Rozdział 15

34 3 0
                                    

Znalazła ich siedzących w parku przy centrum na ławce. Roni cały roztrzęsiony siedział bez słowa.Chciało mu się płakać, Soma dzielnie nie odstępował przyjaciela na krok.

-Tak mi przykro, na prawdę.-powiedziała Lena smutno przysiadając się do chłopaków.

-Daj mu chwilę spokoju Lena, niech odsapnie to był dla niego ogromny cios.-wytłumaczył spokojnie Soma.

-Jak ona mogła, a Ja ją tak kochałem.Co zrobiłem nie tak?

-Roni, wiem co czujesz. Wypal sobie spokojnie tego papierosa wrócimy do domu i pogadamy albo do studia.Możemy nawet do mnie, chyba będzie najbliżej.

-Chodźmy do Ciebie, Ja zadzwonię przy okazji po chłopaków, też muszą się o tym dowiedzieć.-wytłumaczył Soma.

Cała trójka udała się w stronę apartamentu Leny, Soma w tym czasie zaczął dzwonić do każdego z przyjaciół podając im adres Leny. Gdy weszli do środka nie mogli nadziwić się wnętrzem mieszkania.

-No no a Ty tu jakie luksusy masz,proszę.- zaśmiał się Soma.

-Za firmowe to wiesz.- zaśmiała się.-Za ile będą chłopaki?

-Zaraz powinni być, Roni siadaj tam.-odpowiedział Soma wskazując mu fotel w rogu pokoju.

-Muszę zapalić, mogę tutaj Lena?

-Lepiej idź do okna w kuchni, personel hotelowy nie pozwala palić w pokojach.

-Pójdę z Tobą Roni.- dorzucił Soma.

Gdy ich dwójka wyszła do kuchni w tej samej chwili do jej drzwi zapukała reszta zespołu.

-Gdzie On jest?- spytał już od progu Ors.

-Z Somą w kuchni, poszli zapalić.

-I jak się trzyma, jak to zniósł?-dopytał Bency odkładając torbę z zakupami na ławę.

-Przeżył ogromną traumę Bency, musi się pogodzić z nową sytuacją a to trochę potrwa.

Po dłuższej chwili dołączyli do towarzystwa Soma z Ronim. Reszta chłopaków od razu rzucili się w stronę zdruzgotanego przyjaciela żeby Go przytulić.

-Stary, tak mi przykro.- rzekł smutno Ors.

-Jak to się w ogóle stało, Ja tego nie pojmuje.- dziwił się Daniel.

-Widocznie byłeś dla niej za dobry,to nie Twoja wina stary.- odrzekł pocieszająco Ors.

-Dajcie mu już spokój, nie widzicie że jest na skraju wyczerpania.- wytłumaczył Soma.

-Roni nie martw się, masz nas zawsze będziemy przy Tobie. Dawaj usiądźmy i utopmy twoje smutki w wódce,co?- dodał Bency.

-Dzięki chłopaki, co Ja bym bez Wasz zrobił.- odrzekł z lekkim uśmiechem i szklanymi oczami Roni.

Wtedy cała piątka przysiadła się wokół ławy i wyjęli z reklamówki wódkę i sok do zapitki.

-Lena, też chcesz?- spytał Ors rozlewając między nimi trunek.

-Nie dzięki, Ja dziś nie piję.-odparła z uśmiechem potem poszła na stronę, żeby zadzwonić po Marosa.

-No co jest Lena?- usłyszała w słuchawce.

-Czerwony alarm, możesz do mnie przyjechać?

-Mam trochę roboty, a coś się stało?- spytał zaciekawiony.

-Tak, chodzi o Roniego. Kriszta Go zdradziła i cała piątka jest u mnie. Próbują Go pocieszyć,możesz też przyjechać?

-Masakra jakaś, daj mi godzinę dobra?

-Czekam.

Po czym Lena wróciła do ekipy,przysiadła się do nich i zawzięcie dyskutowali o całej zaistniałej sytuacji. Gdy minęła godzina do jej mieszkania przyjechał Maros. Chłopaki mieli już sporo wypite i było to widać po ich zachowaniu.

-Jezu co tu się stało, jak Wy wyglądacie chłopaki?

-Maros...- zaczął Bency.

-Kriszta ty szmato!- zaczął wydzierać się Roni.

-Cicho, pobudzisz sąsiadów.- skarcił Go menadżer.

-Mam to w dupie!-odparł po czym oparł się o oparcie fotela i usnął.

-Kriszta to kurwa! Głupia szmata!-wydzierała się cała czwórka na zmianę.

-Jest gorzej z nimi niż myślałem,zabieram ich do domu.Nie będą już Ci dłużej zawracać głowy.-odrzekł spokojnie Maros do Leny.

-No coś Ty, nie przeszkadzają mi.Może tylko zadzwońmy do Stelli, Szavy i Niny że ich zguby tu są?

-Nie, nie odwiozę ich. Tylko będę musiał na raty, nie mam tak dużego auta.

-Zostaw Roniego u mnie, i tak już śpi.

-Lena...

-Pomóż mi tylko go rozebrać do spania i przenieść do łóżka.

-Jak chcesz, a Wy chłopaki zbierajcie się do samochodu.

-Maros, ale my jeszcze...-zaczął bełkotać Soma.

-Bez dyskusji, czekajcie przed autem.

Rozebrali Roniego do bielizny i ułożyli w łóżku. Chłopak nawet na moment się nie obudził, Lena przykryła Go kocem. Kiedy już wszyscy wyszli dziewczyna przysiadła się na pufie i odetchnęła z ulgą.

-Co za dzień...- westchnęła.

Wzięła z walizki swoją cieniutką koszulkę nocną i krótkie spodenki, świeżą bieliznę i poszła do łazienki się wykąpać. Kiedy wróciła podeszła do szafki nocnej by wziąć książkę z szuflady i kierowała się do kuchni,by w spokoju usiąść i sobie poczytać kiedy to właśnie przebudził się Roni.

-Lena?-wydukał zaspany.

-Roni, śpij spokojnie. Maros Cię jutro odbierze, dużo dziś przeszedłeś, odpoczywaj.

-Możesz mnie nie zostawiać, nie chce być teraz sam.- złapał Ją za rękę i spojrzał na nią kocimi oczami.

-Będę zaraz obok w kuchni, nie będziesz sam.

-Posiedź przy mnie, proszę.

-No skoro prosisz, dobrze.- usiadła się na łóżku obok niego i zaczęła czytać książkę, kiedy to chłopak przysunął się bliżej niej i wydukał lekko pijanym tonem.

-Dziękuję Ci.

-Za co? Roni, to chłopaki się Tobą zajeli po tym wszystkim im dziękuje a najbardziej Somie.

-Tobie też wiele zawdzięczam, jesteś wspaniałą menadżerka.- mimo swojego stanu delikatnie się podniósł i pocałował dziewczynę w polik, po czym położył głowę na jej udach i wtulając się w nie od razu usnął.

Lena będąc w szoku przyłożyła dłoń do polika i spojrzała na Roniego po czym z delikatnym uśmiechem głaskała Go po jego śpiącej twarzy.

Hol Voltál? [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz