Spojrzenie Szesnaste.

71 2 0
                                    




Dortmund. Niemcy.

Luty/ Marzec 2018 r.


-Jak się czujesz? - Asia uśmiechnęła się lekko słysząc pytanie Rose Braun ubranej w biały kitel sięgający jej kolan. Pediatra przysiadła na stojącym tuż obok łóżka blondynki krześle posyłając jej szeroki i ciepły uśmiech.


-Już więcej nie powiem moim pacjentkom, że poród da się wytrzymać. - powiedziała sprawiając, że szatynka zaśmiała się cicho. Cieszyła się, że przyjaciółka pomimo długiego i wyjątkowo bolesnego porodu nie zapominała o uśmiechu i poczuciu humoru.

To było najważniejsze a reszta była do zaakceptowania.

-Tłumy już pogoniłaś? - Braun poruszyła sugestywnie brwiami co Fabiańska skomentowała jedynie przeciągłym westchnięciem.
Od czterech dni drzwi jej sali się nie zamykały a ciągłe odwiedziny rodziny i znajomych dodatkowo ją męczyły, jednak bardzo cieszyły czemu nie mogła i nie chciała zaprzeczyć.

-Długo będziesz trzymała Filipa w inkubatorze? - zapytała, wbijając w lekarkę pytające spojrzenie. Rose uniosła brwi. Syn Joanny choć był bardzo dzielny i jego organizm dawał sobie radę, to jednak fakt, że urodził się ponad miesiąc przed wyznaczonym terminem nie pozwalał jej na inne wyjście niż inkubator.

-Z półtora miesiąca najkrócej. - odpowiedziała sprawiając, że twarz Joanny wyraźnie posmutniała. Zdawała sobie sprawę z tego, że poprzez inkubator, w którym chłopiec się znajduje więź między nimi może nie być tak mocna jak jest między każdą matką a jej nowonarodzonym dzieckiem. -Ej, nie martw się, Łukasz nie odstępuje go na krok... no do póki go dziewczyny nie wyrzucą siłą. - zaśmiała się próbując sprawić aby uśmiech kolejny raz pojawił się na twarzy Asi.

-Wiem Fabio mi mówił. - westchnęła.

Fakt, że Piszczek zaniedbuje swojego syna i treningi dla małego Filipa wywoływał w niej dodatkowe wyrzuty sumienia, których zagłuszyć nie potrafiła. Choć musiała przyznać, że jest mu niezmiernie wdzięczna, że czuwa nad chłopcem w momencie, w którym ona nie może tego zrobić.
Rose chciała jeszcze coś dodać, gdy dostrzegła za szklanymi drzwiami lekko uśmiechniętego blondyna, o którym chwilę wcześniej rozmawiały. Podniosła się z krzesła, lekko poklepując Joannę po ramieniu.

-Wpadnę później. - rzuciła, puszczając w jej kierunku oczko i w progu sali mijając się z Piszczkiem.

-Hej.- uśmiechnął się lekko zajmując miejsce Rose. -Byłem wcześniej ale spałaś, więc poszedłem do małego. - dodał stawiając na kwadratowym stoliku wodę mineralną i kilka bananów, które kupił w przyszpitalnym sklepiku.
-A gdzie Maciek? - spytała uśmiechając się lekko.

-Mario i Julia wzięli go do państwa Götze. - odpowiedział. -Jak się czujesz bohaterko? - swoim pytaniem, wywołał szerszy uśmiech na jej twarzy.

-Zastanowie się następnym razem milion razy. - zaśmiał się głośno słysząc jej słowa. -A jak Filip?

-Cudowny. - rzucił.

Mówił szczerze. Filip urzekł go od samego początku. Taki malutki, drobniutki na jego rękach był zaledwie kilka chwil zanim trafił do inkubatora, w którym spędzić miał ponad miesiąc. W jednej chwili, leżąc na łóżku w swojej sypialni przez jego głowę przeszła myśl, że wolałby aby chłopiec był jego synem. Szybko jednak wyrzucił ją ze swojej głowy. Nie mógł tak myśleć. Fabiańska była siostrą jego przyjaciela, przyjaciółką jego zmarłej partnerki i jego samego.

Gotowi Na Wszystko || ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz