Lena przycupła na kanapie i oddała się zadumie.
-Cholera, co to miało być. To było nawet... słodkie. Dobra, ogarnij się dziewczyno.-szybko otrząsnęła się z zadumy i wróciła do pracy. - Ok, to jeszcze zostało mi pouzupełniać rubryki, zaraz gdzie Ja to mam? Kurdę, pewnie zostawiłam w studiu.
Zeszła na parter i zaczęła szukać z pomocą telefonu adresu studia. Niestety nie mogąc Go znaleźć zdecydowała się zadzwonić do Marosa.
-Co się stało Lena?
-Możesz mi wysłać dokładny adres studia?
-Jasne, a potrzebujesz do czegoś?
-Muszę tam podjechać, bo zostawiłam tam zestawienie godzinowe z pracy a muszę pouzupełniać raporty i potrzebuje tych danych.
-Nie mogłaś tak od razu? Podjadę po Ciebie.
-Maros, nie rób sobie kłopotu.Zamówię taryfę i sobie poradzę.
-No jak wolisz, zaraz Ci podeślę sms-em, w środku powinien być jeszcze Bence, może jeszcze zdążysz za nim wyjdzie.
-Mam taką nadzieje, dobra trzymaj się.
Rozłączyła połączenie i udała się na przystanek taxi.
-Przepraszam, można?-spytała po angielsku kierowce.
-Hallgatok?
-Ekstra, koleś nie zna angielskiego.-burknęła pod nosem, wyjęła notes i zapisała mu adres na kartce.
-Tutaj.
-Megértem kérem, lepjen be.- powiedział z uśmiechem i odpalił silnik.
-Dobra, chociaż tyle zrozumiał.
Po około pół godzinie zajechali na miejsce. Zapłaciła za przejazd i od razu skierowała się do środka.
Drzwi do studia były otwarte, więc pewnie Bence jeszcze jest. -pomyślała Lena.
Podeszła do stolika i wzięła swój plik dokumentów, kiedy usłyszała za sobą zdziwiony znajomy głos.
-Lena?
-Roni, Jezu wystraszyłeś mnie.-odwróciła się w jego stronę.
-Przepraszam, nie spodziewałem się tu Ciebie.
-Przyjechałam po swoje dokumenty, a Ty co tu robisz?
-Nie mogłem wytrzymać w domu, to przyjechałem tu trochę dać upust emocją.
-I jak się w ogóle czujesz?-spytała troskliwie.
-Lepiej, granie na bębnach trochę mnie jednak uspakaja.
-No to się bardzo ciesze. Wybacz, ale muszę iść.-pobłądziła wzrokiem w stronę wyjścia.
-Lena, poczekaj. Robisz coś teraz ważnego?-spytał, łapiąc Ją za rękę.
-Uzupełniam raport do pracy, a czemu pytasz?
-A masz może chwile, żeby gdzieś wyjść teraz? Wiesz, chciałbym Ci się odwdzięczyć za to dla mnie zrobiłaś.
-Nie musisz Roni, na prawdę.
-Ale chcę, Lena.-dalej nalegał.
-A co proponujesz?
-Znam jedno świetnie miejsce, piszesz się?
-Prowadź zatem.- zaśmiała się.
-Daj mi chwile, tylko przebiorę te swoje przepocone ciuchy.
-Poczekam na kanapie.
Gdy był gotowy podjechali do pobliskiej restauracji na obiad, po czym Roni oprowadził Ją po kilku urokliwych miejscach w Budapeszcie, aż wróciliśmy do studia.
-To co, może partyjka na konsoli co?-zaśmiał się.
-Proszę, pełny serwis tu macie. Co proponujesz?
-Fifa?
-Nie lubię piłki nożnej.
-Mortal Kombat?
-No dobra, spróbujmy.
Rozsiedliśmy się na dużych poduszkach i rozegrali kilka rund. Okazało się, że to Lena wygrywała z nim bez najmniejszego problemu.
-Co jest? Ten pad jest chyba popsuty!
-Tak, to Ty jesteś słaby.-śmiała się z niego.
-Kobieto, ja jestem mistrzem w tej grze.
-Właśnie widzę, wyniki mówią same za siebie.-dalej się śmiała pokazując mu palcem na ekran.
-No bo Ty oszukujesz.- uśmiechnął się pokazując jej język.
-Kochany, ja od dzieciaka byłam świetna w takie gry i nikt mi nie dorównywał.
-Ah tak? To spróbuj teraz?- po czym zaczął ją okładać poduszką i głośno się śmiejąc,
-Roni, zdurniałeś? Dobra, sam się doigrałeś.-po czym też chwyciła swoją i zaczeła się wojna.
W pewnej chwili chłopak przygwoździł ją do ziemi, i śmiejąc się patrzyli sobie w oczy.
-Jesteś stary a głupi, wiesz?-odparła mu uradowana.
-A Ty za to cudowna.-mówił spoglądając na nią zafascynowany.
-Zaraz, co?
-Szeretlek.- po czym namiętnie wpił się w jej usta, przyprawiając dziewczynę o duże zakłopotanie.
CZYTASZ
Hol Voltál? [Zakończone]
FanficGdzie byłaś, kiedy ja pozostawałem sam w ciemności? Gdzie ty przepadłaś, kiedy ja ciągle walczyłem z samym sobą o własne życie? Praca w wielkiej firmie w Warszawie, możliwość współpracy z wielkimi gwiazdami- dla dwudziestopięcioletniej Leny wydawało...