Rozdział 36

44 3 0
                                    

-Dobra, to co robimy?-zaczął Bence.

-Weźmiemy ich postępem, to jedyny sposób.

-Co masz Michał na myśli?

-Umówimy się z nimi w tym samym miejscu, tyle że oni przyjdą a my nie.

-Myślisz, że to zadziała?

-Musi, dzwonie do Leny. Wy umówicie Roniego.

Minęła dłuższa chwila, gdy na miejscu pojawiła się Lena.Przycupła na ławce, w oczekiwaniu na chłopaków.

-Jest, teraz tylko czekać za Ronim.

-Mówił, że przyjdzie zaraz.

-Idzie.

-No to zobaczymy.

-Do czego to dochodzi, że musimy takie konspirację na nich robić.

-Jeżeli oboje są uparci jak osły.

-Fakt.

Roni przysiadł na drugim końcu ławki. Lena odwróciła wzrok w jego stronę, i zdziwiła się na jego widok.

-Zabije ich.-pomyślała.

W tym samym momencie Roni spojrzał na Lenę i również się zdziwił.

-O, cześć. -rzucił z lekkim uśmiechem.

-Cześć.- odparła od niechcenia.

-Co u Ciebie?

-Super.

-Lena...

-Daruj sobie, czekam na swój zespół.

-Ja też, może międzyczasie porozmawiamy?

-Niby o czym? Nie mamy o czym, rozumiesz?

-Właśnie mamy, czemu mnie unikasz?

-Nie zadawaj głupich pytań. A jak nie wiesz dalej to zapytaj się tej swojej Kriszty.

-Lena, to nie tak.

-Nigdy więcej nie chce widzieć Cię na oczy, rozumiesz? Zaufałam Ci, a Ty mnie zraniłeś. Nienawidzę Cię!- po czym uciekła.

Roni załamany przycupnął na ławce i spuścił wzrok.

-Chyba nie o to nam chodziło.

-Lecę po nią, pocieszcie chłopaka.

Chłopaki podbiegli do przyjaciela.

-Roni? Co się stało?

-To wasza sprawka, tak?

-Dokładnie co?

-Lena tu była. Zrobiliście to specjalnie.

-Roni...

-To koniec.

-Co Ci powiedziała?

-Że mam zniknąć z jej życia i że mnie nienawidzi.

-Ona nie zna prawdy, dlatego tak mówi.

-Chłopaki zostawcie już tą sprawę, błagam.

-Roni, kochasz Ją?

-Őrs...

-Szczerze!

-A co to ma do tego?

-Dużo! Powiedz to, powiedz!

-Tak.

-Co tak?

-Tak, dalej ją kocham.

-To walcz Roni, walcz. Idź do niej i wyznaj jej wszystko.

Roni poklepał uradowany Orsa po ramieniu i czym prędzej pobiegł w poszukiwaniu ukochanej. Siedziała przygnębiona przed ich przyczepą i czekała kiedy chłopcy skończą pakować sprzęt.

-Lena!- wykrzyczał pełny entuzjazmu, czym prędzej pobiegł w jej stronę.

-O nie, nie tylko nie to.-pomyślała przerażona i chciała uciec,lecz na drodze stanął jej Michał.

-Nie uciekaj, Lena proszę Cię. Porozmawiajmy.

-Zostaw mnie.

-Lena, pomów z nim.

-Michał.

-Zaufaj mi.

Lena niechętnie zerknęła w stronę Roniego i odparła niechętnie.

-Masz 5 minut, chodź.

Stanęli na uboczu, Roni chwycił Lenę za rękę.

-Czego chcesz?-sykła zła.

-Wszystko Ci wyjaśnić, to nie jest tak jak to odbierasz.

-Aha, czyli to w Lizbonie mi się przewidziało? Nie bądź śmieszny.

-Do niczego nie doszło. To ona się na mnie rzuciła.

-A Ty nie protestowałeś. Kriszta miała rację.

-Zaraz, zaraz spotkaliście się? Co Ci nagadała?

-Że pocieszyłeś się mną, ale kochasz Ją i do siebie wracacie.

-Bzdura. Czekałem za Tobą, ona podeszła, rzuciła się na mnie,odepchnęła ją i kazałem jej się wynosić.

-Jakoś ciężko mi w to uwierzyć.

-Lena!- chłopak padł przed nią na kolana i spojrzał na nią z łzami w oczach, trzymając Ją za rękę.- Tylko Ciebie kocham,zrozum to kobieto. Jesteś miłością mojego życia.

Lena spojrzała mu głęboko w oczy, dalej było ciężko jej uwierzyć.

-Lena, co mam zrobić, żebyś mi uwierzyła?

-Roni, to nie takie proste.

Chłopak gwałtownie wstał, mocno przytulił dziewczynę i ochoczo wpił się w jej usta.

Lena była w ogromnym szoku.

-Kocham Cię Lena, rozumiesz! Tylko Ciebie i nawet myśl nie przeszłoby mi żeby zdradzić tak wspaniałą kobietę .

-Roni.-zawstydziła się.

-Błagam, Lena wróć do mnie.

Lena uśmiechnęła się w jego stronę, po czym mocno przytulili się i zastygli w gorącym pocałunku.

-Czy to znaczy?

-Tak, kocham Cię Roni.

Chłopak szczęśliwy mocno przytulił ukochaną.

-Tak się cieszę. Proszę, obiecajmy sobie, że już nigdy się nie rozstaniemy.

-Ja Ci to mogę obiecać, jak tylko pozałatwiamy wszystkie sprawy w Polsce.

-Nie chce już nigdy wypuszczać Cię z swoich ramion.

-Wracamy do reszty? Pewnie się niecierpliwią.

Zakochani chwycili się za rękę i wrócili do reszty towarzystwa.

-Nareszcie!- krzyknął Ors.

-Dzięki, to wszystko dzięki Wam.

-Dobra, dobra nie gadajmy już tyle, chodźmy na piwo. Trzeba wznieść toast za zakochanych.

-A właśnie Lena, mam nadzieje że będziesz.

-Ors, nie odpuszczę sobie.

Hol Voltál? [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz