3

194 18 0
                                    

Kiedy obudziłam się była 10 godzina. Wstałam jak poparzona i zaczęłam się ubierać. Byłam zdenerwowana po całości na Gośke, że mnie obudziła.
- No co tam śpiąca królewno?- Powitała mnie Gosia.
- Czemu mnie nie obudziłaś? I czemu nadal tu jesteśmy?
- Laska, spokojnie! W tym stanie jakim jesteś nie pójdziesz do szkoły. Twoja mama do mnie dzwoniła i powiedziała że już cię usprawiedliwiła. Przjedzie po ciebie za około godzinę.
- A co z tobą? Dlaczego nie jesteś w szkole?
- Wyjeżdzam dzisiaj.
- Co? Nic mi nie mówiłaś.
- Bo po co? Ty też mi nic nie mówisz... No dobra Katy, ja muszę zacząć się pakować.
- Gdzie wyjeżdżasz?
- Do dziadków. Moi rodzice wyjeżdżają na tydzień na delegację i wysyłają mnie na wieś do dziadków...
- No to miłego wypoczynku
- Od czego? Od miasta? Od przyjaciół?
- Od tego gówna. Od budy. Od problemów. Od tego całego brudnego, wstrętnego miasta.
- A ty co? Taka pesymistka i wogóle.
- A szkoda gadać.- Uciełam rozmowę i poszłam do łazienki. Umyłam twarz, zęby i tego typu rzeczy. Wyszłam z niej i Gosia poinformowała mnie że moja mama już jest.
- No droga panno! Doigrałaś się. Pożegnaj się z przyjaciółką i jedziemy. A w domu sobie porozmawiamy.- Powitała mnie mama, której w tamtym momencie nienawidziłam.
- Pa Gosia!- Przytuliłam się do niej.
- Do zobaczenia kochana! Do widzenia pani Trynkowiak!
- Do widzenia Gosiu. Dzięki, że zaopiekowałaś się Katarzyną. Miłego wyjazdu.- Moja mama pożegnała się z Gosią i zamknęła drzwi.
- Musisz mnie tak nazywać?- Zapytałam.
- Ale o co ci chodzi?- Mama świetnie udawała, że nie wie o co chodzi.
- No Katarzyna! Prosiłam cię żebyś tak na mnie nie mówiła!
- Ja też cię proszę o wiele rzeczy. I co z tego wychodzi?... No właśnie. Wsiadaj do auta i nie marudź.
Oczywiście zrobiłam to. Weszłam do auta i trzasnęłam drzwiami. Za kierownicą siedział nasz szofer- Jan.
- Dzień dobry panience. Jak się panienka czuje?- Tylko do mnie zwracał się "panienko". Nie z własnej inicjatywy, zmusiłam go żeby tak mówił.
- Dla kogo dobry dla tego dobry... Jedźmy już... Nie mam ochoty na głębokie rozmowy...
- Możemy jechać?- Zwrócił się Jan do mojej mamy.
- Tak, tak, jedź Janek.
Jechaliśmy kilka minut. Kilka minut ciszy. Kiedy weszliśmy do domu przy stole siedział tato. Dawno nie widziałam go przy stole. I to jeszcze w jeansach! Chyba go zwolnili... Moje rodzeństwo było w szkole lub w przedszkolu, więc całe szczęście nie będą słyszeć tej zadymy. Nakazali mi się dosiąść więc tak zrobiłam.
- Dziecko, co tobie odwala? Skąd takie pomysły! Bójki, wagary... Nie tak cię wychowaliśmy!- Zaczęła mama.
- Taaa... Jasne... Wychowaliście... Chyba opiekunka! Nie było was, nigdy! Więc nie mówcie, że mnie wychowaliście! To kłamstwo! Nie kiwneliście palcem do mojego wychowania!
- Nie denerwuj matki Kasia! Kto ci funduje szkołe? Kto ci zapewnia dostatek i dach nad głową? Kto? Opiekunka?- Odpowiedział tata.
- No widzisz! Tylko te pieniądzę i zarabianie! Kiedy ostatni raz spędziliśmy czas razem? Poza tym czy byliście na którym kolwiek moim występie w przedszkolu? Czy byliście na jakim kolwiek rozdaniu nagród? Byliście przy mnie kiedy zaczęłam chodzić z Krystianem?!- Mój głos był zdecydowanie za głośny.
- To ty masz chłopaka! O nie! Nigdzie nie wyjdziesz przez następny miesiąc!- Tym razem reakcja taty była za mocna. Mama wiedziała o Krystianie, tacie nie powiedziałam bo byłoby to co i tak się wydarzyło.
- No właśnie... Widzisz! Nic o mnie kuźwa nie wiecie! Nie ma was nigdy! Cały czas ta pie***ona praca! Wiecie co? Mam was w dupie! Tak jak wy macie mnie i moje problemy! Nie słuchacie mnie! Mogę wam mówić o mega ważnych rzeczach a wy i tak dacie mi kare! Zaje**ści rodzice! Ja chyba podziękuję...- Zakończyłam mój monolog i chciałam już wyjść z pokoju, ale mama mnie zatrzymała...

Nie jesteś taka ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz