ROZDZIAŁ.47 WSPOMNIENIA

230 14 26
                                    

***MIESIĄC PÓŹNIEJ***Pov.Lucy***

Rzuciłam długopisem w ścianę i westchnęłam mocno opierając się o krzesło

-Niech Cię nauko!- krzyknęłam. Przechylając się bardziej do tyłu moje krzesełko straciło równowagę skutkując, że poleciałam do tyłu upadając na plecy.

-Nie musisz się od razu mścić fizyko.- fuknęłam wstając. Rozmasowałam plecy podnosząc krzesełko. Przykucnęłam, przy ścianie poszukując długopisu, gdy do pokoju wszedł Jackson.

-Twoja mama kazała mi sprawdzić co robisz, że tak krzyczysz.- zaczął opierając się o framugę. Jackson od kiedy wyznał co czuje Cruz jest, jakby spokojniejszy i idąc za ciosem milszy. Jednak jestem specjalistą w dziedzinie irytowania ludzi dlatego Jackowi raz na jakiś czas puszczają, przeze mnie nerwy. Cruz ostatni miesiąc siedzi w Chłodnicy i przygotowuje się do zawodów z moim tatą. Jackson za to towarzyszy jej, przy tym, ale i sam się przygotowuje.

No dobra... nie do końca sam.

Trenerka Lucy jest przecież wciąż we mnie!

Kocham gwizdać w gwizdek i rozkazywać Jacksonowi. A on? Wykonuje wszystko bez sprzeciwu...prawie. Był oburzony kiedy kazałam mu biegać 20 kółek wkoło toru, ale poświęcenie jest wymagane do osiągnięcia celu. Nie ukrywając ja z moim tatą w pewien sposób "rywalizujemy". Ale nie ma tego złego! Cruz i Jackson są wyćwiczeni, jak nigdy, a mój kontakt z tatą jest jeszcze lepszy.

A skoro jesteśmy w temacie nauki. Chemia i fizyka to coś czego nie pojmuje i już wiem, że to nie kierunek w którym powinnam iść. Mimo, że w wyścigach potrzebne są podstawy to nie muszę mieć z tych dziedzin magistra. Mama śmieje się, że wreszcie jakąś cechę z niej odnalazła we mnie.

Mama ostatnio pokazała mi książki z których uczyła się na studiach prawniczych. Okazało się, że mama była serio dobra i popularna w swoim zawodzie. Sally Carrera mogłabym powiedzieć, że była równie sławna co jej mąż. Oglądałyśmy również stare zdjęcia z kancelarii. Opowiedziała mi trochę o jej "potencjalnym mężu". Mój Boże...ale on jest ohydny. Wyglądałabym, jak krzyżówka ślicznego króliczka i starego krokodyla. A wiecie, że króliczek z łuskami to nic dobrego.
Szczerze spodobały mi się te książki. Mama wyjaśniła mi kilka zwrotów z tych ksiąg i wszystko jest prostsze, niż mogłoby się wydawać.

Co u chłopaków?
Z Jerrym widuje się praktycznie co tydzień na zawodach o Złotego Tłoka. Siedzimy w boksie Cruz (teraz i trochę Jacksona) i dyskutujemy o samych zawodach, jak i luźnych młodzieżowych tematach. Cały czas nie mogę uwierzyć, że Jerry jest zawsze spokojny. Jest pod tym względem moim zupełnym przeciwieństwem. Kiedy mi coś nie leży potrafię to wykrzyczeć. Obydwoje dojdziemy do celu, lecz on zrobi to tak, że nikt nie ucierpi, a w moim przypadku...jak nazywa się bardzo, BARDZO duży cmentarz? W moim kolejnym sezonie o ile wygram będę się z nim ścigała. Niem mogę się doczekać. Jerry jest super, a rywalizacja z nim to przyjemność. Ostatnio wdaliśmy się w długą dyskusje o Corvettach. Oby dwoje nasi ojcowie je mają, a różnią się rocznikiem (mojego taty jest starszy)i kolorem. Po długich debatach, że najlepsze Corvetty są z 2008 w kolorze pomarańczowym.

Carlosa od moich pierwszych zawodów nie widziałam, ale bardzo często do mnie piszę. Opowiada co dzieje się u niego i zawsze pyta co u mnie. To zwykle jemu żalę się na te przedmioty ścisłe. O ironio on radzi w nich sobie nienagannie. Śmiejemy się, że kiedyś koniecznie będzie musiał udzielić mi korków. Między Ameryką, a Hiszpanią różnica czasu wynosi 8 godziny. W tego wyniku rozmawiamy, albo kiedy on idzie do szkoły, a ja zasypiam, albo ja szykuje się do spania kiedy jemu nudzi się nad ranem i siedzi na telefonie. Ostatnio po raz pierwszy na wizycie kontrolnej u ortodonty wybrał inny kolor gumeczek niż ciemnozielony. Po raz pierwszy były one czerwone. Wygląda to dość krzykliwie, ale pasują do niego.

Alexis! Z nim jest podobnie, jak u Carlosa, lecz to po za tym na bieżąco dzieli się ze mną wszystkim. Co jadł, kiedy wstał, z kim poszedł do kina, co sobie kupił, kiedy był u fryzjera.... BLAH BLAH BLAH. Po za tym kiedy wysyła mi, że jest z kimś innym wywala z jakimś tekstem, że chciałby, abym to ja w tym momencie była obok niego, abym mógł mnie przytulić i pocałować. Do tego oczywiście nigdy nie dojdzie, lecz marzenia chłopaczyna może mieć. Dostałam już chyba z 7 wiadomości od jego koleżanek z klasy, że jestem farciarą będąc wybranką jego serca, bo jest bardzo przystojny. Faktycznie, brązowe oczy, czarne włosy i do tego akcent czynią z niego prawdziwe "ciacho", lecz nie dla mnie. Chce zakochać się, jak tata w mamie. Nie przyszło to wcześnie, ale, jak już przyszło to bardzo hucznie głośno i mocno. Chociaż "nigdy nie mów nigdy". Cruz i Jackson też się nienawidzili, a teraz wręcz nie mogę uwierzyć, że robią "noski, noski", czy inne bzdety, które robią zakochani. 

Fernando...
On oryginalnie piszę listy. Wiadomo! Piszemy na chacie, czy coś, ale własnoręcznie wysyłane, przez niego listy sprawiają, że się uśmiecham. Nie dość, że umie ładnie pisać to jeszcze wprowadza tyle uroczych ozdobników. Wysyła mi w nich czasami jakiś własnoręcznie opracowany przepis. Husky wreszcie się spełnia i jestem z tego powodu szczęśliwa. Obiecałam mu, że odwiedzę go, jak najszybciej mogę. Włochy... brzmi, jak świetne wakacje w towarzystwie pizzy i innych rarytasów wykonanych, przez chłopaka o dwu-kolorowych oczach. Fernando bardzo skupia się na swojej pasji, jak ja. Dzielimy się nawzajem naszymi poglądami. Regularnie też słucham jego przeprosin, że zemdlałam wtedy na zawodach kiedy go zastąpiłam. Tak szczerze to nie pamiętam już dokładnie tej akcji. Po za nim ma jedno kluczowe skojarzenie- perfumy. Podarował mi swój stary kombinezon, a ten zdążył w zupełności przesiąknąć zapachem jego perfum. Kilkukrotnie kiedy wyciągałam coś z szafy czułam jego "Armaniego". Na początku strasznie drażniło mnie to, że najprawdopodobniej, przez ten stary kombinezon kilka moich bluz, czy swetrów pachnie, jakby należały do chłopaka to szybko się do nich przyzwyczaiłam. Powiem inaczej.
Chce, jak najszybciej poczuć je na jego bluzie kiedy go spotkam.

-Krzyczę, bo fizyka mi doskwiera.- odparłam natychmiast, a Sztorm prychnął. Podszedł do biurka i zerknął w podręcznik.

-Wytłumaczyć Ci to?

-Ty umiesz fizę?- zdziwiłam się. Jackson ściągnął z siebie szarą bluzę odsłaniając czarny t-shirt z niebieskim wzorem, identycznym, jak na jego aucie. Przeczesał włosy dłonią i patrzył na mnie z uniesioną brwią.

-Wszystkiego uczyłem się sam. Nawet, jak byłem chory chodziłem do szkoły i starałem się uczyć. Czego nie robiło się, aby rodzice byli dumni.- odparł, a ja lekko się uśmiechnęłam patrząc na długopis w mojej dłoni.- To, jak? Dasz sobie pomóc Widmo?

Elo Elo! WRÓCIŁAM! Od razu przepraszam, że o tak wiele rzeczy do napisania was proszę, ale wszystko jest mi NIEZBĘDNE do budowania dalszej fabuły!
1.Możecie dać znać co sądzicie po rozdziale ;D Będę wdzięczna. Po za tym w głębi mam nadzieje, że rozpęta się jakakolwiek dyskusja w komach, gdyż, iż ostatnio mało co się odzywam do pewnych osóbek (one wiedzą, że o nie chodzi) i będzie fajnie popisać.

2.PO ZA TYM!
Bo tej kwestii nie rozstrzygnęłam od dłuższego czasu.Na pytanie "Z kim w ostateczności mogłaby być Lucy" najczęściej udzielana odpowiedź (po za tą, że powinna być wieczną singielką) to Fernando! Nie zdziwiło mnie to szczególnie, ale w sumie jestem ciekawa dlaczego xD CZEKAM NA WYJAŚNIENIE! 

3.Po za tym z mionka_skywalker patrzyłyśmy potencjalnych aktorów na Lucy, Fernando, Alexisa, Carlosa i Jerry'ego i pytanie do was, czy kiedyś chcielibyście ich zobaczyć.

Ode mnie tyle! Widzimy się w najbliższym czasie w "Insufficient" i już za tydzień w sobotę w "Let's Race". Do zobaczenia!

LET'S RACE!- Cars (Auta)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz