Maros wraz z Leną podjechali pod jej apartament. Weszli do środka, dziewczyna była w szoku po zastanym tam widoku.
-Jak tu pięknie.-zachwyciła się.
-To już musisz podziękować firmie, to Oni wybierali nocleg.
-Muszę iść pod prysznic, trochę zmęczyła mnie ta trasa.
-Jasne, odśwież się. Przyjadę po Ciebie 20, dobra?
-A miałeś mi miasto jeszcze pokazać.
-A no racja, to co? 18?
-No ok, będę gotowa.
-To do później.
Maros zostawił ją samą, Lena usiadła na łóżku i zadzwoniła do mamy.
-I jak córeczko, dojechałaś cała?-usłyszała głos rodzicielki w słuchawce.
-Tak mamo, nie jest tak źle jak to sobie wyobrażałam. Wręcz przeciwnie, bardzo mi się podoba.
-Bardzo mnie to cieszy. A jak zespół,fajny? Przypadł Ci do gustu?
-Jeszcze jak mamo! Najlepsze co mi się mogło przytrafić.Totalnie mój klimat.
-Cudownie, to baw się dobrze.
-Dzięki mamo.
Rozłączyła się, rzucił telefon na łóżko i weszła pod prysznic. Po kąpieli stanęła przy swojej walizce i zastanawiała się w co by się ubrać. Postawiła na dziurawe jeansy, czarną koszulkę na ramiączkach z logo"Jacka Danielsa", czarną skórzaną kurtkę typu ramoneska,czerwone trampki za kostkę włosy spięła gumką w luźnego kucyka i założyła opaskę na włosy z czerwonej bandany i duże czarne okulary przeciwsłoneczne. O 18 zadzwonił po nią Maros, zbiegła do niego i wsiadła do samochodu.
-Ej, fajnie wyglądasz.-odrzekł z uśmiechem mierząc ją wzrokiem.
-Dzięki, to gdzie jedziemy?
-Pokaże i parę fajnych miejsc w Budapeszcie. Jadłaś coś w ogóle od rana?
-Szczerze? Od śniadania skubnęłam tylko kilka wafli ryżowych, to jedyne co z sobą miałam.
-To najpierw pojedziemy coś zjeść,nie radzę Ci pić na pusty żołądek.
-Oj tak, wiem o czym mówisz. Kiedyś popełniłam ten sam błąd. Nigdy więcej!
Podjechali do uroczej knajpki, Maros podał jej kartę z menu.
-Wybierz coś sobie.
-A co na Węgrzech jest dobre i popularne?
-Gulasz, ale to też znacie w Polsce. A poza tym to Langos abo Halaszle.
-A po polsku może?
-Langos to placek ziemniaczany z dodatkami a Halászlé to zupa rybna.
-Zupą się raczej nie najem, jeżeli impreza ma być ostra. Weź mi ten placek.
-Pincér, jöhet itt?- krzyknął Maros w stronę kelnera.
-Így van?- podszedł do nich z notesem i wyjął długopis.
-Kérdez egy Langos és egy pohár vizet.
-Rendben, adok.-po czym odszedł w stronę kuchni.
-Kompletnie nic a nic nie zrozumiałam.
-Spokojnie, po angielsku też się dogadasz.
-Całe szczęście, chociaż strasznie ubolewam jak słyszę twój węgierski a Ja nic kompletnie nie rozumiem.
-Ja tu żyje na co dzień, więc wiesz.
Gdy tak rozmawiali wrócił do nich kelner z zamówionym daniem i szklanką wody.
-A Ty nic nie chcesz?
-Nie, Ja jadłem w domu. Zjedz sobie spokojnie, smacznego.
-Dzięki.-po czym zabrała się do jedzenia.
CZYTASZ
Hol Voltál? [Zakończone]
FanfictionGdzie byłaś, kiedy ja pozostawałem sam w ciemności? Gdzie ty przepadłaś, kiedy ja ciągle walczyłem z samym sobą o własne życie? Praca w wielkiej firmie w Warszawie, możliwość współpracy z wielkimi gwiazdami- dla dwudziestopięcioletniej Leny wydawało...