Po kilku minutach jazdy Lena w końcu wróciła do hotelu. Westchnęła zrezygnowana i weszła do środka swojego pokoju po omacku szukając ręką włącznika do światła. Spojrzała w swój telefon by sprawdzić godzinę, po czym wzięła swoje kosmetyki i koszule nocną,by przygotować się do spania. Gdy w w końcu ułożyła się wygodnie w łóżku z jej oczu popłynęło kilka łez. W tym samym momencie właśnie zadzwonił jej telefon, i próbując błyskawicznie opanować swoją rozpacz otarła dłonią swoje załzawione oczy i odebrała komórke.
-Halo?-spytała łamliwym głosem.
-No cześć Lena, i jak tam po pierwszym koncercie?- usłyszała rozweselony głos menadżera AWS-u.
-Maros.-odpowiedziała z wymuszonym uśmiechem.
-Ej co jest? Płakałaś?-spytał zmartwiony.
-Nie,skąd. Spałam, obudziłeś mnie.
-Lena,nie ściemniaj. Co się stało, przecież słyszę.
-Wracam do Polski.-rzekła stanowczo.
-Słucham?-chłopak był ewidentnie zaskoczony jej decyzją.
-Mój szef kogoś Wam podeśle na moje miejsce, a chłopaki sobie świetnie poradzą beze mnie.
-Co Ty opowiadasz dziewczyno, coś ci zrobili? Gdzie Oni są.
-Nie ma,wróciłam sama a oni dalej się bawią z reprezentacją Rumuni a szczególnie z ich wokalistką. Nawet mnie nie pytaj co z Ronim bo On się już pocieszył.
-Lena,błagam Cię. Nie możesz teraz wyjechać.
-Mam już dość, nie nadaję się rozumiesz? To Ty tu powinieneś z nimi być a nie Ja.
-Poczekaj,zróbmy tak. Połóż się teraz spać i odpocznij a ja porozmawiam z chłopakami. Na prawdę nie chcemy, żebyś teraz wracała.
-No nie wiem.
-Chociaż dla mnie to zrób.
-No dobrze, poczekam do jutra.-odparła zrezygnowana Lena.
-Dziękuję Ci, a teraz odpocznij i dobranoc.
-Dobranoc.
Perspektywa chłopaków z zespołu
Świetnie się bawiliśmy z ekipą The Humans a Cristina była ewidentnie w naszym typie. Szkoda, że taka super kobieta musi pomieszkiwać tak daleko od nas.
-Oj chłopaki jak się cieszę, że Was poznałam.-śmiała się liderka rumuńskiego zespołu.
-Nam również Cris, zajebista z Ciebie kobita.-komplementował ją Roni.
W tym momencie Orsowi właśnie zadzwonił telefon i widząc połączenie od menadżera rozweselony odebrał je.
-Maros,cześć! Super że dzwonisz, na koncercie było zajebiście! Już Ci wszystko opowiadam.- zaczął entuzjastycznie Ors.
-Natychmiast wracacie do hotelu!- jego głos był wściekły i stanowczy.
-Ej, co jest? Co się stało?
-A to się stało, Lena jest tam sama! Kazaliście jej wracać samej w obcym kraju o takiej porze.
-Daj spokój jest w hotelu jest bezpieczna. Wypijemy jeszcze z piwo, dwa i wracamy.-uspakajał Go Ors.
-Co się stalo?-dopytywał zaciekawiony Bence.
-Maros dzwoni, poczekaj.
-Zawiodłem się na Was, a na Ronim szczególnie. On też tam siedzi?
-No tak,cała nasza piątka jest. Maros, co Ty panikujesz?
-Macie natychmiast wrócić i przeprosić Lenę.
-Za co?Nic złego nie zrobiliśmy.
-Jest Waszym menadżerem pod moją nieobecność. Powinniście się jej słuchać.
-Daj spokój, gadasz głupoty.
-Rozmawiałem z nią przed chwilą, jest bardzo źle.
-To znaczy?
-Chce jak najszybciej wracać do Polski. Może nawet jutro, a wiecie co to oznacza.
-Tylko nie to, nie teraz.-zmartwił się Ors spoglądając na chłopaków.
-To wiesz co robić.
-Ta jasne, dzięki za telefon.-po czym się rozłączył i włożył telefon do kieszeni i rzucił oschle do chłopaków: -Wracamy.
-Co,zaraz będzie nowa kolejka.-zaprotestował Soma.
-Dzwonił Maros, musimy zatrzymać Lene.
-W jakim sensie?- zmartwił się Roni.
-Właśnie się pakuje. Zrobiliśmy jej taką przykrość, że chce wracać do Polski. Jeżeli nie chcemy innego menadżera to trzeba ją zatrzymać.
-Nigdzie jej nie puszcze!-wrzasnął Roni i niczym na skrzydłach wybiegł z baru.
-Tak więc Cristina miło było poznać ale musimy lecieć.-przeprosił ją z uśmiechem Daniel.
-Jasne, do kiedyś.-odpowiedziała im liderka The Humans.
Po czym cała piątka biegiem udała się w stronę postoju TAXI.
CZYTASZ
Hol Voltál? [Zakończone]
FanfictionGdzie byłaś, kiedy ja pozostawałem sam w ciemności? Gdzie ty przepadłaś, kiedy ja ciągle walczyłem z samym sobą o własne życie? Praca w wielkiej firmie w Warszawie, możliwość współpracy z wielkimi gwiazdami- dla dwudziestopięcioletniej Leny wydawało...