ROZDZIAŁ.63 JARED

163 10 24
                                    

Przysiadłem na jego łóżku i rozejrzałem się po pokoju. Zrobiłem tu gorszy bałagan, niż był na początku i nie znalazłem nic specjalnego. Westchnąłem głośno patrząc na Cruz, która jeszcze szukała czegoś w ubraniach Dylana i na mojego ojca, który patrzył na naszą dwójkę, jak na największych zbrodniarzy. W sumie to miał rację. Jakby nie patrzeć weszliśmy tu bez jego wyraźnej zgody. No cóż... byłem głupi, myśląc, że znajdę coś samodzielnie. Dylan zaginął 20 lata temu. To logiczne, że niczego nie ma. Policja zapewne również przestała go szukać. Do kogo mógłbym się zwrócić o pomoc w szukaniu go?

- Jeżeli niczego nie macie to wyjazd. -warknął mężczyzna. Zrezygnowany wstałem i już ruszyłem ku wyjściu.

- Jack, poczekaj! - krzyknęła Cruz. Odwróciłem się, a ona pokazała mi drobny kalendarzyk.

- Co to? - zdziwiłem się podchodząc do niej. Wziąłem od niej kalendarz i zacząłem go przeglądać. Był z 2006 roku. Zupełny staroć.

- Kalendarz Dylana. Na końcu są numery! - uśmiechnęła się Cruz. - Na pewno któryś z nich jest aktualny do dnia dzisiejszego! 

Zacząłem patrzeć na kolejne numery w kalendarzu. Pewnie większość to kontakty do jakiś dilerów, lecz warto spróbować. Nic nie mamy do stracenia.

- Znaleźliśmy coś Panie Sztorm. Zostaniemy dłużej. - uśmiechnęła się Cruz, a mężczyzna burknął coś do siebie pod nosem. Wiem, że mój ojciec nie chciał mnie tu widzieć. Po tym, jak poszedł do salonu stwierdziłem, że więcej nie stanę mu w drodze. Znajdę Dylana (lub to co z niego zostało) i wszystko wróci do normalności. Zacznę ponownie intensywnie trenować i zapomnę, że tu byłem.

******

Minęło ponad 30 minut. Po raz 3 dodzwoniłem się do dilera, który powiedział "Skończyłem z tym". Jeden zagroził mi nawet, że jeżeli się nie rozłączę to zabije mi matkę. Hah! Nietrafione moi drodzy. Nie chciał nawet słuchać moich wyjaśnień. Reszta numerów już nie istniała. Cudem dodzwoniłem się na niektóre z nich - do ich nowych właścicieli. Ci jednak nie byli w stanie udzielić mi odpowiedzi kto był poprzednim właścicielem numeru.

- Kto na pewno pamięta o Dylanie. Na pewno jego kontakty to nie tylko dilerzy. Kto mógł o nim pamiętać Jack? - zwróciła się do mnie Cruz kładąc dłoń na moim udzie. Moją dłoń ułożyłem na jej i cicho westchnąłem.

- Nie mam pojęcia...

- Dylan nie miał jakiegoś przyjaciela? Dziewczyny? Kogokolwiek!?

Dziewczyna... Sara. Matko... to było takie oczywiste! Ale oni zerwali. Będzie chciała słuchać o jej byłym chłopaku narkomanie? Z drugiej strony to jedyny trop.

- Miał dziewczynę, lecz... zerwali. - odparłem smętnie.

- Warto spróbować. - w oczach Cruz widziałem zaangażowanie. Westchnąłem lekko. Ona wierzy w to, że się uda. Wyszukałem w kalendarzu numer Sary. Serce zabiło mi mocniej. Czy to miało sens? - Ile lat ma teraz jego dziewczyna?

- Tyle ile Dylan... 37? Jak zaginął miałem 8 lat. - stwierdziłem wpisując numer. - Spróbujmy. Ale nie bądź zawiedziona jeżeli okaże się to zupełną klapą! - poprosiłem, a Cruz z uśmiechem przytaknęła.

Wykręciłem numer. Kilka sygnałów po czym ktoś odebrał telefon. Przełknąłem ślinę.

- Dzień dobry. Kto mówi? - zapytała kobieta po drugiej stronie. To ona! Poznaje jej głos. Wszędzie bym go poznał. Nikt na świecie nie ma takiego głosu, jak ona. Nawet kiedy była smutna dawała więcej motywacji ludziom dookoła, niż ktokolwiek inny. W tym małemu mnie, który zwątpił, że jego brat wróci do domu.

LET'S RACE!- Cars (Auta)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz