela.
-Gdybyś czegoś potrzebował Tośka się gdzieś tu kręci. - rzuciła sięgając po ciemną marynarkę przewieszoną przez oparcie skórzanego, biurowego fotela. Zarzuciła ją na ramiona okryte gładkim podkoszulkiem, dodającym naturalności jej służbowemu ubiorowi. Z blatu biurka zgarnęła trzy, grube teczki wraz ze skórzaną torbą, której pasek przerzuciła sobie przez ramię. Cmoknęła go w policzek, uśmiechając się przy tym lekko.
-Dzięki. - mruknął, gdy jej dłoń spoczęła na mosiężnej klamce jasnych drzwi. Odwróciła się w jego kierunku i puściła oczko, uśmiechając się przy tym uroczo. Zmarszczył brew, dopijając czarną herbatę, osłodzoną dwoma łyżeczkami cukru studzącą się w dużym, porcelanowym kubku z logiem pobliskiego Zakopanego.
Ucieszył go telefon starszej z sióstr Brzozowskich, która z niezwykłym entuzjazmem w głosie zaprosiła go na krótki urlop w górskim pensjonacie otoczonym lasem drzew iglastych, który obie odziedziczyły po tragicznie zmarłych cztery lata wcześniej rodzicach. Był tu zaledwie kilka razy i musiał przyznać, że to wyjątkowo magiczne miejsce miało w sobie moc, której jemu tak bardzo było potrzeba.
CZYTASZ
Gotowi Na Wszystko || ZAKOŃCZONE
Fanfiction(dawniej W oczach Twych na codzienność znajdę broń...) Najważniejszym jest stanąć twarzą w twarz z życiem, krętymi ścieżkami i porażkami. Ważne są szczęśliwe chwilę, jednak najwięcej nauczą nas gorzko smakujące porażki a słodki smak małych zwycięst...